Źle się dzieje w Trybunale luksemburskim, jeśli jedna pani sędzia uważa, że może za pomocą jednego podpisu w ramach nieprzejrzystej procedury zarządzić zamknięcie źródła 7 proc. energii dla państwa członkowskiego i stuprocentowego źródła energii dla południowo-zachodnich obszarów Polski - mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl prof. Karol Karski, europoseł Prawa i Sprawiedliwości.
CZYTAJ TAKŻE:
wPolityce.pl: Komisja Europejska pouczyła Polskę w sprawie orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego dotyczącego kopalni i elektrowni Turów. Pojawiły się groźby, że jeśli Polska nie zastosuje się do orzeczenia, będzie musiała zapłacić kary. Jeżeli nie zapłacimy dobrowolnie, kary mogą być potrącane z funduszy unijnych dla Polski. Co możemy zrobić w obecnej sytuacji?
Prof. Karol Karski: Podchodziłbym do tego raczej spokojnie. Decyzja o nałożeniu kary jest pozatraktatowa. Trybunał ma prawo nałożyć karę za niewykonanie wyroku, ale traktaty nie dają mu uprawnień do takiego działania w związku z środkami zabezpieczającymi. Tym bardziej, że środki te wykraczają nawet poza to, co Trybunał może orzec w ostatecznym wyroku.
Mamy do czynienia z próbą rozszerzenia kompetencji przez instytucje unijne. W KE jest wielu rzeczników, więc spora jest dewaluacja oświadczeń tego typu osób. Musimy po prostu podejść do tego spokojnie. Nie możemy poddawać się każdemu dictum. Jeśli mówią, że będą potrącać, to i my potrąćmy ze składek.
Czy mówiąc o potrącaniu środków unijnych KE mogła mieć na myśli Europejski Fundusz Odbudowy? A może to kolejny pretekst, aby wstrzymać wypłatę tych środków?
Sądzę, że te pieniądze otrzymamy, bo takie są sygnały z unijnych instytucji. Po prostu widać, że funkcjonowanie w ramach Unii Europejskiej nie jest sielanką. Wciąż musimy prowadzić twardą walkę o własne interesy. Powoli uczymy się tego, że nikt tu nam nic za darmo nie daje. Nie jest to organizacja, w ramach której wszystko przychodzi łatwo i bezproblemowo. Unia Europejska staje się coraz bardziej problemowa – sama tworzy problemy, nie rozwiązuje ich, staje się coraz bardziej dysfunkcjonalna. Musimy przyglądać się temu, co się dzieje i pamiętać, że TSUE nie jest żadnym trybunałem nadrzędnym w stosunku do państwa polskiego, polskich sądów i trybunałów. To jest trybunał z „innej bajki” i na tyle, na ile sami pozwolimy w naszej konstytucji obcemu prawu być stosowanym na terenie państwa polskiego, tak daleko ma ono możliwości działania. To jest inny porządek prawny. Tak dla pamięci, państwa członkowskie wielokrotnie, ostatni raz przy negocjowaniu traktatu z Lizbony, odrzuciły wpisanie do traktatów prymatu prawa unijnego. W jednym z załączników do traktatów zapisano jedynie pośrednio i informacyjnie, że takie stanowisko orzecznicze wyraża TSUE, ale zabrakło tam zgody państw członkowskich na takie rozwiązanie. W konsekwencji deklarację do traktatów o prymacie prawa unijnego w stosunku do siebie złożyło tylko kilka państw. Polska do nich nie należy.
Trybunał w Luksemburgu sam zresztą nie spełnia kryteriów niezawisłego sądu, które sam sformułował – to jest najśmieszniejsze. Chciałbym by budował on swój autorytet, ale jego obecna działalność temu nie sprzyja. Daje się wmieszać w politykę, wychodzi poza swoje traktatowe kompetencje, w sposób dyskryminacyjny traktuje niektóre państwa. Jest przy tym instrumentalnie traktowany przez Komisję Europejską i największe państwa członkowskie. Niekiedy pojawiają się wątpliwości, na ile to jeszcze instrument prawny, a na ile już polityczny.
Na przykład, gdy podejmowane są jednoosobowo decyzje, które mogą być tragiczne w skutkach, a co więcej – nie da się ich zrealizować natychmiastowo, tak jak w przypadku wyłączenia kopalni Turów?
Owszem, TSUE ma prawo zastosować środki tymczasowe, bo to wynika z traktatu. Nie mogą one jednak wykraczać poza to, do czego Trybunał jest uprawniony w ostatecznym wyroku. A zamknąć kopalni, czy innego przedsiębiorstwa TSUE nie może. Zgodnie z art. 260 traktatu o funkcjonowaniu UE Trybunał nie może też nakładać kar za niewykonanie zabezpieczenia, a jedynie za niewykonanie wyroku finalnego.
Jednoosobowa decyzja wiceprezes także nie wygląda dobrze. To powinna być decyzja całego Trybunału, której podejmowanie tak rozdystrybuowano, że podejmuje ją nawet nie prezes, a jego zastępca. Nie tak powinien funkcjonować organ tego typu. Nie sprzyja to powadze Trybunału, ale również powadze jego orzecznictwa, które jest bardzo wyraźnie instrumentalnie inspirowane i wykorzystywane.
Źle się dzieje w Trybunale luksemburskim, jeśli jedna pani sędzia uważa, że może za pomocą jednego podpisu w ramach nieprzejrzystej procedury zarządzić zamknięcie źródła 7 proc. energii dla państwa członkowskiego i stuprocentowego źródła energii dla południowo-zachodnich obszarów Polski.
Czyli sprawa nie jest jeszcze przegrana? Mamy szansę na pozytywne rozstrzygnięcie?
To, że ktoś działa przeciwko Polsce, nie oznacza, że od razu musimy załamywać ręce. Znamy to od wieków i dlaczego obecnie miałoby być inaczej. Oczywiście, lepiej by było, gdyby TSUE nie naruszał zasady praworządności, tym bardziej, że widzimy, iż odbija się to na prawidłowym funkcjonowaniu całej UE, jako organizacji międzynarodowej. Relacje międzynarodowe raz mają pozytywny, a czasami wręcz odwrotny, charakter. Musimy przy tym pamiętać, że nikt nigdy nas nie zwolnił z zabiegania o interesy naszego państwa. UE to nie raj, czy zgromadzenie altruistów, to zwykłe życie.
Bardzo dziękuję za rozmowę.
Rozm. JJ
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/567459-karski-ke-chce-potracac-nam-srodki-tez-potracmy-ze-skladek