W toczących się dyskusjach o sprawie Turowa pomijamy sprawę zasadniczą: numer, który wycięli nam bracia Czesi, jest naprawdę gruby. Nawet jeśli pamiętamy, że to kampania wyborcza, a oligarcha Babisz walczy desperacko o władzę z centroprawicową koalicją SPOLU i z Partią Piratów. W Polsce też mamy kampanie wyborcze, też zażarte, ale jednak sąsiadom nie podkładamy świni i nie wykręcamy rąk, do tego z pomocą innego łobuziaka.
Sądzę, że w tej sprawie jest nie tylko kwestia ekologii, ale także polonofobii, w Czechach dość żywej. Nie od dziś wiemy, że o ile Czesi zajmują bardzo wysokie miejsca na liście narodów, które Polacy lubią, to w Czechach Polacy lądują na dalekich pozycjach. Stereotypy, podpierane fałszywym poczuciem wyższości, wciąż są nad Wełtawą żywe. Do tego Pragę drażni fakt, że Polska - historycznie znacznie biedniejsza od Czech - staje się coraz bogatsza, coraz silniejsza, i wcześniej czy później skutecznie upomni się o należne jej miejsce w regionie i w Europie.
Dla celów politycznych, kampanijnych, Babisz niszczy elementarną jedność Europy środkowo-wschodniej, w istocie morduje grupę wyszechradzką. Zadaje rany, które szybko się nie zagoją. Otwiera puszkę Pandory. Robi to w momencie, gdy Polska na wielu polach zdaje coś, co nazywam „testem przeciążeniowym”; liczne ataki z tak wielu kierunków, przez Polskę niesprowokowane, mają na celu powstrzymanie procesu emancypacji polskiej podmiotowości. Są próbą zatrzymania naszego kraju na poziomie, którym był od początku transformacji, a więc w roli półkolonii. Czeski atak - zadany w serce naszej gospodarki, i jednocześnie skoordynowany z atakiem ze strony Brukseli, próbującej narzucić nam trwały mechanizm zniewolenia - nie jest drobnym incydentem. To brutalny cios.
Polska zawsze była litościwa, i zawsze łatwo - zbyt łatwo - wybaczała krzywdy. Nawet teraz nie eskalujemy, a jedynie prosimy i apelujemy, cierpliwie negocjując. Być może obecnie nie mamy wyjścia, być może musimy przez to przejść tak właśnie, jak przechodzimy. Ale powinniśmy pamiętać, i jednak kiedyś odpowiedzieć. Symetrycznie. Nie z pragnienia zemsty, ale w celach wychowawczych. Polska nie jest chłopcem do bicia, nie jest kampanijnym żetonem, i warto, by bracia Czesi to zrozumieli.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/567560-numer-ktory-wycieli-nam-bracia-czesi-jest-naprawde-gruby