Z wszystkich ataków, które seriami wyprowadzane są w kierunku rosnącej w siłę Polski, najbardziej przerażają te wewnętrzne. Zasmuca radość widoczna w wielu gazetach, że ktoś nam przyłożył. Podpowiada pismo Michnika, że w sprawie Turowa „wystarczyło, by Polacy zaczęli słuchać argumentów Czechów”. Polska winna. Poseł Andrzej Rozenek snuje wizje „wykonania wszystko to, o co prosi Unia Europejska”. Polska ma się ukorzyć. W każdej sprawie, każdym wątku, przyznają rację tym, którzy na Rzeczpospolitą naskakują. Nawet Łukaszenkę polubili, wdzięczni za otwarcie frontu migracyjnego, wspólnie tworzą teraz perwersyjny sojusz nakręcania emocji i nagłaśniania prowokacji.
Do tego znowu wybijająca pogarda dla polskości, jej historii, jej chrześcijańskiego dziedzictwa. Wymarzone upokorzenie Polaków nie może być przecież tylko współczesne, musi sięgać daleko wstecz. Do Polski szlacheckiej, z mordercą Szelą jako bohaterem, przez zabory, z cywilizującymi nas rzekomo imperiami ościennymi po II Wojnę Światową z diabelskim odwróceniem ról prawdziwego kata i milczących, niezdolnych do obrony prawdy, ofiar.
Od czasów tragedii smoleńskiej Polska nie była pod takim ostrzałem. Instytucje unijne porzuciły wszelkie demokratyczne stroje i maski, brutalnie, seriami sięgając po czystą przemoc polityczną i prawną. Amerykańska administracja, opanowana przez ideologiczne rozgrzanie, traci przewidywalność, przesuwa też wyraźnie swoje priorytety poza teatr europejski. Wytoczona przez Białoruś wojna hybrydowa z każdym tygodniem wchodzi w ostrzejszą fazę, z niemądrą pomocą części opozycji i jej mediów. Celem jest przebicie korytarza dla handlarzy ludźmi, narkotykami, dla wszelkiej przestępczości i dla infiltracji ze Wschodu. A także oczywiście destabilizacja wewnętrzna państwa. W tle żarząca się pandemia i próby politycznego rozegrania zarazy do rozedrgania społeczeństwa. Do tego znów przysłany do kraju Donald Tusk, proponujący opozycji jako sposób na wygraną jeszcze ostrzejszą niż dotąd zimną wojnę domową. Tak - jeszcze ostrzejszą, z karami za wypicie lampki wina w towarzystwie oponentów politycznych.
Spójrzmy na to wszystko z góry. Polska, nasze państwo, my wszyscy, zdajemy dziś test o znaczeniu historycznym. Przyczyny są w pewnym sensie podobne do tych, które legły u źródeł 10 kwietnia 2010 roku. Silne, świadome celów i konsekwentnie je realizujące elity polityczne, które przeszkadzają cynizmowi i draństwu. Mocne poparcie społeczne dla wzmacniania państwa polskiego. Doskonałe wyniki gospodarki, uwolnionej od wielu korupcyjnych rent, uczciwie a nie postkomunistycznie konkurencyjnej, wzmocnionej sensowną polityką prorodziną i prospołeczną.
Przypominam dziś tę wielką narodową tragedię z jeszcze jednego powodu. Uczy nas ona, by w chwilach tak dużych skoków napięcia nie lekceważyć żadnego możliwego zagrożenia, dopuszczać nawet najgorsze scenariusze, włącznie z próbami fizycznej eliminacji przedstawicieli elity państwowej. Pamiętajmy też, że mówimy o ekipie, która podjęła dzieło kontynuacji myśli państwowej tych, którzy zginęli w Smoleńsku, ze śp. prezydentem Lechem Kaczyńskim na czele. Ci ludzie już nigdy nie mieli rządzić.
Wniosek drugi: Polska jest bliżej osiągnięcia fundamentalnych, strategicznych celów niż to na pierwszy rzut oka wygląda. Stąd aż tak potężny, jednoczesny nacisk z tylu stron. Jeżeli wytrzymamy, nie damy się wytrącić z rytmu, nie damy bezprawnie zabrać sobie suwerenności i nie pozwolimy samym sobie zgubić z oczu celu, możemy na trwałe awansować do europejskiej politycznej i gospodarczej superligi. Musimy walczyć odważnie: zbroić się, twardo bronić zasad prawa unijnego i granic, uciekać spod energetycznego topora w kierunku energii atomowej.
Wniosek trzeci: trwanie stabilnej większości w Sejmie jest w tym momencie polską racją stanu. Nie jest przypadkiem, że właśnie teraz doszło do tak silnej próby rozbicia Zjednoczonej Prawicy, pod całkowicie zmyślonymi, absurdalnymi pretekstami.
Trzeba to wytrzymać. Trzeba się bić o suwerenność Polski, bo wypracowana z takim trudem szansa na awans polityczny i gospodarczy zdarza się raz na pokolenie. A i to nie zawsze. Zmarnowanie jej byłoby czymś straszliwym i haniebnym.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/567646-od-smolenska-polska-nie-byla-pod-takim-ostrzalem