„To spowoduje bunt, który będzie musiał być gaszony przez rządy poszczególnych państw. Wydaje się więc, że ten projekt jest od strony politycznej prognozy nieprzemyślany” - mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl Józef Orzeł, polski polityk, filozof, menedżer, poseł na Sejm I kadencji, założyciel Klubu Ronina, komentując „Fit for 55” oraz imperialną, gospodarczą i ideologiczną politykę Niemiec.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Szydło odpowiada na orędzie szefowej KE: „Fasada naszego europejskiego domu jest piękna, ale wewnątrz panuje bałagan”. WIDEO
wPolityce.pl: Powszechnie wiadomo, że Niemcy zadbały, aby Unia Europejska realizowała imperialne, gospodarcze cele Niemiec. Pytanie, czy w tej chwili nie poszli na skróty i czym to się skończy?
Józef Orzeł: W jakiej sprawie?
Chodzi mi m.in. o kwestię „Fit for 55” i tłamszenie unijnych gospodarek po to, żeby niemiecka gospodarka mogła się wybić, szczególnie po pandemii, kiedy Polska jednak stanowi dla Niemiec sporą konkurencję.
Są dwa aspekty. Pierwszy - to jest projekt i jeśli o to chodzi, to sama logika tego projektu uderzy we wszystkie gospodarki wszystkich krajów Unii, łącznie z Niemcami. Zacznie się od najbiedniejszych – to ich dotknie przede wszystkim wzrost cen energii. To spowoduje bunt, który będzie musiał być gaszony przez rządy poszczególnych państw. Spowoduje różne napięcia w różnych krajach i inne ukształtowanie się sceny politycznej. Mamy na razie przykład tego, że można sobie z takim buntem dać radę – to jest Francja i żółte kamizelki (to był bunt z powodu wzrostu cen paliw wynikającego z podatku nałożonego przez rząd) – podobna sytuacja jak w przypadku „Fit for 55”. Ale tu są dwa pytania: ile razy można taki błąd powstrzymać bez dużej zmiany na scenie politycznej, bez zmniejszenia wpływów władzy, albo upadku tej formacji, która rządzi. Drugie pytanie – co będzie – a to jest pewne – jak te bunty żółtych kamizelek zaczną się organizować w skali całej Unii. Wydaje się więc, że ten projekt jest od strony politycznej prognozy nieprzemyślany.
Jest jeszcze drugi punkt: ale co naprawdę się dzieje? Otóż naprawdę w zeszłym roku Niemcy zużyły więcej węgla do produkcji energii niż w poprzednim roku – w 2020 zużyły więcej niż w 2019. To oznacza, że Niemcy nie są żadnym liderem w tej sprawie i że do bilansu energetycznego już w tej chwili brakuje im sporo. W tamtym roku Niemcy raz były bardzo blisko blackoutu z powodu braku wystarczającej ilości energii i musiały się posiłkować dużym importem, także z Polski, bo te wszystkie sieci są połączone. W związku z tym te napięcia mogą się pojawić i w samych Niemczech między społeczeństwem, tymi biedniejszymi, a władzą, ale też samej władzy. Jest jeszcze punkt trzeci, o którym nic konkretnego powiedzieć nie mogę, ale to jest tak, że jeżeli ceny energii bardzo rosną, to powoduje to inflację i wzrost cen w innych sektorach, a to może spowodować napięcia społeczne w tych innych sektorach, na przykład w rolniczym czy w dużym biznesie, który zużywa dużo prądu itd. Wydaje się więc, że to jest plan ideologiczny, motywowany biznesowo, ale nieprzemyślany do końca. Pytanie, czy europejscy politycy, którzy więcej myślą, spróbują się oddzielnie zorganizować? Nie widać kompletnie takiego pomysłu. Na razie i Komisja Europejska i Parlament Europejski są gorącymi, fanatycznymi wręcz zwolennikami tej zielonej rewolucji.
Co ciekawe w tym wczorajszym orędziu von der Leyen o energetyce o zielonej rewolucji właśnie było mało, a już na pewno nie wiadomo, jak konkretnie sobie z tym dać radę.
A czy to nie jest tak, że założono, że kwestię ewentualnych buntów społecznych rozwiąże się poprzez odpowiednie sformatowanie społeczeństw z użyciem konkretnej ideologii i dla konkretnej ideologii?
Już się nie zdąży tego zrobić, aczkolwiek bardzo się starają. Zapominają o takiej starej Engelsowskiej zasadzie: primum vivere deinde philosophari – najpierw żyć, a potem filozofować. Najpierw mieć co jeść, a potem zajmować się ideologią, czy rzeczami ideologicznymi czy aksjologicznymi i tu żadna ideologia nie pomoże, kiedy ludziom zabraknie prądu, albo chleba.
Ale przecież ta świadomość musi się w jakiś sposób przebijać, a jednak mimo wszystko środowiska lewicowe mają – chociażby w Niemczech – silne poparcie.
Przecież w komunizmie można to, co pani powiedziała, zacytować – władza wiedziała, że naród niezadowolony, chleba i mięsa nie starczy, a mimo to robili swoje. Ideologia to ideologia. Szczególnie jeżeli za nią stoi twardy interes elity władzy. Natomiast to nie od tej strony przyjdzie refleksja, nie od strony władzy ani ideologów, tylko od społeczeństwa, od ludzi biedniejszych.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Anna Wiejak
CZYTAJ TAKŻE:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/566566-fit-for-55orzel-refleksja-przyjdzie-od-ludzi-biedniejszych