Donald Tusk opowiedział się przeciwko NordStream 2. Mocno, stanowczo, wyraźnie i głośno. Niestety, trochę za późno, w momencie, gdyby inwestycję poparły faktycznie Stany Zjednoczone, i gdy jest właściwie ukończona. W czasie, gdy słowa ówczesnego unijnego notabla mogły mieć znaczenie, mogły wpłynąć na bieg spraw - milczał. Nie grzmiał, nie alarmował, nie przestrzegał. Dziś twierdzi, że robił to zakulisowo, w rozmowach z Angelą Merkel. Portal wPolityce.pl tak opisuje ten fragment wywiadu przewodniczącego Platformy:
Dodał, że „Angela Merkel bardzo często w rozmowach w cztery oczy mówiła: ‘Tak, ja wiem, że to jest złe dla Unii Europejskiej’, i że to nie ona podejmowała pierwotną decyzję, ale decyzja już jest na takim etapie, że ona nie może się z tego wycofać’. Pytany, jak ocenia taką postawę, Tusk powiedział, że negatywnie i uważa, iż to wbrew interesom UE „jako całości, nie mówiąc już o Polsce czy Ukrainie”.
To coś rzeczywiście symbolicznego: Tusk uważał, że może Merkel zwrócić uwagę, ale tylko w cztery oczy. Nie podjął działań, które powinien był podjąć: realnie nie mobilizował europejskiej opinii publicznej, mediów, innych państw. A był przecież wówczas najpierw szefem Rady Europejskiej, a później szefem Europejskiej Partii Ludowej. Miał narzędzia, by działać! Nie działał, co najwyżej - załóżmy na chwilę, że to relacja prawdziwa - szeptał po cichu w gabinecie. Działał tak, jak działa lojalny podwładny wobec przełożonego.
W wypowiedzi Tuska o Nord Stream2 ciekawy jest także kolejny passus:
Mówiłem to wiele razy, jako szef Rady Europejskiej, jako polski premier - uważam, że to jest błąd, i to błąd z kategorii niewybaczalnych, bo z bardzo poważnymi konsekwencjami; błąd wynikający z egoistycznie rozumianych niemieckich interesów.
„Egoistycznie rozumiane niemieckie interesy” - to jednak nowość w słowniku byłego premiera. To coś takiego istnieje? Berlin nie jest samym dobrem, czystym złotem? Potrafi grać brutalnie, bezwzględnie, cynicznie? Ale jeśli tak, to czy można wiarygodnie założyć, że tylko w tej sprawie? Że w innych kwestiach nie przebierają własnych interesów w unijne szatki?
Cóż, Donald Tusk wie, jak jest, wolał jednak udawać, że tego nie widzi. Z tego punktu widzenia jego dzisiejsze słowa są więcej niż cenne. Pewnie się po prostu wymsknęło, ale cóż, stało się. Potwierdził, że „nieznośne bachory” - jak określił dziś PiS - mają po prostu rację.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/565852-tusk-przyznal-ze-istnieje-egoistyczny-interes-niemiecki