Czy ktoś pamięta jeszcze finał kampanii przed majowymi wyborami do Parlamentu Europejskiego w 2019 roku? Sztabowcom opozycji wyszło wtedy z badań, że warto jeszcze o krok, minimalnie, ale wyraźnie, przesunąć się w lewo. Stąd poproszono o występ na konwencji publicystę Leszka Jażdżewskiego, który dał popis antyklerykalizmu rodem z pisemek Urbana.
CZYTAJ O TYM WIĘCEJ: Antykościelny amok redaktora „Liberté”! „Kościół używa krzyża jak pałki”; „Zaparł się Chrystusa”. I to wszystko w auli UW!
Przyrównanie katolików do świń taplających się w błocie zapadło mocno Polakom w pamięć.
Tusk poklepał Jażdżewskiego po ramieniu, wszyscy - peeselowcy też - klaskali. Tak oto plan lekkiej korekty politycznej zmienił się w polityczną wywrotkę.
Teraz na naszych oczach dzieje się to samo co do formy, choć skierowane w drugą ideową stronę. Przestraszony złym przyjęciem ekstremistycznych akcji i wypowiedzi partyjnych koleżanek i kolegów, prowokacjami na granicy, zapowiedziami „piłowania katolików”, Tusk zarządził: cała wstecz.
I ogłosił się katolikiem, patriotą, obrońcą granic. Mówił o tym z taką pasją, tak mocno, tak różnie od przekazów z ostatnich lat, że nie było chyba jednego widza, który nie miałby poczucia sztuczności, fałszu, kłamstwa. Tym bardziej, że gdyby Tuska słowa Nitrasa dotknęły, oburzyły, zareagowałby wcześniej. Miał kilka tygodni.
Zaryzykuję tezę, że to się nie uda. Zbyt topornie jest robione. I drugą, że Tusk utracił kluczową dla każdego lidera zdolność dokonywania wiarygodnych i spokojnych zwrotów politycznych. Duża partia polityczna to nie regatowy jacht, to tankowiec, który poddawany zbyt ostrym manewrom utyka na mieliźnie, przewraca się, rozpada.
Sądzę, że miotającą się od wściekłego antyklerykalizmu do żarliwego katolicyzmu Platformę czeka taki właśnie los.
W tym sensie możemy mówić o kryzysie polityczności Platformy. Stała się więźniem niecierpliwości Tuska, marzenia o jakimś nagłym przełomie, emocji i automatycznych odruchów radykalnego zaplecza.
Widać też, że Tuska dogania niezdolność do codziennej, ciężkiej politycznej pracy. Czuć, że wpada do partii na chwilę, nie rozumiejąc jej, nie znając realnych nastrojów wyborców. Traktuje ich jak ciemną masę, której szybko należy rzucić to, co nakazują sztabowcy. Ale to tak nie działa. Nie mówiąc już o dużej części mediów i środowisk wspierających PO, które tego zwrotu na dłuższą metę nie zaakceptują, bo dla nich „aborcja jest OK”, a kościoły przecież można i podpalać.
Wszystko to razem przypomina coraz bardziej sen wariata. Tusk mówił kiedyś, że nie znosi politycznych wizji. Teraz najwyraźniej zaczęły mu się śnić jakieś koszmary.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/566817-tusk-utracil-kluczowa-dla-kazdego-lidera-zdolnosc