„Do tej pory trudno było oczekiwać od pana Heiko Maasa wsparcia i pomocy dla Polski. Ale zakładajmy, że jemu chodzi o to, że tak jak cała UE czy wcześniej wielu komisarzy uznali, że polska granica jest granicą UE i trzeba jej strzec i trzeba udzielić wsparcia Polsce” - mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl eurodeputowany Witold Waszczykowski (PiS), były minister spraw zagranicznych, odnosząc się do deklaracji Heiko Maasa o gotowości pomocy „polskim przyjaciołom” w sytuacji kryzysu migracyjnego na granicy z Białorusią.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Szef niemieckiego MSZ po stronie Polski ws. granicy z Białorusią: „Nie zostawimy naszych polskich przyjaciół samych sobie”
wPolityce.pl: Minister spraw zagranicznych Niemiec Heiko Maas zapowiedział, że Niemcy nie pozostawią swoich polskich przyjaciół samych wobec kryzysu na granicy z Białorusią. „Pomogli” nam już Nord Streamem, w związku z tym, jak odbierać takie zapowiedzi?
Witold Waszczykowski: Pytanie, kogo on uważa za przyjaciół w Polsce. To mnie martwi, kto jest przez niego uważany za przyjaciela w Polsce i komu on w związku z tym chce pomagać?
To jest dobre pytanie. To rzeczywiście brzmi dość dwuznacznie.
No właśnie. Do tej pory trudno było oczekiwać od pana Heiko Maasa wsparcia i pomocy dla Polski. Ale zakładajmy, że jemu chodzi o to, że tak jak cała UE czy wcześniej wielu komisarzy uznali, że polska granica jest granicą UE i trzeba jej strzec i trzeba udzielić wsparcia Polsce. Zakładam, że też Litwie i Łotwie. Także miło z jego strony. Warto porozmawiać, w jaki sposób chce tą pomoc zrealizować.
Może taką optymalną pomocą w tej sytuacji byłoby po prostu zamknięcie Nord Stream 2? Przecież te pieniądze z gazu napędzają rosyjskie działania.
Tak, ale to jest w tej chwili oczywiście nierealne. O tym można porozmawiać z panią Merkel. Podobno wybiera się do Polski – chyba jutro nawet. Także jestem bardzo ciekaw, jak ona wytłumaczy to wszystko stronie polskiej – gaz itd. Natomiast wracając do pana Heiko Maasa, na pewno jakąś pomoc materialną itd., budowanie ogrodzenia, jakichś elektronicznych zapór czy czujników – to oczywiście bardzo chętnie możemy przyjąć. Natomiast nie przyjmiemy jakiegoś Grenzschutzu, który by miał strzec polskiej granicy.
Na pewno nasz minister spraw zagranicznych mu odpowie. Warto, żeby odpowiedział w sposób pozytywny i zachęcił go do przedstawienia jakiejś oferty.
Akurat mam wątpliwości, czy przyjmowanie na polską granicę niemieckiej elektroniki to jest dobry pomysł pod względem wywiadowczym…
Niemcy będą mieli również terminal u siebie. To już nasi spece powinni w takim układzie to sprawdzić na tyle, żeby oczywiście ta elektronika nie działała w kilku kierunkach. Ale to nie musi być elektronika. Może być co innego. Warto natomiast nie odrzucać a priori, tylko porozmawiać, na czym ta oferta pomocy miałaby polegać.
Czy jest Pan w jakiś sposób zaskoczony tą deklaracją?
Biorąc pod uwagę atmosferę w Brukseli wokół tej hybrydowej akcji służb białoruskich przeciwko Polsce, Litwie i Łotwie, biorąc pod uwagę, że komisja spraw zagranicznych uznała, że to jest akcja hybrydowa przeciwko całej Unii Europejskiej, to nie powinienem być zaskoczony. Uznaliśmy w komisji spraw zagranicznych, że cała UE powinna odpowiedzieć solidarnie i przeciwstawić się tej akcji hybrydowej. Mam natomiast nadzieję, że nie skończy się na retoryce, ale że za tym pójdą jakieś konkretne oferty i będziemy to rozważać.
Trzeba pamiętać, że ochrona granic to jest podstawowy interes bezpieczeństwa państwa i jest to tylko i wyłącznie prerogatywa państwa członkowskiego. Tutaj nie ma mowy o wpuszczeniu jakichś inspektorów, Frontexu itd. Oni mogą zbierać jakieś dane – myślę tutaj o Frontexie, bo jest to w zasadzie taki think tank analityczno-informacyjny.
Z zaciekawieniem przyjmuję tę wypowiedź Heiko Maasa, bo do tej pory mało było ze strony Niemców jakiejś chęci pomocy stronie polskiej, w czymkolwiek.
Właśnie. Rodzi się w tym momencie pytanie, czy ta deklaracja pomocy nie ma drugiego dna? Czy Niemcy nie będą próbowały pod pretekstem tej pomocy ugrać czegoś dla siebie?
Jeśli chodzi o ugranie, to może to jest obawa, że tuż przed wyborami chcą zadeklarować jakąś pomoc, aby znowu ich nie oskarżono, że nie robią nic i doprowadzą do tego, że jakaś fala uchodźców wedrze się do Europy, głównie do Niemiec jako najbardziej bogatego kraju, gdzie jest największa oferta pracy. Być może więc, jeśli chodzi o to drugie dno, to jest właśnie tego typu retoryka przed wyborami. Może się okazać, że po wyborach, jak wszystko pójdzie dla nich właściwie i koalicja CDU-SPD przetrwa, to zmienią zdanie i wycofają się z pomocy, albo ta pomoc będzie jakaś symboliczna, niewarta przyjmowania. Nie sądzę, żeby dzisiaj, przed wyborami – myślę tutaj o drugim dnie - oni chcieli doprowadzić do jakiegoś otwarcia naszych granic i wpuszczenia, nawet jeśli pamiętamy, że wśród lewicowych polityków – a przecież Heiko Maas należy do SPD czyli to jest lewica – jest to myślenie, żeby przeorać system społeczno-socjalny Europy dużą falą imigrantów i przeorać i zakopać wszelkie tradycyjne normy i standardy Europy z chrześcijaństwem włącznie. Tak daleko bym nie podejrzewał Heiko Maasa, że za tym stoją takie knowania, takie argumenty.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Anna Wiejak
CZYTAJ TAKŻE:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/565867-waszczykowski-pytanie-kogo-maas-uwaza-za-przyjaciol