Prawdziwa samokrytyka nie może być zdawkowa, miałka i nie może ignorować osiągnięć klasyków.
Samokrytyka złożona przez Tomasza Siemoniaka po tym, jak przyjął zaproszenie na urodziny Roberta Mazurka, przez co złamał zasady partyjnej etyki i nie wykazał się wystarczającą czujnością rewolucyjną, mogłaby wyglądać dużo lepiej. Widać u Tomasza Siemoniaka słabe przepracowanie kwestii samokrytyki. A przecież istnieje kanon tego, jak samokrytyka powinna wyglądać. Chcąc pomóc zarówno Tomaszowi Siemoniakowi, jak i wszystkim tym politykom Platformy Obywatelskiej, który jeszcze samokrytyki nie złożyli, a powinni, nawet prewencyjnie, podsuwam wzorcowe definicje i rozwiązania oraz konkretne przykłady.
Najpierw warto przypomnieć koślawy tekst samokrytyki Tomasza Siemoniaka:
Żadnego alkoholu na spotkaniu nie piłem, z posłami PiS żadnego kontaktu nie miałem. Z jednym z ministrów (posłem z mojego regionu wyborczego i jego żoną (w większej grupie co widać na zdjęciu) zamieniłem kilka słów przy wyjściu. Wiedzy kto będzie nie miałem. Żałuję, że w piątek po 21 nie zostałem w Sejmie, ale czułem się zobowiązany potwierdzeniem zaproszenia i zamiarem osobistego złożenia życzeń. Nikt z mediów przed wtorkową publikacją mnie nie pytał, gdzie byłem wieczorem. Ale oczywiście konsekwencje polityczne są twarde i jasne, ponoszę je oddawszy się do dyspozycji przewodniczącego Donalda Tuska, do którego ocen i wyczucia politycznego mam absolutne zaufanie przez 30 lat współpracy. A z tymi, którzy niszczą Rzeczpospolitą od 6 lat i niegodziwościami zamierzam nadal walczyć z pełną determinacją. W każdej roli jaką będę pełnić. Dziękuję za wszystkie wyrazy wsparcia i z pokorą przyjmuję ostrą krytykę. Przepraszam za wszystkie publiczne skutki mojego działania.
Gdyby Tomasz Siemoniak czytał dzieła Lenina, np. „Komunizm ‘lewicy’: zaburzenie dziecięce” (z 1920 r.), wiedziałby, że „szczerze przyznać się do błędu, ustalić jego przyczyny, przeanalizować okoliczności, które go wywołały, i gruntownie przedyskutować sposoby jego naprawienia - to jest cel poważnej partii”. Jeśli nie Lenin, to wystarczyłaby lektura Stalina (tekst przemówienia podczas XV zjazdu WKP(b) w 1927 r.: „Uważam, towarzysze, że samokrytyka jest nam potrzebna jak powietrze, jak woda. Uważam, że bez niej, bez samokrytyki, nasza partia nie mogłaby kroczyć naprzód, nie mogłaby ujawnić naszych bolączek, nie mogłaby likwidować naszych braków. (…) Chodzi o to, abyśmy z samokrytyki i krytyki naszych braków uczynili formę wyrażania szerokiej opinii publicznej partii, szerokiej opinii publicznej klasy robotniczej jako żywej i czujnej kontroli moralnej, której głosowi winni się uważnie przysłuchiwać cieszący się nawet największym autorytetem wodzowie, jeśli chcą zachować zaufanie partii, zaufanie klasy robotniczej. (…) Zupełnie nie mają racji ci towarzysze, którzy sądzą, że samokrytyka jest zjawiskiem przemijającym, które wkrótce musi się skończyć, podobnie jak kończą się zwykle wszystkie mody”.
Stalin uświadomił też błądzącego Maksyma Gorkiego, jak ważna jest samokrytyka (w odpowiedzi na list pisarza z 17 stycznia 1930 r.): „Nie możemy się obejść bez samokrytyki. W żaden sposób nie możemy, Aleksy Maksymowiczu. Bez niej nieunikniony jest zastój, gnicie aparatu, wzrost biurokratyzmu, podcinanie skrzydeł inicjatywie twórczej klasy robotniczej. Oczywiście, samokrytyka dostarcza materiału wrogom. Pod tym względem macie całkowitą rację. Ale dostarcza też materiał (i daje bodziec) do dalszego posuwania się naprzód, do wyzwalania się twórczej energii mas pracujących, do rozwoju współzawodnictwa, dla brygad szturmowych itd. Strona pozytywna równoważy i przeważa negatywną”.
