Pamiętają państwo jeszcze podstawową mantrę opozycji i jej mediów po roku 2015? Szło to jakoś tak: Prawo i Sprawiedliwość wygrało przypadkiem, to się nigdy więcej nie powtórzy. A jednak, obóz Jarosława Kaczyńskiego wygrał potem wybory europejskie, samorządowe, a w 2019 roku wywalczył reelekcję - choć przejście Jarosława Gowina na stronę totalnej opozycji uczyniło większość parlamentarną bardziej kruchą.
A Andrzej Duda? On już na pewno, na 100 procent miał nie wygrać wyborów po raz drugi. Bo w 2015, dowodzono, po prostu Bronisław Komorowski miał spadek formy. Poza tym, to wybory bezpośrednie, zmobilizuje się miasta, młodych - i posprzątane. Co ciekawe, większość sondaży „potwierdzała” tę tezę. Przegrywać miał Duda z każdym kandydatem opozycji, nawet z celebrytami. Finał też znamy: opozycja wymieniła sobie nawet w czasie tamtego wyborczego maratonu kandydata, dała to, co uważała za swój największy atut, zmobilizowała się totalnie, sięgnęła po haniebne metody jak manipulacja tematem „ułaskawionego pedofila”. I przegrała.
Kolejne „końce PiS”
Te doświadczenia powinny nakazywać opozycji ostrożność w formułowaniu tez o przesądzonej już porażce prawicy, o tym, że to ona ma „oczywistą” większość. Bo owszem, w mediach, biznesie, wśród zachwyconego sobą establishmentu ma (i zawsze miała) większość zasobów. Ale mimo brukselskich prób narzucenia nam konieczności wybierania Tuska, w Polsce wciąż mamy demokrację. I każdy głos waży tak samo.
Skąd zatem bierze się ostatnio aż tyle wypowiedzi w tym stylu? Zaczął Donald Tusk już w pierwszym dużym wystąpieniu po powrocie rysując wizję większościowego obozu opozycyjnego, który potrzebuje tylko mocniej bić przeciwnika. Wezwanie zresztą zaowocowało jak na razie głównie wzrostem agresji i przemocy w życiu publicznym. To podstawowy efekt Tuska.
Teraz podejmuje tę narrację lewica. Adrian Zandberg stwierdza:
Wystarczy spojrzeć na średnią sondażową z ostatnich 8 - 9 miesięcy, która nie daje PiS szansy na to, by utrzymało władzę,
bo
Prawo i Sprawiedliwość zabije demografia, stopniowo, powoli, delikatnie ale w sposób dosyć oczywisty
a zatem
Prawo i Sprawiedliwość przegra następne wybory, choćby stanęło na uszach. Pytanie brzmi nie, jak odsunąć PiS od władzy, ale jaka będzie Polska po PiS.
Ciekawy (i nieprawdziwy) jest argument demograficzny - bardzo nieprzemyślany, używany nieustannie jednak w odniesieniu do prawicy od lat 90. Niedługo napiszę o tym więcej.
Podobne wątki, ogłaszające kolejny „koniec PiS” regularnie pojawiają się w tych dniach w polskiej prasie.
Dlaczego teraz?
Warto zastanowić się, dlaczego ta opowieść o przesądzonej już podobno klęsce Prawa i Sprawiedliwości pojawia się właśnie teraz? Chodzi oczywiście o wykreowanie przełomu po którym teza o „końcu PiS” zostanie przyjęta także przez zwolenników obozu. To rodzaj stałej wojny psychologicznej. Ale dlaczego właśnie teraz? **Sądzę, że przyczyny są trzy.
Po pierwsze, seria sondaży, która pokazuje wzrost poparcia dla Prawa i Sprawiedliwości. I to pomimo - a może właśnie dzięki - pożegnaniu z Jarosławem Gowinem. Nie są to jeszcze poziomy dające pewność samodzielnych rządów w przypadku wyborów, ale pozwalające o tym poważnie myśleć.
Po drugie, ujawniony niechcący na Campus Polska prawdziwy program opozycji (likwidacja szpitali, waluta euro, opiłowywanie katolików, Balcerowicz jako ekonomiczny autorytet) wymaga przekierowania emocji opinii publicznej na antypis, „jeb…. PiS” i odwrócenia uwagi od tego, co opozycja zamierza zrobić z naszym krajem i życiem.
Po trzecie, wyjście na jak szaleńczo proimigrancka jest większość opozycji, jak przebiera nogami, by osadzić tu miliony przybyszów z krajów dalekich kulturowo, przeraziło wielu także jej wyborców. Naturalną (choć cyniczną jednocześnie) reakcją tego obozu politycznego jest zatem wzmożenie agresji, języka mówiącego o rzekomym reżimie, na dodatek właśnie dogorywającym.
Kto naprawdę staje na uszach
Wszystko nieprawda, ale jeśli szukamy owego „stawania na uszach” to próbują tej sztuki właśnie aktorzy w tych operacjach.
Bo to, czy Prawo i Sprawiedliwość wygra wybory, rozgrywa się na zupełnie innych polach. Od jakości i energetyczności przywództwa w poszczególnych obszarach przez skuteczne wdrożenie rozwiązań Polskiego Ładu po zdolność do obrony państwa polskiego, tak na granicach jak i przed bezprawną presją brukselsko-niemiecką.
Coraz wyraźniej też widać, że wybór przed jakim staną Polacy będzie gdzieś tam na końcu sprowadzał się do pytania: czy wolisz, przy wszystkich wadach i zaletach, rządy Kaczyńskiego czy Tuska?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/565064-o-stawaniu-na-uszach-i-rzekomo-niemozliwej-wygranej-pis
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.