„Zachód ma tę świadomość i chyba mamy ją wszyscy, że jeśli rozbije się rodzinę i postawi na indywidualizm, konsumpcjonizm, to tworzy się społeczeństwo, które jest łatwo sterowalne, którym można manipulować. Zupełnie inaczej niż społeczeństwo oparte na rodzinie, silnych fundamentach, wartościach, najsilniejszych więziach, które społecznie funkcjonują” - mówi portalowi wPolityce.pl Elżbieta Rafalska, eurodeputowana PiS, była minister rodziny, pracy i polityki społecznej.
CZYTAJ TAKŻE:
wPolityce.pl: Komisja Europejska oczekuje od władz lokalnych wyjaśnienia w sprawie rzekomych stref wolnych od LGBT, a raczej - uchwał, na podstawie których powstała zbitka medialna o „LGBT- free zones”.
Elżbieta Rafalska: Komisja Europejska po raz kolejny używa narzędzi nacisku na prowadzoną przez Polskę politykę, która pozostaje wyłącznie w kompetencjach państwa członkowskiego. Myślę, że samorządy i województwa nie powinny się obawiać zatrzymania środków z UE, jeśli ich prawdziwa argumentacja i właściwe intencje zostaną odebrane przez Komisję Europejską jako działania całkowicie uzasadnione.
Jakie działania należałoby podjąć w tej kwestii?
Mam wrażenie, a właściwie już nie wrażenie, tylko pewność, że dotychczas Komisja Europejska korzysta wyłącznie z argumentów opozycji, fake–newsów, medialnych informacji, a nie sięga do źródeł. Przed takimi działaniami powinniśmy prezentować stanowisko nieugięte, konsekwentne, pokazujące rację tych samorządów, które podejmują uchwały nieodnoszące się do środowisk LGBT, uchwały dotyczące funkcjonowania rodzin, ochrony dzieci - a więc spraw, do których nie tylko mają kompetencje, ale są do nich zobowiązane. Informacje, którymi posługuje się Komisja Europejska to absolutne przekłamania, one skupiają się wyłącznie na jednym elemencie - LGBT, który jest rozdmuchany aż do granic wytrzymałości. Bo przecież ani Polacy, ani samorządy, nie koncentrują się wyłącznie na tej problematyce. Najwyższa pora, żeby KE zaczęła liczyć się ze zdaniem tych, którzy podejmują uchwałę, nie pozbawiała ich praw i nie odbierała dobrych intencji. Obecnie jest bowiem szalenie nieufna i skupiona wyłącznie na głosach opozycji. Chociażby wizyta komisarz Jourovej pokazuje, gdzie są jej sympatie. To zbyt wymowne, aby nie protestować wobec takich sytuacji.
Czy sprawa LGBT może być dla Brukseli „podkładką” do odebrania Polsce funduszy z UE bądź też wstrzymywania decyzji ws. polskiego Krajowego Planu Odbudowy? Z jednej strony wydaje się, że odbudowa gospodarki po pandemii i kwestie światopoglądowe to dwie różne sprawy, z drugiej pojawiają się tego rodzaju sygnały.
Można uznać, że dzisiaj Komisja Europejska szuka też pretekstu, żeby Polsce zatrzymać jakiekolwiek pieniądze, aby dać jakieś żerowisko Parlamentowi Europejskiemu. Bruksela chce pokazać: tak, jesteśmy konsekwentni, przykładnie ukaraliśmy tę „niedobrą” Polskę, te samorządy, w których „opresyjna” partia ma większość i to rzeczywiście może być taka próba obłaskawienia Parlamentu Europejskiego, który - nie ma co tu ukrywać - strasznie naciska na przewodniczącą KE Ursulę von der Leyen, używając przy tym różnych gróźb, włącznie z odwołaniem obecnej KE. Może to być jedno z narzędzi takiej dodatkowej presji. Komisja wie również, że LGBT to w Polsce temat głośny, nośny - a przynajmniej według opozycji - taki, który da się poprowadzić.
Środowiska LGBT mówią wprost, że uważają Polskę za kraj homofobiczny i że ta homofobia ma charakter systemowy, że jest w pewnym sensie „autoryzowana” przez konserwatywne władze
A trzeba przy tym wyraźnie podkreślić, że w Polsce nie dzieje się osobom z kręgu LGBT żadna krzywda, nikt ich nie wyklucza. Nie ma stref wolnych od osób LGBT, są za to uchwały, które koncentrują się na rodzinie, funkcjonowaniu rodzin, a przede wszystkim też dzieciach i prawach do wychowania, poszanowania dla autonomii rodzin oraz prawie rodziców do decydowania w wielu aspektach, takich jak edukacja.