Jeśli Tomaszowi Siemoniakowi i innym mało kumatym w kwestii samokrytyki nie pasuje głos ważnych towarzyszy sowieckich, mają doskonałe zalecenia Mao Zedonga („O rządzie koalicyjnym”; 24 kwietnia 1945 r., Dzieła wybrane, t. III):
Istotną cechą różniącą nas od innych partii politycznych jest sumienna samokrytyka. Mówiliśmy już, że izbę należy stale zamiatać, bo inaczej nagromadzą się w niej śmieci; należy regularnie myć się, inaczej twarz pokryje się także brudem. W umysłach naszych towarzyszy i w pracy naszej partii również może gromadzić się brud, i dlatego trzeba je czyścić i myć. (…) Stale kontrolować swoją pracę, w toku tej kontroli szeroko rozwijać demokratyczny styl pracy, nie bać się krytyki i samokrytyki, lecz postępować według takich pouczających powiedzeń ludu chińskiego, jak: ‘Jeśli wiesz, to mów, jeśli mówisz, mów wszystko’, ‘Ten, kto mówi, jest niewinny, ten, kto słucha, winien wyciągać dla siebie wnioski’, ‘Jeśli popełniłeś błąd, naprawiaj go; nie popełniłeś błędu, strzeż się’ - wszystko to jest dla nas jedynym skutecznym środkiem walki z zaśmiecaniem umysłów naszych towarzyszy i organizmu naszej partii wszelkiego rodzaju politycznymi śmieciami i mikrobami.
Gdyby Tomaszowi Siemoniakowi (i innym) nie odpowiadały zagraniczne wzory samokrytyki, mógłby skorzystać z krajowych. Oto np. prawidłowa samokrytyka Włodzimierza Sokorskiego, wojskowego politruka, pisarza działacza kulturalnego PRL:
Nie wykazałem dostatecznej czujności politycznej przy opracowaniu tez politycznych, do których wkradły się momenty antydemokratyczne, co było wyrazem fałszywej oceny sytuacji politycznej w kraju. (…) Pozostawienie mnie w tych warunkach na stanowisku kierownika politycznego Armii mogło doprowadzić i prowadziło do pogłębiającej się dezorientacji komunistów i tworzyło z mojego stanowiska politycznego odskocznię dla elementów niekomunistycznych. (…) Dzisiaj w pełni zdaję sobie sprawę z moich politycznych błędów i z ich potencjalnej szkodliwości. Tym silniejsza jest moja wola zrehabilitowania się przed partią i polskimi masami pracującymi.
Wzorcowa jest też samokrytyka Włodzimierza Zawadzkiego, do 1947 r. I sekretarza KW PPR w Krakowie: „W działalności swojej wysuwałem szereg fałszywych koncepcji politycznych, realizowałem pociągnięcia organizacyjne, które biły w słuszną linię Partii, godziły w spoistość, podrywały autorytet KC PPR i jej generalnego sekretarza, tow. Wiesława. Źródłem ześlizgnięcia się z linii Partii było założenie, że należy wykorzystać szereg elementów ówczesnej sytuacji (…), by przyspieszyć marsz do socjalizmu. (…) Błędy zrozumiałem i przezwyciężyłem. Jestem głęboko przekonany, że mogę zapewnić KC, iż potrafię bronić interesów Partii. Dlatego zwracam się do Was, Towarzysze, o rewizję uchwały KKP i przywrócenie mnie w prawach członkowskich”.
Jeszcze jest czas, żeby samokrytyka Tomasza Siemoniaka i innych błądzących z Platformy Obywatelskiej przybrała właściwy kształt. Nie można się bowiem zadowalać półśrodkami, gdyż jest to szkodliwe zarówno dla partii, jak i dla sprawy. Mam nadzieję, że podsunięte powyżej wzory pozwolą sprostać zadaniu. Na to liczą nie tylko członkowie i sympatycy PO, ale też całe społeczeństwo, a zapewne także cała postępowa ludzkość.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/567795-samokrytyka-siemoniaka-zawodzi-mamy-niedoscigle-wzory