Agnieszka Holland postanowiła zakończyć wieloletnią relację z Waldemarem Kuczyńskim, tylko dlatego, że ten ośmielił się mieć inne spojrzenie na kryzys na granicy polsko-białoruskiej niż osoby z jego bańki. Donald Tusk zdecydował się „ukarać” polityków Platformy Obywatelskiej, którzy pojawili się na 50. urodzinach Roberta Mazurka. Dlaczego? Poinformowano nas jedynie o „złamaniu standardów”. Jakich? Niewiadomo. Dodatkowo Tomasz Lis przekonuje, że „peowcy” nie powinni pić z „pisowcami”, a nawet nie powinni mieć na to ochoty.
Oburzenie i „interwencja” Tuska
Wiele osób, w tym niżej podpisany, w pierwszej chwili uznało, że obecność polityków obu zwaśnionych partii na urodzinach Mazurka może przynieść polityczne odprężenie. Mamiliśmy się tym, że może politycy przyłapani przez „Fakt’ nieco spuszczą z tonu, a wraz z nimi ich wyborcy. Konkretnie to wyborcy jednej partii - Platformy Obywatelskiej. To oni najgorzej przyjęli urodzinowe party u Mazurka. Z jednej strony wskazywali na imprezowanie w czasie pracy, a z drugiej, że przecież… to było z „pisowcami”. Trudno powiedzieć, co bardziej ich zniesmaczyło.
Tusk musiał interweniować. Rzecznik Platformy Jan Grabiec poinformował wczoraj, że Budka i Siemoniak zostali wezwani na dywanik. Złośliwi mówią, że urodziny Mazurka spadły Tuskowi z nieba i może on teraz wykorzystać je do przeprowadzenia dalszych czystek w partii. To muszą być kłamstwa. Wiemy przecież, że Tusk żadnym złośliwcem nie jest, a już na pewno nie partyjnym intrygantem. To demokrata pełną gębą. Dlatego przejął władzę w Platformie bez żadnych wyborów.
„Brak tolerancji dla odstępstw od nienawiści”
Ale decyzji Tuska o przywołaniu do porządku Budki i Siemoniaka nie można jednak oderwać od reakcji elektoratu Platformy na publikację „Faktu”. Wyborcy PO, którzy od sześciu lat żyją na „wojnie z pisowskim reżimem”, musieli poczuć się mocno zdezorientowani faktem, że ich „generałowie” raczą się winkiem z „wrogiem”, gdy ci siedzą w deszczu w okopach. Co ciekawe, zupełnie inaczej zareagowali wyborcy Prawa i Sprawiedliwości. Jeżeli ich coś oburzyło, to raczej kwestie związane z restrykcjami i pandemią. Czy na imprezie u Mazurka zachowano wszelkie względy bezpieczeństwa, o których nam przypomina codziennie władza? - takie pytania padały dość często. A że politycy PiS rozmawiali z politykami Platformy? Nieszczególnie kogoś to oburzyło. Ba, nawet wiązano z tym nadzieję na ostudzenie temperatury sporu politycznego. To także pokazuje, a o czym mówiły już niejedne badania, że wśród wyborców Zjednoczonej Prawicy jest o wiele mniej negatywnych emocji wobec elektoratu opozycji niż na odwrót. Co się z tym wiążę? A no to, że elektorat opozycji nie akceptuje żadnych odstępstw od wojennej retoryki. Paweł Jędrzejewski w swoim felietonie opublikowanym na portalu salon24.pl nazwał to brakiem tolerancji dla „odstępstw od nienawiści”.
Lis w „konfesjonale”
Na trwały pokój i tak nie było co liczyć. Ale na małe przewietrzenie naszego wspólnego domu? Już tak. I gdy dość niespodziewanie pojawiła się ku temu okazja, to szybko zamknięto okna i zlikwidowano przeciąg, który mógłby wywiać sporo złych emocji. Chociaż na chwilę. Nic z tego. Tomasz Lis ubrał białą komżę i fioletową stułę, a później usiadł w konfesjonale i zaczął „spowiadać”. I nim na dobre zaczął, to od razu złamał „tajemnicę spowiedzi”. I tak oznajmił, że jeden z polityków PO tłumaczył mu się, że „nie pił alkoholu z politykami PiS, a tylko z zdawkowo rozmawiał z jednym z nich”. Lis odrzekł, że to „dobrze”, ale „mogło być jeszcze lepiej”. Skoro była „spowiedź”, „wyznanie grzechów”, to musi być również „pokuta”. Lis orzekł, że nikt kto uważa się za „poważnego polityka opozycji’ nie powinien mieć ochoty pić z osobami typu „Gliński, Suski, Dworczyk czy Szumowski”. Już sama myśl o tym, jeżeli nie dość szybko odrzucona, jest „grzechem”.
I o ile powyższe jest po prostu polityką, to już zerwanie przez Agnieszkę Holland wieloletniej znajomości z Waldemarem Kuczyńskim, tylko dlatego, że ten ma inne spojrzenie na kryzys na granicy polsko-białoruskiej pokazuje w jakiej paranoji żyje część społeczeństwa. I to jest naprawdę przykre. Szkoda więc, że przy okazji urodzin Mazurka nie udało nam się przewietrzyć choć trochę naszego wspólnego domu.
I na koniec. Reakcja fanatyków Platformy Obywatelskiej pokazała, że żadne fałszywe umizgi wobec Kościoła czy wyborców Zjednoczonej Prawicy, które próbował ostatnio robić Tusk nie przejdą. Platforma stała się zakładnikiem własnej totalności. Ale to żadna nowość.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/567433-zgody-nie-bedzie-ba-nawet-chwili-na-glebszy-oddech