Byłego prezydenta RP i byłego Tajnego Współpracownika SB ps. Bolek w końcu dopadnie sprawiedliwość, w końcu historia się o niego upomni. Na razie w sposób bardzo pośredni, delikatny, jeszcze nieśmiały - bo oto Lech Wałęsa już trzykrotnie nie stawił się w prokuraturze. Sprawa wydaje się z pozoru błaha, bo chodzi o możliwość złożenia przez niego fałszywych zeznań, a jednak po historykach, politykach i części opinii publicznej teraz i prokuratura musiała się włączyć w badanie - choć bardzo pośrednio - przeszłości exstoczniowca.
Pięć lat temu były prezydent stwierdził, że nie podpisywał dokumentów bezpieki. Co innego mówiły zbiory dokumentów znalezione w domu generała Kiszczaka, przekazane do IPN po jego śmierci. Choć noblista zarzekał się, że to nie są jego podpisy, coś przeciwnego orzekł Instytut Ekspertyz Sądowych im. Prof. dra J. Sehna w Krakowie. To jemu w 2016 roku IPN przekazał sprawę rozpoznania prawdziwości podpisów i charakteru pisma Lecha Wałęsy.
Nie ma wątpliwości, że późniejszy przywódca „Solidarności” osobiście podpisywał się pod donosami bezpieki w I połowie lat 70-tych. A więc Wałęsa minął się z prawdą.
IPN poinformował w specjalnym komunikacie, że były prezydent:
został dotąd trzykrotnie wezwany do prokuratury w celu złożenia wyjaśnień w śledztwie dotyczącym składania przez niego nieprawdziwych zeznań i nie stawił się na żaden z wyznaczonych terminów.
Polityk trzykrotnie przedstawiał lekarskie zaświadczenia, przy czym dwa z nich - „o niezdolności do pracy”, da się łatwo zweryfikować. Wałęsa bowiem, jak wszyscy - niestety - wiemy, jest bardzo aktywny w mediach społecznościowych i obnosi się ze swoimi codziennymi czynnościami, spacerami i spotkaniami. Nie będzie mógł on wiecznie unikać stawienia się w prokuraturze.
Były prezydent zdaje się unikać przewrócenia pierwszej kostki domina, w której to nie tylko historycy, ale i wymiar sprawiedliwości sprawdzi prawdziwość jego słów. Przyłapanie na kłamstwie w sprawie zaświadczeń lekarskich, czy też przyłapanie na kłamstwie o dokumentach SB, będzie miało dalsze konsekwencje - i to prawne. W mediach społecznościowych czy na wiecach opozycji może mówić sprzeczne ze sobą twierdzenia - w prokuraturze - już nie.
Oczywiście kara za „lewe zwolnienia lekarskie” czy za składanie fałszywych zeznań w sprawie podpisywania się na papierach bezpieki to nie jest adekwatna sprawiedliwość za skanalizowanie i organizacyjne rozbrojenie „Solidarności” w konfrontacji z reżimem Jaruzelskiego, za donosy na SB, za współpracę z komunistami, ale sprawa byłaby rozwojowa.
Wałęsa często formułuje sprzeczne wypowiedzi, do czegoś się przyznaje, później to odwołuje kluczy, wymyśla jakieś konstrukcje myślowe, które nijak mają się do rzeczywistości. Można się założyć, że w rozmowie z prokuraturą znowu rzuciłby jakieś niefrasobliwe słowa, które pogrążyłyby go jeszcze bardziej.
To jeszcze żaden powód do radości - to tak jakby gangstera ukarano za przejście na czerwonym świetle a nie za rozległą działalność w półświatku. A jednak nawet tego Wałęsa się boi do tego stopnia, że zamiast zeznań w prokuraturze składa lekarskie zwolnienia.
Lecha Wałęsę dopadnie w końcu sprawiedliwość - on sam rozkłada resztki swojego mitu w absurdalnych wypowiedziach. Establishment kryje go jeszcze, bo z jednej strony pomniejsi donosiciele mogą czuć się bezpieczni, skoro wielki donosiciel jest bezkarny, a po drugie mają zmurszałą legendę przywództwa, która kompromituje wielką Solidarność.
Ale wyjaśnienia w sprawie składania fałszywych zeznań będą jednoznaczne - żaden cwaniaczek z PGRu nie przykryje tej zerojedynkowej sprawy językową akrobacją.
ZOBACZ TAKŻE:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/569776-przeszlosc-w-koncu-dopadnie-walese