„Rozmowy zostały zerwane. Jeśli nie ma partnera do rozmowy, to nie da się rozmawiać. W tej chwili nie zanosi się na porozumienie, bo strona czeska go nie chce. Niestety negocjatorzy po prostu pozorowali chęć zawarcia porozumienia, ale nie chcieli go zawrzeć, bojąc się tego, że jeśli podpiszą je przed wyborami, to będzie to miało dla nich negatywne skutki w polityce wewnętrznej” - mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl Paweł Jabłoński, wiceminister spraw zagranicznych, uczestnik negocjacji z Czechami ws. kopalni Turów.
CZYTAJ TAKŻE:
wPolityce.pl: Czesi odrzucili polską propozycję porozumienia ws. kopalni Turów. Nie ma już żadnych szans na porozumienie z Czechami?
Paweł Jabłoński: Rozmowy zostały zerwane. Jeśli nie ma partnera do rozmowy, to nie da się rozmawiać. W tej chwili nie zanosi się na porozumienie, bo strona czeska go nie chce. Niestety negocjatorzy po prostu pozorowali chęć zawarcia porozumienia, ale nie chcieli go zawrzeć, bojąc się tego, że jeśli podpiszą je przed wyborami, to będzie to miało dla nich negatywne skutki w polityce wewnętrznej. W Czechach są radykałowie, którzy chcą za wszelką cenę, by kopalnia Turów została zamknięta. Rząd czeski boi się wprost powiedzieć swojemu społeczeństwu, że nie ma takiej możliwości. W takiej sytuacji podpisanie porozumienia, cokolwiek by w nim było, mogłoby zostać zaatakowane, co na ostatniej prostej kampanii wyborczej może mieć duże znaczenie. Jednak merytorycznie takie zachowanie i odrzucenie naszej oferty jest mało racjonalne, bo rząd Czech dostał od nas propozycję, na która nie mógłby liczyć w żadnej innej sytuacji. To bezpowrotnie stracona szansa. Mieli możliwość uzyskać coś bardzo korzystnego dla swoich obywateli, ale ją zaprzepaścili.
Czy to oznacza, że polska oferta dla Czechów jest już nieaktualna, nawet jeżeli po wyborach w tym kraju pojawi się nagle chęć, by ją przyjąć?
Musiałaby nastąpić ze strony czeskiej jakaś błyskawiczna zmiana nastawienia, ale wydaje mi się to bardzo mało prawdopodobne. Trudno, to już jest ich strata. Z naszego punktu widzenia sprawa wygląda tak: możemy albo zapłacić pieniądze na rzecz obywateli Czech, albo – jeśli będziemy musieli płacić kary postanowione przez TSUE (co też nie jest jeszcze wcale takie oczywiste) – to dokonywać tych płatności na rzecz budżetu UE. My od początku tej sprawy wiemy, że będziemy musieli tu ponieść pewne koszty. Natomiast aktualnie wygląda na to, że obywatele Czech nie zobaczą z tego tytułu ani jednego euro. A kopalnia nie zostanie zamknięta. To jaki mają w tym interes?
Na razie jednak kary za niezaprzestanie pracy kopalni Turów są naliczane, a Czesi nie zamierzają wycofać swojego wniosku. Co polska dyplomacja planuje w tej sytuacji
Będziemy jeszcze podejmować działania, by te kary uchylić. Postrzegamy je jako bezprawne i bezpodstawne, jako przekroczenie kompetencji Trybunału i będziemy podejmować w tej sprawie działania prawne. Natomiast od samego początku tej sprawy liczyliśmy się z tym, że pewne koszty Polska będzie musiała ponieść. Prawdę powiedziawszy, nawet przed wniesieniem przez Czechów skargi do TSUE były z Czechami rozmowy o pieniądzach, o tym, jaka kwota z naszej strony rozwiązałaby tę sytuację. My nie braliśmy pod uwagę jakiegokolwiek bezkosztowego scenariusza – na tym też polega działalność tak dużych zakładów, jak kopalnie, że czasami trzeba ponieść bardzo duże wydatki na zabezpieczenie mieszkańców okolicznych miejscowości czy pewne inwestycje, które mają zapewnić właściwe przekazywanie sobie informacji, systemy monitoringu itd. Byliśmy na to gotowi. Natomiast teraz jesteśmy w takiej sytuacji, że możemy ponieść koszty na rzecz budżetu UE, z kolei Czesi, przede wszystkim mieszkańcy kraju Libereckiego, żadnych pieniędzy nie zobaczą.
Biorą Państwo pod uwagę scenariusz, że po prostu doczekają do wyroku TSUE w sprawie Turowa?
Oczywiście może do tego dojść. Orzeczenie TSUE nie może doprowadzić do zamknięcia kopalni, tylko odnosi się wyłącznie do tego, czy koncesja na wydobycie została wydana prawidłowo. Jeżeli TSUE orzeknie, że została wydana prawidłowo, to sprawa będzie zamknięta całkowicie, a jeżeli orzeknie, że nie została wydana prawidłowo, to taka decyzja będzie miała konsekwencje prawne, ale nie spowoduje zamknięcia kopalni. Trzeba też pamiętać, iż sprawa dotyczy przepisów, które już dawno zostały zmienione. Ta sytuacja jest przedziwna właśnie dlatego, że środek tymczasowy wydany w trakcie postępowania idzie dużo dalej niż może pójść jakiekolwiek orzeczenie końcowe. Z tego powodu będziemy walczyć o uchylenie kar nałożonych przez TSUE. Uważamy je za środek przekraczający kompetencje Trybunału.
A co w sytuacji, jeśli sprawa wydania orzeczenia TSUE w sprawie kopalni Turów będzie się przeciągała?
TSUE określonego terminu wydania orzeczenia nie ma, natomiast na podstawie innych spraw rozpatrywanych przez TSUE można mniej więcej oszacować, ile czasu Trybunał będzie się zajmował tą sprawą. Akurat tutaj możemy być spokojni, bo dotychczasowy przebieg tego postępowania, jeżeli chodzi o czas jego trwania, jest mniej więcej zgodny ze standardowymi postępowaniami w tego sprawach.
To znaczy konkretnie kiedy spodziewają się Państwo orzeczenia TSUE w sprawie kopalni Turów?
Prawdopodobnie nastąpi to w przyszłym roku.
Rozmawiał Adam Stankiewicz
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/568622-jablonski-czesi-pozorowali-chec-zawarcia-porozumienia