Były premier potwierdził fikcję unijnej praworządności, opierania się na traktatach i przestrzegania demokratycznych procedur.
Donald Tusk najwyraźniej wciąż jest na kampusie Rafała Trzaskowskiego i nadal jest ofiarą opisywanej przeze mnie na naszym portalu „orgii prawdy”, która tam dopadła niektórych. W rozmowie na antenie TVN24 powiedział trzy rzeczy, z których tylko jedna tłumaczy szczerość. Ta kwestia to opowieści dziwnej treści o Nord Stream 2 i jego bohaterstwie w rozmowach z Angelą Merkel. Bohaterstwie zakonspirowanym, bo jeśli nawet w tych rozmowach padały argumenty o szkodliwości niemiecko-rosyjskiej inwestycji (francuscy i holenderscy wspólnicy nie mieli wiele do gadania), absolutnie nic z tego nie wynikło.
Nord Stream 2 ukończono, a teraz można Rosji i Niemcom skoczyć na ładownicę. Zaś Tusk jako premier Polski do 22 września 2014 r., a potem przewodniczący Rady Europejskiej (do 30 listopada 2019 r.) nie może się pochwalić nawet cieniem efektu swego rzekomego sprzeciwu. Albo Donald Tusk nie miał nic do gadania, albo obecnie robi Polakom wodę z mózgu. Możliwe są zresztą oba warianty.
Tusk opowiedział o swoim rzekomym sprzeciwie na kilka dni przed pożegnalną wizytą Angeli Merkel w Warszawie tylko dlatego, że wiedział, iż będzie to przedmiotem rozmowy pani kanclerz z premierem Mateuszem Morawieckim. Jako szef PO uznał, że nie może w polskiej polityce, szczególnie w kontekście kolejnych wyborów parlamentarnych, funkcjonować jako chłopiec na posyłki Angeli Merkel. W dodatku taki, który dla Polski nie jest w stanie efektywnie nawet palcem kiwnąć. Dlatego udaje Konrada Wallenroda albo Hansa Klossa. To jednak tylko groteska, skoro jako J-23 nie miał na nic wpływu albo został kompletnie zignorowany.
Tłumaczenie w sprawie Nord Stream 2 wydaje się politycznie zrozumiałe. A nawet szczegóły się takie wydają, czyli zamówienie sobie w TVN24 anteny w odpowiednim czasie. Nie jest to wszystko za grosz wiarygodne, ale można dostrzec w tym jakiś polityczny i wyborczy sens. Tym bardziej że 26 września 2021 r. są w Niemczech wybory, Angela Merkel za chwilą przestanie być kanclerzem i nawet tylko deklaratywne podskakiwanie Donalda Tuska swojej patronce nie będzie miało dla niego żadnych konsekwencji. Gdyby to samo powiedział publicznie, gdy Merkel była w pełni swej potęgi, miałoby to jakieś znaczenie. Dziś potwierdza tylko tchórzostwo, bo prężenie muskułów tuż przed przejściem Merkel na polityczną emeryturę jest po prostu infantylne.
Dwie pozostałe sprawy, w których Donald Tusk poddał się orgii prawdy nie czynią z niego bohatera, natomiast potwierdzają to, o czym i tak wszyscy rozsądni uczestnicy i komentatorzy polityki dobrze wiedzą. Pierwsza taka oczywista prawda to przyznanie, że nasz zachodni sąsiad kieruje się „egoistycznym interesem niemieckim”. Donald Tusk jako szczery demokrata i Europejczyk „egoistycznym interesem polskim” nie miał najmniejszego zamiaru się kierować. On chyba nawet nie wie, co to jest polski interes, niezależnie od tego, czy egoistyczny czy jakikolwiek inny.
Niemcy i wszyscy inni, którzy się szanują, kierują się „egoistycznym interesem” narodowym, tylko Donald Tusk udaje zucha – nie w sensie kogoś odważnego, tylko należącego do najmłodszej grupy harcerskiej. Przyznanie wpływu „egoistycznego interesu niemieckiego” na to, co się dzieje w UE i w relacjach UE z innymi państwami, jest kompletną żenadą, skoro samemu się nie tylko nie potrafi tym kierować, ale nawet uznaje za coś niestosownego. Donald Tusk nie udaje tu zresztą naiwniaka, tylko pokazuje, że się fundamentalnie nie nadawał na reprezentanta polskich interesów, skoro nigdy nie chciał ich bronić. Nie z powodu swej szlachetności, altruizmu i przywiązania do demokratycznych wartości, lecz ze strachu i oportunizmu. Karierze wszak by to nie pomogło.
Druga oczywista prawda, którą Donald Tusk potwierdził, to fikcja unijnej praworządności, opierania się na traktatach i przestrzegania demokratycznych procedur. Popisując się swoimi wpływami i opowiadając baśnie z mchu i paproci na temat tego, jako to załatwi zakulisowo, by Polski nie karać finansowo i nie wstrzymywać funduszy dla naszego kraju, Tusk przyznaje, że operacyjnie instytucje UE działają jak mafia. Jak chłopcy z ferajny z filmu Martina Scorsese. Traktaty, zasady i procedury są dla naiwnych albo głupich, a decydujące jest zakulisowe załatwiactwo.
Megatony hipokryzji i bajdurzenia o praworządności wynikającej z wartości europejskich i europejskiego prawa to największy pic na wodę fotomontaż. To służy tylko do gnębienia tych państw, które nie chcą się na mafijnych układach opierać, czyli nie chcą uznać władzy mafijnych ojców. Gdy jednak się w mafijne układy wejdzie i przestrzega hierarchii, nie ma problemów. I rządy Donalda Tuska większych problemów nie miały.
Oczywiście przychylność chłopców z ferajny kosztuje jakiś haracz. Trzeba się opłacać, żeby być uznawanym za swego i dostąpić zaszczytu klepania po plecach. W wypadku Polski haracz za bycie grzecznym wobec mafijnych układów i hierarchii był bardzo wysoki, bo liczony w setkach miliardów złotych. To straszna cena akceptacji przez mafię. Rząd PiS haraczu płacić nie chciał, dlatego został potraktowany, tak jak mafia traktuje niepokornych.
Jeśli Donald Tusk otwarcie przyznaje, że w UE sprawy załatwia się tak jak robią to chłopcy z ferajny, ściąga na siebie bardzo poważne oskarżenie. Dlaczego wiedząc to wszystko nic nie zrobił? A jako przewodniczący Rady Europejskiej powinien. Gdyby zaś było to nieskuteczne, powinien się rzucić Reytanem i spektakularnie podać do dymisji. Tylko, że to było tak prawdopodobne jak seryjne wygrywanie przez Lecha Wałęsę w totka. Tusk po to dostał świetnie płatną posadę, żeby chłopcy z ferajny mogli robić, co chcą.
Smutne, żałosne i żenujące są wyznania byłego polskiego premiera. Dowodzą one przecież, że był i jest kompletną marionetką. Że nawet jak coś zauważył, to nie był w stanie nic zrobić. Albo uznawał, że taki jest odwieczny porządek, więc nie warto się wychylać. Tym bardziej że będą premie za taką postawę. I ktoś taki znowu aspiruje do najwyższych stanowisk w Polsce. Polska i Polacy absolutnie na to nie zasługują.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/565933-donald-tusk-przyznal-w-tvn24-ze-byl-tylko-marionetka