Zmiana w konstytucji jest niepotrzebna, skoro Tusk jest pewny, że wygra najbliższe wybory, a wyjść z UE nie można od razu, a po dwóch latach.
Nie żaden przedstawiciel establishmentu, człowiek wysferzony i wyalienowany, rozpieszczony zarobionymi w ostatnich latach w Brukseli milionami przewodzi Platformie Obywatelskiej. I prowadzi ją do odzyskania władzy, o czym mówił podczas krajowej konwencji swej partii w Płońsku. To człowiek wzruszający się na widok i zapach chleba. Bo przypomina mu matkę, która ten chleb kroiła, a wcześniej kreśliła na nim znak chleba. Przypomina mu ciężką pracę, gdy był w młodości sprzedawcą chleba. A kiedy urodził mu się syn, zatrudnił się w kilku miejscach dodatkowo, żeby zarobić nie tylko na chleb. Tusk wie, że nawet w polityce „trzeba sobie łapy ubrudzić w ziemi”, a nie uprawiać jakieś salonowe fiu-bździu. On sobie „łapy brudził w ziemi”, więc wie. I aż szkoda, że podczas tych wzruszających opowieści słuchało go w Internecie ledwie kilkaset osób, w tym niżej podpisany (w telewizjach pewnie więcej).
Donald Tusk to jest wręcz „człowiek z chleba”. Dlatego od lat zna ceny pieczywa i mógł się tym popisywać przed Jarosławem Kaczyńskim i Polakami już podczas debaty przed wyborami parlamentarnymi w 2007 r. Tusk zna cenę chleba także w 2021 r., i to jest wystarczający powód, żeby znowu rządzić Polską. Władysław Gomułka też świetnie znał ceny chleba i w ogóle wszystkie ceny, łącznie z tymi nawozów sztucznych i żywca wieprzowego. A taki Mateusz Morawiecki „kluczy”, gdy pytają go o ceny chleba. I Donald Tusk znalazł nawet prawidłowość: najlepiej pytać polityków PiS o ceny chleba, gdy one rosną, bo wtedy się okazuje, że zaraz tracą władzę. A to, że nawet, gdy ceny ostatnio rosły, wciąż można kupić dużo więcej chleba za przeciętną pensję nie jest w ogóle ważne. Na pewno cenę chleba znają Joe Biden, Angela Merkel i Emmanuel Macron. Gdyby nie znali, dawno by nie rządzili. Znajomość ceny chleba to fundament polityki. I wszystkiego innego (przepraszam, sam nie znam, bo istnieje duży rozrzut i nieogarniony asortyment, więc nie chce mi się zapamiętywać setek liczb).
Żona Małgorzata chyba z trudem poznawała męża Donalda słuchając go występującego w Płońsku, bo w swojej autobiograficznej książce „Między nami” nakreśliła całkiem inny jego obraz z dawnych czasów. Raczej lekkoducha niż człowieka „łapy brudzącego w ziemi” i recytującego ceny chleba nawet nocą. Prawdziwy musi być jednak ten obraz z opowieści Donalda Tuska w Płońsku, bo od czasu jego książki „Szczerze” serwuje Polakom tylko prawdę. Jako człowiek mówiący wyłącznie prawdę mógł sobie pozwolić na wytknięcie premierowi Mateuszowi Morawieckiemu „dużej wyobraźni”. No i fundamentalnej nieznajomości cen chleba. Szkoda, że nie ziemniaków i marchewki oraz koperku, ale wszystko przed nami. Tym bardziej że taki poseł Marek Suski nie zna nawet cen masła.
Jako „człowiek z chleba” Donald Tusk doszedł do jedynej możliwej konkluzji, wprost wynikającej z cen chleba: „oni orżną ludzi, zarżną gospodarkę i wyrżną lasy, chyba że przerżną wybory”. A przerżną, gdy PO będzie się czytać „pełna odpowiedzialność”. Dlatego „człowiek z chleba” zaapelował, by uważać na słowa, np. kiedy chce się „opiłowywać katolików”. Bo przecież „wszyscy jesteśmy katolikami”, z Donaldem Tuskiem na czele. A czy mogłoby być inaczej, skoro ksiądz obecny na chrzcinach wnuczki Tuska popiera PO? Nie można też napadać na funkcjonariuszy Straży Granicznej i żołnierzy, tylko na władzę, która jest nad nimi. Weźcie to sobie do serca Klaudio Jachiro i Franciszku Sterczewski, o sympatykach Władysława Frasyniuka nie wspominając!
