„Jak widzę co po wczorajszej konferencji wypisują okopressy i inne portale niestrudzenie wspierające narrację Łukaszenki to mogę tylko polecić moją napisaną niedawno analizę dla Defence24” - napisał na Twitterze Witold Repetowicz, udostępniając swój komentarz, w którym podkreśla, że „Wprowadzenie stanu wyjątkowego na obszarze przygranicznym z Białorusią było konieczne”. Dlaczego?
CZYTAJ RÓWNIEŻ: WYWIAD. Porażające doniesienia o migrantach. Repetowicz: Taka osoba będzie szturmować granicę do skutku, nie ma nic do stracenia
Działania o charakterze psychologiczno-dezinformacyjnym
Jak podkreśla Witold Repetowicz - dziennikarz, prawnik i analityk specjalizujący się w tematyce Bliskiego Wschodu - wprowadzenie stanu wyjątkowego przy granicy z Białorusią „było konieczne, mimo że ograniczanie dostępności mediów w państwie demokratycznym jest zawsze kontrowersyjne i to nawet w warunkach wojennych”.
W prowadzonym od miesiąca ataku demograficznym na Polskę kluczową rolę odgrywają działania o charakterze psychologiczno-dezinformacyjnym, w szczególności sztucznie wytworzony kryzys w pobliżu Usnarza Górnego. Skoncentrowanie uwagi na ok. 30 migrantach koczujących na Białorusi przy granicy z Polską miało na celu ośmieszenie kraju atakowanego i sprowadzenie ataku do rzekomego strachu Polski przed „garstką konających uchodźców”
— czytamy.
Ekspert zwraca uwagę, że chodziło o wytworzenie fałszywego obrazu sytuacji, w którym koczujących przedstawiano jako uciekinierów z Afganistanu, a polską Straż Graniczną jako bezdusznych funkcjonariuszy.
Obraz ten nie miał nic wspólnego z rzeczywistością, a coraz więcej faktów wskazuje na to, że grupa w Usnarzu od samego początku współpracowała z białoruskimi służbami odgrywając swoją rolę. Świadczą o tym m.in. ustalenia polskich służb, iż co najmniej część z tych osób mieszkała wcześniej na terenie Federacji Rosyjskiej, a także zdjęcia wskazujące na dobre relacje między migrantami a funkcjonariuszami białoruskich służb, w tym regularne narady, a także odwożenie i dowożenie osób do tej grupy
— pisze Repetowicz. Jednocześnie zauważa, że kolejnym celem jest odwrócenie uwagi opinii publicznej od istoty problemu, gdy próbuje się przekierować debatę na temat „przyjmowania uchodźców” i ich „niehumanitarnego” traktowania, a „ten fałszywy przekaz kierowany jest zarówno do białoruskiej opinii publicznej jak i polskiej oraz międzynarodowej”.
Wykorzystywano działania podejmowane po polskiej stronie
Ekspert zwraca również uwagę na czynniki, które były niezbędne do uwiarygodnienia przekazu białoruskiej propagandy. Swoją rolę odegrali tutaj sami… Polacy.
W obrazach nadawanych przez białoruskie media wykorzystywano działania podejmowane po polskiej stronie przez organizacje promigranckie oraz osoby indywidualne, w tym posłów, jakoby próbujących dostarczyć żywność i lekarstwa do „umierających uchodźców”, by rzekomo ratować ich życie zagrożone jakoby przez funkcjonariuszy polskich służb. (…) Założeniem tych działań dezinformacyjnych było to, że wytworzony obraz „konającego uchodźcy” na tyle silnie oddziaływać będzie na psychikę odbiorcy, że spowoduje wyłączenie racjonalnego myślenia i w konsekwencji spowoduje ignorowanie przez niego sprzeczności w przekazie. Mechanizm ten wspierać miało zaangażowanie celebrytów i tworzenie kolejnego nieprawdziwego podziału na tych, którzy jakoby są humanitarni i chcą pomagać „uchodźcom” i tych którzy rzekomo przekładają interesy geopolityczne ponad współczucie dla drugiego człowieka znajdującego się w potrzebie
— pisze, dodając przy tym, że nieprawdziwość tego przekazu jest tym bardziej rażąca, że ignoruje on fakt przyjęcia przez Polskę rzeczywistych uchodźców z Afganistanu.
Jakie są kolejne elementy dezinformacji w wykonaniu reżimu z Mińska?
Drugim elementem był aktywny udział w propagandzie białoruskiej, tj. świadomy udział obywateli polskich w programach białoruskich mediów rządowych stanowiących element ataku na Polskę. Natomiast trzecim elementem jest dezinformacyjny przekaz części polskich mediów współbrzmiący z narracją propagandy białoruskiej i przez to wspierający realizację celów strony atakującej
— czytamy.
Psychologiczny przekaz miał doprowadzić do podważenia zaufania obywateli państwa zaatakowanego do państwa i jego instytucji takich jak wojsko czy Straż Graniczna (…) W tym kontekście całkowicie niezrozumiałe są zarzuty jakoby odcinając dostęp do Usnarza strona polska oddała inicjatywę narracyjną stronie białorusko-rosyjskiej, gdyż jak to było już wskazane wcześniej obecność wspomnianych aktywistów i ich narracja wpisywała się w narrację białorusko-rosyjską
— wykazuje Repetowicz.
Niebezpieczeństwo prowokacji zbrojnej?
Analityk ostrzega przy tym, że wciąż istnieje duże prawdopodobieństwo sprowokowania incydentu granicznego o charakterze zbrojnym.
Również i w tym wypadku zablokowanie działań utrudniających pracę polskich służb na granicy w wyniku wprowadzenia stanu wyjątkowego pozwoli na lepsze zabezpieczenie jej i monitorowanie w celu przeciwdziałania wystąpienia takiej prowokacji
— puentuje ekspert.
olnk/infosecurity24.pl
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/568096-ciekawa-analiza-repetowicza-kto-wspiera-narracje-minska