Skoro dla „Gazety Wyborczej” Białoruś jest tak transparentna, to powinna to wykorzystać. Przecież stan wyjątkowy na terenie Polski nie zakazuje dziennikarzom „GW” jeździć do Łukaszenki i robić materiały na terenie Białorusi. Niech załatwią sobie z Łukaszenką, który - jak widać - jest dla nich bardziej wiarygodny niż strona polska - powiedział portalowi wPolityce.pl Witold Repetowicz, dziennikarz, prawnik i analityk specjalizujący się w tematyce Bliskiego Wschodu.
CZYTAJ TAKŻE:
Informacje o śmierci trójki imigrantów ochoczo powiela część polskich mediów. Między innymi „Gazeta Wyborcza”, pisząc o zwłokach kobiety znalezionych na terenie Białorusi. Dziennik, powołując się na relacje Białorusinów podaje, że polscy żołnierze mieli przeciągnąć ciało na teren Polski. Skąd tego rodzaju działania części polskich mediów, które nawet nie kryją się już z tym, że ich głównym źródłem informacji są służby reżimu Łukaszenki?
Witold Repetowicz: Powtarzanie wprost białoruskiej propagandy jest dezinformacją. To, że nie zaznaczono w tekście, że jest to propaganda białoruska, nie zmienia faktu. Tekst dotyczy zwłok rzekomo znalezionych na Białorusi. Niech zatem reporter „GW” pojedzie na Białoruś i zweryfikuje stwierdzenia reżimu w Mińsku. nie wiem, czy taka próba była podejmowana, nie zauważyłem jej w tekście. Takie przepisywanie komunikatów strony, która nas atakuje, jest skandaliczne.
Fakt, że tak chętnie podają dalej materiały białoruskich mediów dziennikarze „GW” tłumaczą tym, że ze względu na stan wyjątkowy na tereny przygraniczne nie dopuszczono polskiej prasy i telewizji.
Ta propaganda białoruska opisuje sytuację, która ma rzekomo miejsce na Białorusi. Chodzi o odnalezienie zwłok na terenie Białorusi, rzekomo miały być one przeciągane przez polskich funkcjonariuszy na tamtą stronę. To nie ma nic wspólnego z dostępem do granicy. Skoro dla „Gazety Wyborczej” Białoruś jest tak transparentna, to powinna to wykorzystać. Przecież stan wyjątkowy na terenie Polski nie zakazuje dziennikarzom „GW” jeździć do Łukaszenki i robić materiały na terenie Białorusi. Niech załatwią sobie z Łukaszenką, który - jak widać - jest dla nich bardziej wiarygodny niż strona polska.
Podczas konferencji prasowej szef MSWiA Mariusz Kamiński informował, że w przypadku jednego z imigrantów zmarłych na terenie Polski mogło dojść do podtrucia. Według relacji grupy uchodźców, zmarły mężczyzna miał wcześniej otrzymać od białoruskiego żołnierza tabletkę. Oczywiście czekamy jeszcze na wyniki badań toksykologicznych, ale czy możliwe jest, aby białoruskie służby podtruwały imigrantów bądź podawały im substancje psychoaktywne?
Po reżimie białoruskim można spodziewać się wszystkiego. Proszę pamiętać, że jeszcze w latach 90. Łukaszenka zlecił zamordowanie swoich bliskich współpracowników, np. Wiktora Gonczara, który utorował mu drogę do władzy, a potem przeszedł do opozycji. Łukaszenka osobiście wydawał rozkazy mordów politycznych. To powszechnie wiadome, że skoro na Białorusi możliwe były morderstwa polityczne, to tym bardziej możliwe są te dotyczące migrantów. Oczywiście póki co te informacje o podtruwaniu migrantów to wszystko kwestia domysłów, tym niemniej nie ulega wątpliwości, że po pierwsze reżimowi białoruskiemu zależało na tym, aby na granicy były trupy - już wcześniej Łukaszenka kierował imigrantów na bagna, skąd polska Straż Graniczna tych ludzi ratowała. Nie można więc wykluczyć, że służby białoruskie posunęłyby się do celowego zamordowania któregoś z migrantów, aby na granicy pojawiły się trupy. natomiast trzeba pamiętać o tym, że ofiary po naszej stronie to inna sprawa, a jedna rzekoma ofiara po stronie białoruskiej to inna sprawa.
