Jak to jest, że środowiska, które najgłośniej walczą o tzw. prawa kobiet jednocześnie zbyt często pokazują, gdzie mają te prawa?
Za równością i przeciw dyskryminacji chce walczyć Partia Razem. Tak przynajmniej stoi na stronie internetowej partii. Czarno na białym widnieje tam także, że Razem chce państwa, które staje po stronie pracowników i pracownic. Państwo ma stawać, ale już sama partia nie musi?
Założyliśmy RAZEM, bo mamy dość
-czytamy na stronie ugrupowania.
Czytaj także:
Dość miała też jedna z działaczek partii, która opowiedziała co widziała i przeżyła podczas lat współpracy z Razem. Agnieszka Herrmann twierdzi też, że w czasie gdy sprawowała funkcję we władzach krajowych Razem, była świadkiem mobbingu, tuszowania przemocy seksualnej i zaszczuwania ludzi.
Po dwóch kadencjach we władzach krajowych Razem wyszłam i zaczęłam głośno mówić o mobbingu, tuszowaniu przemocy seksualnej, próbach samobójczych, leczeniu psychiatrycznym, zaszczuwaniu ludzi. Inaczej niż wielu innych z władz, którzy widzieli, ale milczą
-wyznała działaczka.
Po tym oświadczeniu na jej głowę wylały się wiadra pomyj.
Naprawdę nie ma co się męczyć nad tłitami mającymi mi zrobić przykrość, nie, nie mam konta na pornhubie i gdy ktoś mi o tych tekstach nie napisze, to nawet tego nie widzę. Tak chce mi dołożyć lewica za wyciąganie ich brudów?
-dodała była działaczka. I jeszcze:
I miałam już nic nie pisać, ale się prędzej uduszę. Bardzo lewicowy partner prawie mnie zabił, a okrucieństwo w wykonaniu lewaków widziałam w nadmiarze. Dlatego nie odpuszczam. Rozliczanie mnie ze znajomych można sobie więc odpuścić. A teraz kończę, bo szkoda mi słów
–czytamy.
To nie pierwsza afera z mobbingiem i molestowaniem w tle w środowiskach lewicowych i liberalnych, które mają na sztandarach walkę o prawa kobiet. Pamiętamy burzę, która rozpętała się po publikacji „Codziennika Feministycznego”, pt. „Papierowi Feminiści”. Lewicowi redaktorzy zostali oskarżeni o gwałt, molestowanie, seksizm i przemoc. Głośna była także afera z udziałem Kamila Durczoka.
Tego typu informacje nigdy nie cieszą i nie mogą być dla nikogo powodem do satysfakcji. Nie chcę też generalizować, bo i na „szuję” i na przyzwoitego faceta można trafić pewnie po każdej stronie politycznego dyskursu. Jednak tego typu historie pozwalają stawiać pytanie o motywacje niektórych mężczyzn, którzy z rozmachem (np. na manifestacjach), walczą o tzw. prawa kobiet. Te głównie sprowadzają się do prawa do aborcji. Czy chodzi im faktycznie o prawa kobiet czy może raczej o… wygodę mężczyzn?
Odpowiedzialny i dojrzały mężczyzna staje w trudnej sytuacji po stronie kobiety i bierze odpowiedzialność za swoje czyny i dziecko. Ten mniej odpowiedzialny chętnie będzie demolował miasto i biegał z transparentami „moja macica moja sprawa”, żeby później to nie była „jego sprawa”.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/567991-jak-to-jest-z-tymi-prawami-kobiet-w-lewicowych-srodowiskach