Według agencji Reuters, Komisja Europejska wstrzymuje przekazanie Polsce 57 mld euro, z czego 34 mld to tanie kredyty, a reszta - unijne dotacje. Agencja powołuje się na słowa unijnego komisarza ds. gospodarczych Paolo Gentiloniego, który powiązał kwestię Krajowego Planu Odbudowy z oczekiwanym rozstrzygnięciem Trybunału Konstytucyjnego w sprawie wyższości prawa polskiego nad unijnym:
Nie ma wątpliwości, że postawa KE wobec polskiego Krajowego Planu Odbudowy jest postawą współpracy. Fakt jest taki, że dyskusje trwają. To kwestia dotycząca wymagań co do naszych regulacji, zaleceń dla poszczególnych krajów UE, a także dyskusji - co polskie władze wiedzą bardzo dobrze - na temat prymatu prawa unijnego i potencjalnych konsekwencji tej kwestii na polski Krajowy Plan Odbudowy.
Rzecz jasna, komisja nie mogła wstrzymać realizacji polskiego KPO, ponieważ jeszcze go nie przyjęła. Ale zwleka celowo, a nawet - jak słyszymy - szantażuje nasze państwo, usiłując narzucić Trybunałowi taką a nie inną interpretację naszej konstytucji. Wypowiedź komisarza nie jest raczej przypadkowa. I kolejny raz potwierdza to kluczową rolę Trybunału Konstytucyjnego w grze o naszą suwerenność.
Potwierdza się diagnoza, którą znajdą państwo w wywiadzie z prof. Ryszardem Legutko, zamieszczonym w bieżącym wydaniu tygodnika „Sieci”:
Szykuje się kolejne skrócenie smyczy?
Jeśli Bruksela wprowadzi system głosowania większościowego we wszystkich sprawach, a do tego zmierza, to będzie już koniec. Opozycja będzie w sytuacji Targowicy, która po trzecim rozbiorze upominała się o obiecane wolności. Jesteśmy więc w momencie absolutnie krytycznym. Już dziś w Unii rozwija się absolutne bezprawie, żadne reguły nie mają znaczenia. Kolejny krok będzie oznaczał, że Polski w takim kształcie politycznym, z jakim obcowaliśmy przez ostatnie dziesięciolecia, już nie będzie. Rzecz jasna, kompetencje stracą głównie państwa słabsze.
Czyli plan zakłada się, że niektóre państwa zachowają swoją suwerenność i moc?
Tak, bo realnej siły politycznej i gospodarczej nie unieważni się żadnymi traktatami. Odwrotnie; to najsilniejsze państwa przejmują interpretację nowych regulacji i ich egzekwowanie. W planowanym modelu skokowo zwiększy się władza instytucji unijnych nad takimi państwami jak Polska i inne, mniejsze kraje. Siła tych instytucji, które nie mają legitymizacji demokratycznej, pochodzi od państw najsilniejszych. Dojdzie do oligarchizacji Unii, i szerzej świata. Grać będą Chiny, Rosja, Stany, Niemcy. My będziemy mogli robić tylko to, co się nam zleci. Nie będzie żadnej możliwości przeciwstawienia się, nie będzie głosowania, które moglibyśmy wygrać. Polska suwerenna, przy wszystkich obecnych ograniczeniach, stanie się wspomnieniem. Powinniśmy mieć jasną, ostrą świadomość tego, co próbuje się nam narzucić.
Marzeniem stanie się jakiś rodzaj autonomii? I czy te plany można zatrzymać? Przemoc ze strony Unii jest dla społeczeństw trudno dostrzegalna, to jest system, który doskonale pozoruje swoją rzekomą demokratyczność. Co należy robić?
Demokratyczne jest to, co Unia uznaje za demokratyczne. Nie ma żadnych obiektywnych procedur, reguł postępowania, które mogłyby kogoś ochronić przed zarzutami. A co należy robić? Pole manewru nie jest wielkie. Na pewno powinniśmy szukać sojuszników, choć nie jest to łatwe. Europa jest dziś pod władzą monopolistycznej, lewicowej większości. Zachodni chadecy też realizują lewicowy program. Mimo to trzeba budować porozumienia, i z różnymi partiami, i z rządami, licząc na zmianę we Włoszech, Hiszpanii czy Francji. Jest też podział wschód - zachód, który w pewnym momencie stał się wyraźniejszy, bo Europa zachodnia stała się bardziej arogancka wobec wschodniej. Nasza część kontynentu nie wytworzyła wciąż wystarczającej siły, ale to też jest ważna oś działania. Generalnie, musimy robić to, co robimy, pewnie lepiej niż dotychczas. Przy sprzyjającej koniunkturze nie jesteśmy bez szans. Na reguły, na prawo, nie możemy już liczyć.
„Na reguły, na prawo, nie możemy już liczyć” - mówi europoseł, i trudno się z nim nie zgodzić. To rzeczywistość, którą trzeba uwzględniać. Unia oszukuje, kłamie, zwodzi, stosuje przemoc, otwarcie łamie własne reguły. I o tym trzeba zawsze pamiętać, zakładając scenariusze najgorsze dla Polski. Trzeba też wyciągać wnioski, wszelkie umowy opatrując tak jasnymi zapisami, jak to tylko możliwe. Bo wszystko, co może zostać zinterpretowane na naszą niekorzyść, zostanie tak zinterpretowane.
Patrzmy na Unię - w której musimy być głównie ze względu na dostęp do wspólnego rynku - realnie. Nazywajmy po imieniu przemoc, którą stosuje. Wytykajmy hipokryzję i cynizm. Nie łudźmy się. To jedyna droga do polityki choćby trochę bezpiecznej, przewidywalnej.
Cały wywiad z prof. Legutko - w tym także ważny wątek o kryzysie imigracyjnym na wschodniej granicy - w najnowszym wydaniu tygodnika „Sieci”. Polecam.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/564889-nazywajmy-po-imieniu-przemoc-ktora-ue-stosuje-wobec-polski