„Największym niebezpieczeństwem byłaby swoboda otrzymywania wiadomości o sytuacji na granicy i stopniu gotowości polskich służb w czasie realnym. Dla kogoś, kto chciałby „wyciąć jakiś numer”, to informacje wprost bezcenne” – mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl dr Rafał Brzeski, specjalista ds. bezpieczeństwa, komentując pomysły wpuszczania dziennikarzy do strefy objętej stanem wyjątkowym.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Moskwa i Mińsk prężą muskuły, służby ostrzegają! Inauguracja manewrów Zapad-2021. „Scenariusze antynatowskie i antypolskie”
Wprowadzenie stanu wyjątkowego na granicy z Białorusią uniemożliwia prowadzenie stamtąd relacji medialnych. Rozpoczynają się manewry Zapad-21. Jakie zagrożenia stwarzałaby obecność dziennikarzy w tamtym rejonie?
Dr Rafał Brzeski: Największym niebezpieczeństwem byłaby swoboda otrzymywania wiadomości o sytuacji na granicy i stopniu gotowości polskich służb w czasie realnym. Dla kogoś, kto chciałby „wyciąć jakiś numer”, to informacje wprost bezcenne. Kiedy walił się komunizm i kruszono Mur Berliński dla kierownictwa CIA głównym źródłem informacji była nadająca na żywo telewizja CNN. Relacje tej samej sieci z obozu Borysa Jelcyna bacznie śledzili najwyżsi funkcjonariusze KGB, aby się odpowiednio „ustawić” podczas puczu „twardogłowych” kierowanego przez Władimira Kriuczkowa.
W Polsce funkcjonują polskojęzyczne media rosyjskie. One są zadaniowane z Kremla. Czy w tej sytuacji należałoby się spodziewać, że dziennikarze wysłani na odcinek granicy objęty manewrami mogliby tam wykonywać misje inne niż informowanie opinii publicznej?
A ma Pani jeszcze jakieś wątpliwości? Dziennikarzy i oficerów operacyjnych służb wywiadowczych łączy zbieranie informacji i wola dotarcia do prawdy. Dzieli w zasadzie tylko charakter pracodawcy i stopień wyszkolenia. Niektórych jeszcze etyka zawodowa i moralność, ale ta grupa jest na wyginięciu.
Obecnie w mediach społecznościowych trwa kampania ocieplania wizerunku Rosji. Sputnik robi to chociażby poprzez publikację wzruszających filmików z udziałem zwierząt, co ewidentnie jest obliczone na stworzenie dobrego wizerunku tej stacji. Co to może zwiastować?
Nic dobrego. Raczej grubą prowokację, po której mateczka Rosja będzie przedstawiana jako miłująca pokój, ludzkość i środowisko, a w zamian brutalnie traktowana przez troglodytów.
Czy nie dziwi Pana stanowisko rzecznika praw obywatelskich prof. Marcina Wiącka, który uważa, że skutkiem stanu wyjątkowego jest niemożność relacjonowania przez media sytuacji na granicy polsko-białoruskiej, a także ograniczenia prawa dostępu do informacji publicznej?
Przykro mi, ale z takimi poglądami pan Profesor ustawił się w roli rzecznika interesów Rosji. To, co czynią lub nie czynią polskie instytucje odpowiadające za bezpieczeństwo państwa nie jest informacją publiczną. Wyobraża sobie Pani, że w trakcie dwutygodniowych „kryptologicznych manewrów”, przeprowadzonych w Biurze Szyfrów „Dwójki” w styczniu 1938 roku, kiedy odszyfrowywano w ciągu kilku godzin od przechwycenia około 75 procent niemieckich depesz nadawanych Enigmą, warszawskie dzienniki publikują codzienne relacje o sukcesach polskich kryptologów? Czy pan Profesor sobie wyobraża? Zachowanie w tajemnicy faktu rozpracowania Enigmy to sukces równy złamaniu jej szyfrów. Niemcy do końca wojny podejrzewali, ale nie mieli pewności, że ich szyfry zostały złamane. Przyjmuje się, że dzięki temu, wojna była krótsza o co najmniej 2-3 lata.
Czy dla bezpieczeństwa państwa nie należałoby jednak pozostawić w niejawności części informacji, nawet kosztem zaspokojenia ciekawości opinii publicznej?
Przysłowie mówi, że mowa jest srebrem a milczenie złotem. Bezpieczniej jest zachowywać tajemnicę niż paplać.
Rosyjski wywiad uważnie śledzi media, prowadzi tzw. biały wywiad. Czy takie podawanie wszystkiego do wiadomości publicznej nie skończyłoby się jakąś katastrofą, utratą elementu zaskoczenia przeciwnika, itp.?
Biały wywiad to podstawa pracy służb wywiadowczych. Szacuje się, że ponad 80 procent informacji zbieranych i analizowanych przez służby wywiadowcze pochodzi z jawnych źródeł. Były rezydent KGB w Londynie Oleg Gordiewski ujawnił, że większość wysyłanych do Centrali codziennych meldunków oficerów operacyjnych powstawała na podstawie informacji zaczerpniętych z mediów. W „drugą stronę”, to przecież dzięki wprawnemu „czesaniu internetu” dziennikarskie grupy śledcze Bellingcat oraz The Insider uzyskały i opublikowały dane personalne 305 osób powiązanych z tajną Jednostką Wojskową 26165, którą zachodnie służby uważają za główny ośrodek cyber-wojny GRU. Przykłady można mnożyć.
Czy to, że nie ma oficjalnych obserwatorów NATO na Zapad-21 (Rosja ich nie zaprosiła) oraz fakt, iż są to największe manewry od 40 lat pozwala przypuszczać, że ich celem wcale nie są ćwiczenia obronne?
Widocznie ćwiczone są przede wszystkim rozwiązania agresywne, a nie defensywne. Oczywiście są to działania agresywne będące odpowiedzią na prowokację. Inaczej być nie może. Według zgodnych szacunków w manewrach bierze udział od 100 do 200 tysięcy żołnierzy. Na mój gust, to trochę za dużo jak na ćwiczebną odpowiedź na prowokację. No ale przecież nie brakuje tych, dla których prowokacją jest fakt istnienia niepodległej Litwy, Łotwy, Estonii, a nawet Polski.
Czy można spodziewać się prób zburzenia pozimnowojennego ładu, co przewiduje chociażby Andrew Michta?
Ład ten już dawno zburzono. Zachód twierdzi, że zrobiła to Rosja. Zagarnęła Krym i Donbas dając wcześniej Ukrainie gwarancję nienaruszalności granic w zamian za oddanie głowic nuklearnych. Rosja twierdzi, że to Zachód przesuwając NATO na wschód od Odry.
O czym przede wszystkim powinniśmy pamiętać przed rozpoczynającymi się jutro rosyjsko-białoruskimi manewrami? Na co powinniśmy zwrócić szczególną uwagę?
Poskromić emocje i zachować rozsądek. Bezpieczeństwo wymaga chłodnej głowy i dużej dozy wyobraźni, jakie skutki może przynieść każdy ruch i każde słowo.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Anna Wiejak
CZYTAJ TAKŻE:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/565701-nasz-wywiad-media-na-granicy-dr-brzeski-ostrzega