To oczywiste, że jeżeli granica zostałaby otwarta, cel Łukaszenki zostałby zrealizowany i reżim białoruski ściągałby znacznie więcej osób. Teza że przepuszczenie kilkudziesięciu osób rozwiąże problem jest absurdalna i w zasadzie trudno zrozumieć logikę takiego myślenia.
Podczas wspomnianej konferencji po odprawie z dowództwem Straży Granicznej w Komendzie Głównej SG w Warszawie szef MSWiA zwracał uwagę na fakt, że mamy tu do czynienia wręcz z „międzynarodowym handlem ludźmi”, a po ewentualnym wpuszczeniu tej relatywnie niewielkiej grupy imigrantów, Łukaszenka sprowadzi kolejne osoby. O tym mówi się zresztą niemal od początku kryzysu. Premier Mateusz Morawiecki mówi już wprost o „zorganizowanym szturmie na polską granicę”. Dlaczego niektórzy - mimo coraz liczniejszych dowodów świadczących o tym, kto stoi za całą operacją i kim są ludzie koczujący na granicy - wciąż sugerują, że powinniśmy wpuścić imigrantów, bo jest ich tak niewielu?
Na pewno mamy do czynienia z atakiem demograficznym przeprowadzanym przez reżim białoruski. Skierowanie strumienia migracyjnego jest głównym elementem tego ataku, natomiast operacje propagandowo-dezinformacyjne są również jego częścią.
Wielokrotnie słyszymy również od części polityków i mediów, że polski rząd nie pomaga imigrantom, że służby są bezduszne, podczas gdy pomagamy na tyle, na ile możemy, a Łukaszenka wstrzymuje polski konwój z pomocą humanitarną. Z drugiej strony są głosy, że powinniśmy bronić granic, ale imigrantom pomóc. Czy to jest w ogóle możliwe w przypadku ludzi przebywających po stronie białoruskiej?
Polska może pomagać na swoim terytorium. Straż Graniczna ratowała ludzi, którzy znaleźli się na bagnach, gdzie zapędziły je służby białoruskie. Mogę tylko stwierdzić, że zarzuty dotyczące braku działań polskich władz, które odnoszą się do terenu Białorusi są absurdalne, bo polski rząd nie ma przecież władzy na terytorium Białorusi.
Wokół sytuacji na granicy narasta konflikt, wciąż podgrzewane są emocje, padają mocne, a nawet obraźliwe słowa, na przykład pod adresem funkcjonariuszy Straży Granicznej czy żołnierzy. Czy Łukaszenka nie cofnie się przed niczym, aby zdestabilizować sytuację w Polsce?
Tak jak powiedziałem, jeżeli jest odpowiedzialny za mordy polityczne i to nie ulega najmniejszej wątpliwości.; Trudno spodziewać się po kimś takim, aby miał jakiekolwiek opory w kwestii imigrantów.
Czy Pana zdaniem działania polskich władz są obecnie wystarczające? A może przyszedł czas, abyśmy zwrócili się o pomoc do UE bądź NATO?
Unia Europejska nie krytykuje działań polskich, nie słyszałem słów krytyki w kwestii ochrony granic. Myślę, że tutaj przede wszystkim niektóre osoby ze strony polskiej nie powinny przeszkadzać w działaniu polskich służb To byłoby w tym momencie ważniejsze od jakiejkolwiek pomocy zewnętrznej, która na obecnym etapie nie wydaje mi się konieczna, choć niewykluczone, że w kolejnym etapie będzie potrzebna.
Na pewno musimy wzmacniać zabezpieczenia graniczne. Najlepiej, aby powstała tam porządna bariera, porządny mur, który całkowicie uniemożliwiłby nielegalne przekraczanie granicy. Bo przecież granice państw są od tego, aby przekraczać je tylko w sposób legalny. Jeżeli ktoś uważa, że nie powinno być granic i każdy powinien przekraczać granicę polską tak jak mu się podoba, niech założy partię i wystartuje do Sejmu z takim postulatem. Musi jednak liczyć się z tym, że realizacja takich pomysłów skutkować będzie prawdopodobnie wykluczeniem Polski z UE, z Schengen. Unia Europejska ma pewne zasady przekraczania granic oraz ich ochrony, więc Polska ma w tym zakresie zobowiązania. Jeżeli tych zobowiązań nie będziemy realizować, nie będzie dla nas miejsca w UE. Zatem domaganie się otwarcia granic jest postulatem polexitu.
Bardzo dziękuję za rozmowę.
Rozm. JJ
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/567020-repetowicz-rezim-lukaszenki-chcial-trupow-na-granicy