Ochy i achy zachwytu fanclubu PO nad ostatnim wpisem na Twitterze Doinalda Tuska: „PiS zadarł ze wszystkimi: Unią, Ameryką, nawet z Czechami. A teraz z moją Teściową. Samobójcy”.
Och, jaki pan dowcipny! Ale pan dokopał tym pisiorom! Brawo, panie przewodniczący
— emocjonuje się grupa klakierów, wychowana na poczuciu humoru serwowanym przez osobników, udających kabareciarzy, choć w ich wykonaniu rzucenie ze sceny słowa „du..a”, „ch…j” czy „spier…lac” już wywołuje salwy śmiechu i rozbawienie publiczności. W tym przypadku wysublimowane poczucie humoru pełniącego obowiązki przewodniczącego Platformy Obywatelskiej rzeczywiście może doprowadzić do orgazmu.
Teściowa Tuska przedmiotem żartów
Tymczasem Tusk nieudolnie próbuje zamienić w żart sytuację, która sprawiła, że ponad osiemdziesięcioletnia kobieta stała się przedmiotem żartów, memów i bezlitosnej szydery, jaką mogą zafundować tylko media społecznościowe, a przede wszystkim ci z ich uczestników, dla których nie ma żadnej świętości, bo bezkarnie można szydzić ze wszystkich i wszystkiego, choć cenzura czuwa i niepoprawne politycznie (ale tylko wybiórczo) treści są wycinane.
Czy korzystający z Twittera Tusk nie zdawał sobie z tego sprawy? Już przywołanie matki, kreślącej znak krzyża na chlebie, wywołało niezbyt przychylną reakcje najbardziej cynicznych twitterowiczów, choć nie ośmielono się atakować zmarłej osoby, tylko wyśmiewano Tuska, zwracając uwagę na to, że widocznie za mało zapamiętał ze wspomnianej przez siebie sytuacji, skoro nawet gestu matki nie potrafi powtórzyć.
Łagodzenie sytuacji ośmieszającej Tuska, który niezbyt roztropnie zareagował na imprezowanie dwóch wiceprzewodniczących PO wespół z politykami PiS cytowaniem publicznie wiadomości od teściowej(?), stającej w obronie „fajnych chłopaków” miało chyba nie tylko ocieplić wizerunek przewodniczącego, pokazując go jako przykładnego zięcia, liczącego się ze zdaniem teściowej, tym chętniej pewnie, że nie nosi moherowego beretu, ale także stworzyć pewną furtkę do wycofania się z „karania” kolegów. No bo jak wstawiła się za nimi teściowa…
Metoda „oblewania kawą”
Grzegorz Jankowski w swoich wspomnieniach z okresu kierowania „Faktem” wspomina debatę przed wyborami prezydenckimi w 2005 r. Donald Tusk - Lech Kaczyński:
Trzymając swoją kawę w ręku, Tusk postanowił nagle wstać z kanapy. Zahaczył kolanami o stolik, filiżanka w jego rękach niebezpiecznie się przechyliła i cała jej zawartość wylała się na marynarkę, koszulę i krawat Kaczyńskiego.
Jak pisze Jankowski, mimo tej sytuacji prezydent dał się przekonać Jankowskiemu do kontynuowania dyskusji, a po jej zakończeniu Tusk przyznał, iż specjalnie oblał Kaczyńskiego kawą po to, by rozmówcę wyprowadzić z równowagi.
Być może metoda „oblewania kawą” dalej pozostała w arsenale politycznych narzędzi byłego premiera i niech się tym martwią jego polityczni przeciwnicy, jednak wykorzystywanie i narażanie na niewybredne żarty i szyderstwa matki żony, starszej pani, która zapewne coś tam od czasu do czasu powie zięciowi, może nawet o polityce, jest czymś po prostu podłym i cynicznym i nawet próby obrócenia tego w żart (oczywiście bez ataku na PiS nie może się obejść) nie zniwelują tej obrzydliwej zagrywki.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/567752-osmieszyl-wlasna-tesciowa-a-teraz-odwraca-kota-ogonem