Dlaczego dla obecnych władz tak ważna jest troska o rodzinę? Wydaje się, że na tle Unii Europejskiej zdecydowanie wyróżniamy się w tej kwestii. A przecież przynależymy do wspólnoty państw, z których każde ma własny rząd, parlament, system prawny, także własną historię, kulturę, tradycję etc.. Przecież Unia Europejska jest wspólnotą różnorodną.
Zachód ma tę świadomość i chyba mamy ją wszyscy, że jeśli rozbije się rodzinę i postawi na indywidualizm, konsumpcjonizm, to tworzy się społeczeństwo, które jest łatwo sterowalne, którym można manipulować. Zupełnie inaczej niż społeczeństwo oparte na rodzinie, silnych fundamentach, wartościach, najsilniejszych więziach, które społecznie funkcjonują. Mamy do czynienia z dążeniem do pewnej rewolucji obyczajowej, to dzieje się na naszych oczach. Stosowane są różne narzędzia nacisku, którym nie możemy ulegać. Mamy prawo do decydowania o tych sprawach w Polsce, a Unia nie może przekraczać swoich kompetencji, nie może pozatraktatowo działać.
I czy na pewno musimy zgadzać się na wszystko, co ma etykietkę: „nowoczesne”, „zachodnie”, „europejskie”?
Zawsze, przez wiele lat wcześniej zazdrośnie zerkaliśmy na tzw. Zachód i ulegaliśmy pewnym niezweryfikowanym modom. Bywaliśmy też całkowicie bezkrytyczni. Najwyższa pora, żebyśmy wyrośli z tych kompleksów, nie uznawali, że to, co z Zachodu, jest zawsze lepsze, ważniejsze, tylko potrafili bronić swoich poglądów, wartości, pomysłów. Myślę bowiem, że Zachód w wielu kwestiach zabrnął zbyt daleko, nie ma ścieżki odwrotu od tych zmian, którew się dokonały.
Zaledwie kilka lat temu na Polskę wywierano naciski, aby przyjęła imigrantów według unijnego mechanizmu relokacji. Dziś mamy kolejny kryzys migracyjny, ale Zachód tym razem przyznaje nam rację - częściowo dlatego, że granice Polski to również granice Unii Europejskiej. Czy w przyszłości tak samo może być w przypadku np. ochrony rodziny?
Kiedy wchodziliśmy w 2004 r. do Unii Europejskiej, to z Polską wiązano określone nadzieje. Oczekiwano wówczas, że będziemy tym krajem, który pokaże Zachodowi rzeczy, takie jak rodzina, wiara, przywiązanie do tożsamości, że inni będą nam się przyglądać i może po nas czerpać i korzystać z tych wzorów. Niestety, w obecnym układzie politycznym Parlamentu Europejskiego dominują ugrupowania lewicowe, które chcą narzucić wszystkim swoją ideologię. Być może dla niektórych ten model jest bardziej zakamuflowany, w „białych rękawiczkach”, ale nie ma to znaczenia, bo z czasem może być tak samo odebrany jak zmiany, które proponował nam komunizm lub inne bardzo niebezpieczne ideologie.
Pytanie tylko, jak przekonać do swoich racji tę lewicowo-liberalną większość, która ma silne wpływy w Brukseli, a jednocześnie - często niewielką wiedzę na temat rzeczywistej sytuacji w Polsce
Powinniśmy mieć tu swoje stanowcze, twarde stanowisko i sądzę, że samorząd Województwa Małopolskiego nie ugnie się, podejmie próbę wyjaśnienia, uzasadnienia swoich uchwał. Niech urzędnicy z Brukseli po prostu przyjadą do Polski i zobaczą, bo naprawdę mamy twarde dane, które pokazują, jaka jest skala problemów związanych z nękaniem czy wykluczeniem osób LGBT, a później zobaczą, ile incydentów na tle homofobicznym mają takie kraje jak np. Holandia. Mam wrażenie, że w wielu sytuacjach tak naprawdę bronimy się sami, tylko, niestety, nie chodzi tu o to, aby przyznać nam rację, ale z góry skazać nas za rzeczy, które nie mają miejsca.
Bardzo dziękuję za rozmowę.
Rozm. JJ
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/565378-nasz-wywiad-rafalska-punktuje-ke-wsstref-wolnych-od-lgbt