Jest już rzeczą oczywistą, że jedynymi nadrzędnym celem Donalda Tuska jest zdobycie przez niego władzy. Doprowadzenie do sytuacji, w której w najbliższych wyborach przesądzone będzie zwycięstwo Platformy Obywatelskiej, a najgorszym przypadku uzyskanie przez partie opozycyjne wyniku, który będzie równoznaczny z odsunięciem PiS od władzy. Taki jest jego plan długofalowy. Nie zamierza zrezygnować z bardziej ambitnego planu. Chęci zdobycia władzy poprzez doprowadzenia do takiego kryzysu w Polsce, który przesądzi o przyspieszonych wyborach. Wiele wskazuje na to, że wspomaga go w tych planach Komisja Europejska oraz jej narzędzie- Trybunał Sprawiedliwości UE w Luksemburgu.
Donald Tusk jest człowiekiem żądnym władzy bez względu na koszty, jakie mogą łączyć się z jej zagarnięciem. Dla niego normalne więc, ze brutalne hasło „wszystkie chwyty dozwolone” stosuje na co dzień. Dla niego liczy się jedynie efekt. Nie ważne są zniszczenia i szkody, jakie prowadzą do wygranej. To jego prosta strategia.
Nie przynosiło pożądanego efektu sianie nienawiści do PiS i jego przywódcy Jarosława Kaczyńskiego. Nazywanie rządów Zjednoczonej Prawicy całym złem. W tym przypisywanie nieudolności rządzenia, nieuczciwości, okradania społeczeństwa przez rządzących. Szeroko praktykowany nepotyzm, dzięki któremu krewni i bliscy polityków rządzącej partii zarabiają krocie w spółkach Skarbu Państwa. Wszystkie te kompromitujące sprawy nie rozpalały na tyle silnych emocji, by Platforma Obywatelska, uzyskiwała namacalne pożytki polityczne, tak przez nią oczekiwane od czasu przegranych wyborów w 2015 roku.
Tusk wraca do hasła polexitu
Werdykt Trybunału Konstytucyjnego i pierwsze krytyczne reakcje części środowiska prawniczego w Polsce oraz negatywne Komisji Europejskiej oraz związanych z Brukselą innych polityków natchnęły Donalda Tuska do powrotu do fałszywej teorii, eksploatowanej już wcześniej – do polexitu. Szybko ocenił, że to może stać się najskuteczniejszym paliwem rozpalającym emocje Polaków przeciwko obecnej władzy.
Drugorzędną sprawą jest to, ile tysięcy ludzi wzięło udział w niedzielnej demonstracji na Placu Zamkowym w Warszawie. Nieważne, czy było to 100 tysięcy czy 25. Drugorzędną kwestią jest brak obecności na demonstracji liderów innych partii opozycyjnych Szymona Hołowni, Włodzimierza Czarzastego czy Władysława Kosiniaka- Kamysza. Nad czym mocno ubolewała, wcielająca się w rolę zaangażowanego polityka znana aktorka Maja Ostaszewska, która prawdopodobnie uznała, że będzie miała niezdrowe sny, jeśli nie ofiaruje swojej osobistej cegiełki w uratowanie Polski od wyjścia z Unii Europejskiej. Pominęła w swoim wystąpieniu fakt, że zignorowanie przez szefów innych ugrupowań zaproszenia Donalda Tuska jest wyrazem ich negatywnej oceny sposobu działania przywódcy Platformy Obywatelskiej. W ich oczach – o czym wcześnie mówili głośno liderzy Lewicy - Donald Tusk jest uzurpatorem, który nie po raz pierwszy od czasu swego powrotu do polskiej polityki na początku lipca, sam siebie namaścił na lidera całej opozycji.
Ludzie dali się nabrać
Najważniejszą rzeczą, najbardziej groźną dla Polski i Polaków jest to, że tak wielu naszych rodaków uwierzyło w cyniczne oszustwo Donalda Tuska, jakoby rząd Zjednoczonej Prawicy cały czas dążył do polexitu.
Toteż zadaniem ekipy rządzącej jest wprowadzenie na co dzień aktywnej polityki przekonywania Polaków o jej prawdziwych intencjach. Upowszechniać przekonywające fakty i dowody, które będą w stanie zneutralizować fałszywy przekaz opozycji. Zachowując jednocześnie twarde stanowisko w obronie pełnej suwerenności, Nie bać się głośno i publicznie wskazywać na łamanie zasad normalnej współpracy przez Komisję Europejską, postępującą na granicy łamania prawa.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/569621-kiedy-oszustwo-i-dzialanie-na-granicy-prawa-sa-codziennoscia