W chwili, gdy państwo polskie, nasze państwo, jest atakowane i ze wschodu (za pomocą „imigrantów”) i z zachodu (za pomocą brutalnych uzurpacji prawnych) Donald Tusk postanowił zrobić to, co robi od wielu już lat: dołożyć do pieca, nakręcić konflikt, osłabić pozycję władz w Warszawie względem sił zewnętrznych. Ale może i dobrze, że to zrobił; stało się jasne, że naprawdę nie ma nic do powiedzenia.
Cóż to za wizja świata? On, człowiek, który - jak nie omieszkał się pochwalić na Placu Zamkowym - był „królem Europy” - udaje, że nie widzi, iż Unia się zmienia, że zagarnia kolejne obszary kompetencji, depcząc traktaty. Udaje, i fałszuje własną biografię, przekonując:
Jestem Polakiem, którego 7 lat temu państwa Europy wybrały na szefa Rady Europejskiej. Wybrały ze względu na szacunek dla Polski, dla naszej pięknej i trudnej drogi do niepodległości, do Europy. Wybrały ze względu na szacunek dla was.
To po prostu nieprawda. Tuska wybrano, bo wiedziano, że jest łatwy w prowadzeniu, że nigdy się nie postawi. I tak było: nigdy się nie sprzeciwił, nie zaprotestował. Nawet o Nord Stream 2 mówił jedynie po cichu, w gabinecie Angeli Merkel. Publicznie nie grzmiał, nie krzyczał. Pewnie nie wypadało.
Dlaczego Tusk „podniósł ten alarm”? Dlaczego zwołał „Marsz Podległości”, jak to celnie ujął jeden z internautów?
Pseudo trybunał, grupa przebierańców ubranych w sędziowskie togi, gwałcąc konstytucję, postanowiła wyprowadzić naszą ojczyznę z UE. Ta garstka ludzi nie waha się użyć każdego możliwego kłamstwa, np. w sprawie Konstytucji RP, że ona jest w sprzeczności z UE. To jest nieprawda.
Zwykłe kłamstwo. Nikt Polski z Unii nie wyprowadza, a Trybunał jest Trybunałem tak samo legalnym i prawomocnym jak w poprzednich dekadach. Po prostu Polska przyjęła rozwiązania analogiczne do tych, które obowiązują w wielu krajach. Przyjęła, bo musiała. Stanęła pod ścianą w wyniku presji ze strony Berlina i Brukseli, a nie z własnego wyboru. Czego chce Tusk?
Ten wspólny mianownik jest prosty: chcemy Polski niepodległej. Chcemy Polski europejskiej, demokratycznej. Chcemy Polski praworządnej, chcemy Polski uczciwej. Tych pięć zasad, które dzisiaj są miażdżone przez tę władzę, pozbawione sumienia i moralności. Te zasady powinny wystarczyć, aby polska władza i cała Europa zobaczyły, że nas jest po prostu więcej.
Znów to odwieczne polskie pytanie: czy patriotycznymi zaklęciami można zakłamać rzeczywistość? Czy można przesłonić swoje rzeczywiste intencje? Tusk nie chce Polski niepodległej. Chce co najwyżej Polski w statusie pół-koloni, w roli grzecznego, spacyfikowanego protektoratu. Chce Polski, która pozwala agresorom na działania, na które nie pozwalają żadne poważne państwa europejskie, z Niemcami na czele.
Frekwencja na Placu Zamkowym nie powaliła, choć wybrano dobre miejsce - relatywnie niewielkie, zamknięte budynkami. Tusk, który musiał się mierzyć z głośną kontrdemonstracją, wypadł znacznie gorzej niż liderzy Zjednoczonej Prawicy, którzy z bojówkami opozycji muszą się mierzyć od lat. Desperacko krzyczał, ale brzmiało to żałośnie. Był to krzyk człowieka bezradnego. Człowieka, który chyba przeczuwa, że Polska już się wymknęła. I jemu, i jego mocodawcom, którzy - tak się składa - są jednocześnie agresorami, próbującymi zrobić z Polski swego rodzaju „prawną kolonię”.
W sumie: pusty cios, cios w próżnię. Mięśnie jednak nie tak wielkie, jak to wynikało z wcześniejszych przechwałek.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/569493-tuskowy-marsz-podleglosci-okazal-sie-ciosem-w-proznie