Donald Tusk nie tylko przestrzegł ludzi z własnej partii, ale też oświecił Pawła Kukiza. Fakt, że PiS spowodowało uchwalenie ustawy antykorupcyjnej, na której Kukizowi zależało, to podstęp. Po to przyjmuje się ustawy przeciwdziałające korupcji, żeby kraść. PO nie przyjmowała, to nie kradła. A naiwny Paweł Kukiz wierzy, że jest odwrotnie. W dodatku ta ustawa będzie działała dopiero wtedy, gdy PiS straci władzę. A wtedy będzie niepotrzebna, bo wiadomo, że PO nie kradnie. A Kukiz jest naiwny zapewne dlatego, że z niego „taki parlamentarzysta jak z Jarosława Kaczyńskiego rockandrollowiec”.
„Człowiek z chleba” jako osoba szczera i empatyczna (wyraźnie podkreślał znaczenie empatii) w końcu doszedł do kluczowego wniosku. Jak się nie zna cen chleba i nie jest „człowiekiem z chleba”, to musi się dojść do Polexitu. A Donald Tusk nie tyle przypuszcza, co wie, że „ONI chcą wyprowadzić Polskę z Unii Europejskiej”. Już wiele lat temu był „świadkiem, że ONI tego chcieli”. A jak można chcieć „dziejowej katastrofy dla Polski”, szczególnie w okolicach 17 września? I nie wolno dać się zwieść uchwałom, iż jest odwrotnie. „Człowiek z chleba” wie, że nie jest i otwiera oczy niedowiarkom, gdyż on zrozumiał, co robi ten miś.
ONI chcą tym misiem wyprowadzić Polskę z UE, w dodatku nocą. Zwołają posiedzenie Sejmu na jakąś noc i przegłosują wyjście zwykłą większością. I nawet Kukiza nie potrzebują (strasznie muzyk zalazł Tuskowi za skórę). Ale „człowiek z chleba” ma na to sposób: trzeba zmienić treść art. 90. konstytucji. On dotyczy „przekazania uprawnień organizacji międzynarodowej” (warunków ratyfikacji umów międzynarodowych). I tam powinien się znaleźć zapis, że wypowiedzieć umowę o „przekazaniu organizacji międzynarodowej lub organowi międzynarodowemu kompetencji organów władzy państwowej w niektórych sprawach” można większością dwóch trzecich głosów.
Faktycznie, można przegłosować zwykłą większością wypowiedzenie umowy międzynarodowej (w tym wypadku o akcesji do UE), ale zawdzięczamy to Donaldowi Tuskowi. To w szczycie jego rządów popierająca go większość parlamentarna przegłosowała zmiany w ustawie z 8 października 2010 r. „o współpracy Rady Ministrów z Sejmem i Senatem w sprawach związanych z członkostwem Rzeczypospolitej Polskiej w Unii Europejskiej”, a prezydent Bronisław Komorowski ją podpisał, i od stycznia 2011 r. wystarcza zwykła większość oraz notyfikacja przez prezydenta, żeby zdecydować o wystąpieniu z UE. Wystarcza, ale dopiero po dwóch latach, bo taki jest okres karencji przewidziany w Traktacie o Unii Europejskiej (art. 50 pkt 3 Traktatu o Unii Europejskiej). No to Donald Tusk chyba nie wierzy w zwycięstwo w wyborach w 2023 r., bo gdyby wygrał, mógłby wszystko odkręcić zanim miną dwa lata karencji.
Niezależnie od poziomu wiary w siebie i w PO, „człowiek z chleba” nie zadowolił się samym pomysłem zmiany konstytucji, ale postanowił założyć nelsona Jarosławowi Kaczyńskiemu. Ma się on na zmianę w konstytucji zgodzić „natychmiast”, bo jeśli nie, to Tusk będzie powtarzał, że wicepremier i prezes PiS chce wyprowadzać, choćby składał inne deklaracje. To wszystko jest oczywiście niepotrzebne, skoro Tusk wie, że wygra najbliższe wybory, a wyjść z UE nie można od razu, a po dwóch latach. Tusk miałby więc dość czasu, żeby jego rząd wycofał wniosek o wystąpienie z UE. Ale po co mówić ludziom prawdę, skoro chodzi tylko o to, żeby straszyć.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/566804-to-za-rzadow-po-umozliwiono-wyjscie-z-ue-zwykla-wiekszoscia