Brutalna wojna Unii Europejskiej przeciwko Polsce trwa. Podobno Komisja Europejska ma wstrzymać przekazanie naszemu krajowi 57 miliardów euro. Tak miał stwierdzić komisarz ds. gospodarczych Paolo Gentiloni. Uruchomienie tych pieniędzy ma być uzależnione od wyroku polskiego Trybunału Konstytucyjnego w sprawie wyższości prawa polskiego nad unijnym. To, że Trybunał Konstytucyjny orzeknie wyższość prawa polskiego jest wysoce prawdopodobne, każdy kto zna się choć trochę na prawie polskim o tym wie. Podobnie orzekały trybunały w Niemczech, Francji i Hiszpanii. Nikt tym krajom niczym nie groził i niczym ich nie szantażował. W przypadku Polski jest inaczej.
Sprawa ma kilka aspektów. Jeżeli Paolo Gentiloni wypowiedział rzeczywiście takie słowa, to pojawia się tu w świetle prawa polskiego podejrzenie przestępstwa. Można bowiem domniemywać, że Komisja Europejska próbuje szantażem wpływać na decyzję niezależnego sądu polskiego (Trybunału Konstytucyjnego), za co grożą w Polsce trzy lata więzienia. Prokuratura polska powinna natychmiast przystąpić do badania sprawy.
Jeżeli Komisja Europejska snuje takie plany to łamie także prawo europejskie. Europoseł Ryszard Czarnecki w wywiadzie dla portalu „wPolityce.pl” (5 września b. r.) stwierdził:
Unijny komisarz, który zajmuje się budżetem, środkami unijnymi, Johaness Hahn z Austrii szereg razy jednoznacznie publicznie deklarował, także w Parlamencie Europejskim, że środki te mogą być zabrane, bądź zamrożone tylko tym krajom, które dopuszczą się korupcji środków unijnych. Nigdy taki zarzut nie był Polsce postawiony. Owszem, był stawiany mniej lub bardziej nieoficjalnie Węgrom i Czechom. Natomiast Polsce – nie. Patrząc więc w wymiarze formalnoprawnym, nie ma ku temu żadnych podstaw, a w związku z tym – żadnych obaw.
Ryszard Czarnecki w dalszej części swojego wywiadu podkreśla jednak, że instytucje unijne łamią, naginają i obchodzą wszelkie ustalenia traktatowe. W ostatnim czasie miało miejsce szereg posunięć europejskich gremiów o charakterze bezprawnym. Zwraca na to uwagę także euro poseł prof. Ryszard Legutko („wPolityce.pl”, 3 września b.r.), podkreślając także, że organy europejskie blokując w odniesieniu do Polski umowy w sprawie „covidowych pieniędzy”, występują przy okazji przeciwko nie lubianemu przez nie rządowi Zjednoczonej Prawicy w Polsce:
Kalkulacja jest taka, że jak tych umów nie będzie, to rząd straci poparcie społeczne. To jest pokaz zupełnego bezprawia, jakie panuje w UE. Po pierwsze nie ma czegoś takiego, jak wyższość prawa unijnego nad prawem narodowym. Nie ma tego nigdzie w traktatach jako zasady – nie jest to nigdzie sformułowane. Było sformułowane w traktacie konstytucyjnym, ale ten padł. Natomiast tu tego nie ma. Można się domyślać, że to prawo europejskie ma wyższość w sferach, gdzie według traktatów Unia ma wyłączne kompetencje. Tego się można domyślać, ale to zresztą nie jest kontestowane. Natomiast problem leży w tym, że Unia chce, żeby jej prawo miało bezwzględną wyższość, również wyższość nad konstytucjami narodowymi. To w praktyce oczywiście będzie oznaczało, że Unia będzie dyktować warunki krajom słabszym, ponieważ nie będzie zdolna, nie będzie śmiała, nie będzie miała możliwości, żeby dyktować warunki krajom silniejszym, takim jak Francja czy Niemcy, bo te będą mówić, że szanują swoją konstytucję.
