„Parlament Europejski, który składa się w większości z lewicowo-liberalnych polityków na pewno będzie to wykorzystywał. W sposób kłamliwy będą tłumaczyć, że to są decyzje zmierzające do „polexitu” itd. Jesteśmy na to przygotowani” – mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl eurodeputowany Witold Waszczykowski (PiS) komentując wyrok Trybunału Konstytucyjnego w Polsce i reakcję przedstawicieli Unii Europejskiej.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: KE zaniepokojona orzeczeniem TK. „Budzi poważne obawy”. Jest i groźba: „Komisja nie zawaha się skorzystać z uprawnień…”
wPolityce.pl: Jaki odzew w UE, przede wszystkim w kuluarach, wywołał ostatni wyrok Trybunału Konstytucyjnego w Polsce w sprawie nadrzędności polskiej Konstytucji nad prawem unijnym?
Witold Waszczykowski: On przyszedł akurat kiedy sesja plenarna w Strasburgu się skończyła, także zastał wszystkich w drodze na lotnisko bądź na lotniskach i kuluary jeszcze tego nie komentują. Są tylko odpowiedzi Sassoliego, który grozi konsekwencjami. Myślę, że UE czy instytucje europejskie nie mają instrumentów, żeby w to ingerować. Tym bardziej, że mamy za sobą już około dziewięciu, dziesięciu państw – w tym największych – których trybunały podjęły bardzo podobne decyzje. W związku z tym jest to takie straszenie.
Parlament Europejski, który składa się w większości z lewicowo-liberalnych polityków na pewno będzie to wykorzystywał. W sposób kłamliwy będą tłumaczyć, że to są decyzje zmierzające do „polexitu” itd. Jesteśmy na to przygotowani. Większość na pewno nie będzie tłumaczyła, o co w tym wyroku TK chodzi, że nie chodzi o to, że całkowicie nie będziemy realizować wyroków Trybunału, tylko nie będziemy realizować tych, które wychodzą poza zobowiązania traktatowe, a w to już nikt nie chce wnikać i takich szczegółów opowiadać. Także boję się, że kolejny raz – tak jak było w przypadku „stref wolnych od LGBT”, jak inne kwestie prawne, jak telewizja TVN – to będzie znowu podstawą do ataku poprzez kłamliwe oskarżenia wobec Polski.
Chcę powiedzieć, że bardzo się cieszę, że wreszcie ten wyrok Trybunału jest. On nie jest nowy, bo wiele lat temu TK w zupełnie innym składzie, można powiedzieć - w liberalnym, też przecież podjął podobną decyzję, także dla Europy nie powinno to być zaskoczeniem. Natomiast tak jak powiedziałem, będzie to politycznie wykorzystywane.
Powiedział Pan, że UE a w zasadzie unijne instytucje nie mają żadnych narzędzi, żeby wymusić na Polsce zmianę tego wyroku. Pytanie, czy nie zechcą ich sobie uzurpować dokładnie tak samo, jak czynią to z kompetencjami?
One już uzurpują. Oczywiście. Taką uzurpacją jest decyzja Komisji wstrzymująca pieniądze na ten program odbudowy po Covidzie. To jest uzurpacja. To jest decyzja nielegalna. Myślę, że w tej chwili powinniśmy naliczać odsetki.
Do tej pory nie ma oficjalnego komunikatu w sprawie naszego Krajowego Planu Odbudowy. Są jedynie pojedyncze wypowiedzi kilku komisarzy. Gdyby się ukazał oficjalny komunikat, a KE uznała, że ze względu na wyrok naszego TK, ona zawiesza czy zamraża te środki, to mamy pełne prawo zaskarżyć tę decyzję KE, jeśli taka zostałaby podjęta, do Trybunału Sprawiedliwości, bo to jest w tej chwili jedyny instrument. KE na pewno będzie próbowała wywrzeć na nas nacisk również blokując jakieś wypłaty z tej siedmioletniej perspektywy budżetowej, na pewno będzie próbowała wykorzystać ten mechanizm, który został przez nią opracowany jesienią ubiegłego roku, kontroli praworządności – my też mamy inną interpretację tego mechanizmu, ponieważ zgodziliśmy się, że kontrola może dotyczyć tylko prawidłowości w wydatkowaniu pieniędzy, czyli może to być ochrona przed defraudacją, natomiast nie może to być kontrola oceniająca wymiar sprawiedliwości w Polsce, bo to jest zupełnie pozatraktatowe. Będzie rozwinięta cała akcja polityczna, zarówno przez instytucje jak i niektóre państwa europejskie, żeby tak jak do tej pory stygmatyzować polski rząd, żeby psuć jego reputację z nadzieją, że to zahamuje inwestycje, współpracę międzynarodową itd.
