Jeśli na Tuskowym wiecu w niedzielny wieczór nie wydarzy się nic nadzwyczajnego, lider opozycji wiele straci. Dotychczasowe działania opozycji oraz fakt, że wydarzenie ma się odbyć w sąsiedztwie Mszy za ofiary Tragedii Smoleńskiej, wskazują, że Tuskowi zależy na prowokacji - i to takiej, która ma się skończyć eskalacją konfliktu.
Tyrady prawne nie działają
Opozycja już dawno się przekonała, że tematy konstytucyjne nie porywają tłumów, że ekwilibrystyka prawna nie przemawia do wyobraźni, nie mobilizuje do masowych protestów. Media mainstreamowe gimnastykują się z wprawą jogina, by urozmaicić tę tematykę, ale imprezy takie jak „Tour de Konstytucja” czy mitologizowanie Rzeplińskiego lub Bodnara dobre jest dla fanatycznego partyjnego betonu, a nie dla normalnych ludzi.
Tusk bez energii Marty Lempart
Szczytem protestów przeciwko PiS był Strajk Kobiet, wtedy zarówno władza jak i opozycja liczyły się ze zmianą polityczną. To była realna siła, to była agresja i tam było paliwo do społecznej burzy - ale garniturowiec Tusk nie porwie tłumów mocniej niż prostacka Lempart, a przepisy unijne nie szarpną za serce bardziej niż złowroga wizja kobiet traktowanych jak inkubatory i więzionych przez czarnosutannych księży.
Tusk ma mniejsze narzędzia do rozpalenia opinii publicznej i nawet hasło Polexitu tego nie ukryje - bo przecież rzekome wychodzenie z Unii jest już przegrzewane od kilku lat, z byle powodu.
Tusk tego potrzebuje!
Ale też lider PO nie wychodzi z domu bez potrzeby, nie podejmuje inicjatywy bez intencji. Jeśli o 18.00 będą się na Plac Zamkowy schodzić jego zwolennicy, a godzinę później ledwie sto metrów dalej odbędzie się Msza święta w intencji ofiar Tragedii Smoleńskiej, to znaczy, że arena walki dla podżegacza jest już nakreślona. Cynik będzie rozprawiał cynizmie, kłamca będzie oskarżał o kłamstwo i z nienawiścią w głosie będzie ostrzegał przed nienawiścią.
Awantura Tuskowi by się przydała - obrazy medialne wysłane w świat, będą argumentem w przekonywaniu, że rzeczywistość Polexitowa istnieje. Jeśli ktoś szturchnie Tuskowych - będzie wersja o agresji antyunijnej prawicy, jeśli Tuskowi zaatakują - media będą łgać, lub opisywać słuszny gniew zatroskanych o demokrację i Europę ludzi. Tylko scena z prawdziwego pobicia - nie jakiś symulant Diduszko - mogą stać się jakimś autentycznym powodem eskalacji - bo nie bajka o Polexicie, która jest wyssaną z palca bzdurą. Jednak czyjś ból, płacz, obdukcja, ofiara pobicia - a nie posłanka Nowacka zdziwiona, że gazu łzawiącego nie zatrzymuje legeitymacja poselska - mogą być słyszalnym gongiem w nowej odsłonie wojny domowej.
Uwaga na prowokację
Obecność Roberta Bąkiewicza i jego zwolenników jest więc wielką odpowiedzialnością. Zademonstrować swoją obecność, być tam, by patrzeć zadaniowanemu przez Zagranicę politykowi na ręce - to rzecz pożyteczna. Ale niech obecni na Starówce nie lekceważą Tuska - to jest naprawdę stary wyjadacz, z arsenałem socjotechnik potężnych mediów za sobą.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/569254-czego-chce-tusk-na-placu-zamkowym-beda-prowokacje