I tu dochodzimy do sprawy kluczowej. W Unii są równi i równiejsi. Wszystkie wredne posunięcia gremiów europejskich wobec Polski i Węgier, w duchu wręcz komunistycznego bezprawia nie byłyby możliwe np. wobec Niemiec. Kraje starej Unii (i to właśnie z Niemcami na czele) wypowiedziały Polsce i Węgrom wojnę, nie tylko dlatego, że opierają się one wszechobecnym lewackim tendencjom i dbają o ochronę wartości chrześcijańskich. Robią to także dlatego, że gospodarka tych krajów jest poważną konkurencją dla ich interesów. Trzeba więc niszczyć ją rozmaitymi posunięciami. Prawo unijne jest stosowane, gdy jest to w interesie niemieckim. W przeciwnym przypadku stosuje się cwane i bezczelne wybiegi.
Polska niestety stosuje nadmiernie taktykę ustępstw i robienia dobrej miny do złej gry w przypadku brutalnych posunięć unijnych. W rezultacie Niemcom i Unii udało się w dużym stopniu storpedować nasze reformy sądownictwa. To wszystko rozzuchwaliło gremia unijne do szczętu. Z jednej strony wysyłane są sygnały dotyczące zablokowania nam owych 57 miliardów euro. Z drugiej strony Komisja Europejska informuje, że zdecydowała się na zwrócenie do Trybunału Sprawiedliwości UE o nałożenie kar finansowych na Polskę za nieprzestrzeganie decyzji w sprawie środków tymczasowych podjętych przez TSUE (trybunał ten zażądał natychmiastowego zawieszenia Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego).
„Trzeba powiedzieć dość”
Niestety w polityce trzeba w końcu powiedzieć dość. Wobec zbójeckich i łamiących prawo zarówno polskie, jak i europejskie posunięć unijnych, inspirowanych przez Niemcy, mamy mocne argumenty. Wprawdzie oznaczają one głęboki konflikt ze strukturami unijnymi, ale tak naprawdę, jeżeli rzeczywiście te 57 miliardów zostanie nam odebrane i w dodatku jeszcze ogłoszą nałożenie na nas jakichś haraczy, to nie mamy innego wyjścia. Co powinniśmy więc zrobić?
Po pierwsze ogłosić, w jakich kwestiach nie uznajemy w ogóle kompetencji TSUE i że opinia TSUE w tych kwestiach nas nie interesuje. Trzeba też przypomnieć, że polski Trybunał Konstytucyjny orzekł, że przepis traktatu unijnego, na podstawie którego Trybunał Sprawiedliwości UE zobowiązuje państwa członkowskie do stosowania środków tymczasowych w sprawie sądownictwa, jest niezgodny z konstytucją RP. W uzasadnieniu wyroku Trybunału Konstytucyjnego pojawiło się też stwierdzenie, że Unia nie ma prawa zastępować państw członkowskich w tworzeniu regulacji dotyczących ustroju sądów i gwarancji niezawisłości sędziów.
Po drugie oświadczyć, że w związku z tym nie będziemy płacić żadnych kar finansowych. Po trzecie ogłosić, że jeżeli wstrzymane zostanie wypłacanie 57 miliardów euro to odejmiemy sobie tę sumę od najbliższych składek unijnych.
Po czwarte – wobec Niemiec, które w największym stopniu inspirują antypolskie działania Unii Europejskich należy zastosować ich własne metody. Np. nałożyć na wyroby z mas plastycznych importowane do Polski (w wielkiej ilości z Niemiec) wymogi dotyczące zawartości szkodliwych substancji tak wyśrubowane, żeby Niemcy poczuli, że mają duże problemy. Podobne przepisy można nałożyć na szereg produktów przemysłu maszynowego, odzieżowego, chemicznego i spożywczego. I egzekwować je szczególnie wobec firm niemieckich. W razie protestów trzeba oświadczyć, że robimy to wyłącznie dla ochrony klimatu, zdrowia i środowiska naturalnego!
To jest wojna Unii Europejskie przeciwko Polsce. Jeżeli poddamy się od razu to zginiemy. Musimy podjąć rękawice, choć zapewne będzie nas to kosztowało. Ale wygramy tylko wtedy, gdy okażemy stanowczość. W tym gronie nikt bowiem nie liczy się ze strachliwymi!
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/565380-antypolska-wojna-unii-europejskiej
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.