Czy w tej sytuacji UE nie będzie próbowała wykorzystać tego, co dzieje się obecnie na polskiej wschodniej granicy?
Niektórzy już to robią. W czasie wtorkowej debaty na temat sytuacji na granicy pani komisarz Johansson z jednej strony bardzo poważnie się do tego odniosła i praktycznie podzieliła stanowisko naszego rządu i przedstawiła bardzo trafną analizę tego, co się dzieje, ale też pozwoliła sobie w zawoalowany sposób wspomnieć, że wszystkie te decyzje, rozwiązania na granicy powinny uwzględniać wartości europejskie itd. To dało podstawę do tego, żeby kilkunastu posłów wraz z niektórymi posłami polskiej opozycji miało możność zaatakowania rządu polskiego i znowu w sposób kłamliwy opowiadania, że rząd polski realizuje jakiś scenariusz Łukaszenki itd. Próbowano następnie do rezolucji, którą głosowaliśmy w czwartek, białoruskiej, również wprowadzić elementy krytykujące polski rząd, domagające się uznania tych ludzi za uchodźców itd. Wiele tych negatywnych, antyrządowych, antypolskich propozycji udało nam się wyrzucić, ale tak, jest taka próba podejmowana przez polską opozycję, ale i niektórych parlamentarzystów, aby skorzystać z tego instrumentu do godzenia również w polski rząd. Oczywiście jest to dla nich dylemat, ponieważ zdają sobie sprawę, że jeśli byśmy zaczęli przepuszczać tych ludzi, to oni będą uciekać dalej, do państw zachodnich, a tutaj dominuje taka cicha opinia: z jednej strony krytyka polskiego rządu, a z drugiej strony nadzieja, że polski rząd nie przepuści tych ludzi, dlatego że oni doskonale wiedzą – mówię o zachodnich politykach – że to nie są żadni uchodźcy, którzy cierpią, tylko to są nielegalni imigranci, którzy będą poszukiwać pracy, którzy mają już kontakty i których przeszłość i jakieś powiązania są nie do końca jasne, co polskie władze już potrafiły rozpoznać i pokazywać światu. Także wielu tych polityków zachodnich ma tu dylemat, jak się w tej kwestii zachować.
Na ile jest to reaktywne, a na ile wynika z jakiegoś cichego, niepisanego porozumienia między Berlinem, Brukselą a Moskwą?
Nie wierzę w jakieś otwarte porozumienie, natomiast niektóre elementy polityki oczywiście są zbieżne. Ciągle zwracam uwagę na wywiad, którego udzielił w ubiegłym tygodniu w „Der Spiegel” pan Heusgen, wieloletni doradca ds. zagranicznych pani Merkel, który otwarcie przyznał – co aż mnie zdziwiło – że w polityce zagranicznej pani Merkel kierowała się zawsze takimi aspektami, aby nie skonfliktować się z interesami rosyjskimi, aby w polityce zagranicznej nie narazić interesów Rosji. Nawet więc jeśli nie ma tu formalnego porozumienia, to jest jakaś sympatia, jakieś zrozumienie, jakiś mit czy iluzja, że trzeba prowadzić politykę zagraniczną, politykę europejską tak, aby nie narazić interesów rosyjskich. To zostało na piśmie potwierdzone przez jednego z najwyższych polityków mających wpływ na politykę zagraniczną, pana Heusgena.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Anna Wiejak
CZYTAJ TAKŻE:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/569284-naciski-ue-ws-wyroku-tk-waszczykowski-jestesmy-gotowi