Łatwo sobie wyobrazić, jak rządzący pękają ze śmiechu na myśl, że mają się panicznie bać Klaudii Jachiry albo Franciszka Sterczewskiego.
Te dwie sprawy są właściwie poważne, ale jednak groteskowe. Jedna dotyczy interpretacji wprowadzenia stanu wyjątkowego w pasie przygranicznym w województwach podlaskim i lubelskim. I tu najbardziej poszalał poseł lewicy, mecenas Andrzej Szejna. Druga to wizerunki kilku osób, które koczują po białoruskiej stronie granicy, podane przez „Gazetę Wyborczą” (ta z kolei powołuje się na „dziennikarski kolektyw Testigo Documentary”).
Andrzej Szejna postraszył, że stan wyjątkowy jest testowaniem zamachu stanu, czyli m.in. przymiarką do internowania politycznych przeciwników, których wcześniej się „skryminalizuje”, a poza tym to zapowiedź zawieszenia wyborów, żeby PiS trwał u władzy. Można by sytuację odwrócić i stwierdzić, że o takich rzeczach polityk Lewicy marzy. Chciałby, żeby Lewicę (i resztę opozycji) potraktować jak potęgę, na której widok trzęsą się portki i ciarki chodzą po plecach. Paradoksalnie internowanie nie byłoby dla nich prześladowaniem, ale właściwie docenieniem i uznaniem. Bardzo by chcieli, żeby ktoś ich źle potraktował naciągając prawo, ale czy ktoś poważny internuje błaznów i klaunów.
Oczywiście nikt nikogo nie zamierza kryminalizować ani tym bardziej internować, ale pomarzyć zawsze można. O tej mniemanej wielkości i sile, które można zneutralizować tylko internowaniem. Wtedy byłoby co wspominać przez dekady i opowiadać wnukom, jak to się było więźniem politycznym. I pewnie zainteresowani żałują, że to się nigdy nie ziści, bo to kompletna bzdura. Opozycja sama się internuje – w kabarecie. Bo opowieści o kryminalizacji, internowaniu i zawieszaniu wyborów to czysta groteska. Nie dość, że nikt tego nie chce, to szkoda zachodu, gdyż najlepszą formą radzenia sobie z opozycją jest inspirowanie jej do wydalania z siebie megalomańskich komunikatów o oczekiwaniu na internowanie. Po co ktoś miałby to robić? Po co przerywać tę błazenadę i sprowadzać ich na ziemię?
Gdyby ktoś chciał wykorzystać sytuację, to chuchałby i dmuchał, żeby opowieści o internowaniu ewoluowały w jeszcze bardziej odjechane analogie i jeszcze straszniejsze strachy. Łatwo sobie wyobrazić, jak rządzący pękają ze śmiechu na myśl, że mają się panicznie bać Klaudii Jachiry, Franciszka Sterczewskiego, Dariusza Jońskiego czy Michała Szczerby i ich popisów, nie tylko w obszarze przygranicznym. Przecież w związku z nimi chodzi tylko o to, żeby sobie krzywdy nie zrobili. I to jest jedyne, co im grozi. Pomysł internowania panny Jachiry jest równie realny, jak to, że przed czterdziestką ta „artystka” spoważnieje. Równie groteskowe byłoby zresztą internowanie Borysa Budki, Władysława Kosiniaka Kamysza czy samego Andrzeja Szejny. Chyba że w którymś z przedszkoli.
Druga sprawa nie dość, że jest groteskowa, to jeszcze żenująca. Oto „Gazeta Wyborcza” przedstawia kilku bohaterów koczowiska. Mamy oto „Mohammada”, który „ma 20 lat i jest krawcem z Kabulu”. I ów Mohammad „podczas wcześniejszych rozmów obiecał uszyć nam wszystkim piękne płaszcze”. Występuje też „Abdul Baset”, który „jest inżynierem elektrykiem z Kabulu” i „ma 31 lat” Z kolei „Mohsen – ma 22 lata i jest kowalem. Jest to tradycja w jego rodzinie. Pracował w sklepiku ojca, który też był/ jest kowalem”. Jest też kolejny „Mohammad – ma 27 lat, zajmuje się tkaniem afgańskich dywanów oraz kilimów”. Natomiast „Sayyed (Sajjed) jest kucharzem, pracował w restauracji w Mazar-e Sharif (Mazar Szarif). (…) Jego specjalnością jest kebab po afgańsku oraz qaboli (ryż z marchwią, rodzynkami i rozmaitymi przyprawami). To on „w niedzielę zawołał do nas: ‘Ugotuję dla Was wszystkich qaboli, jak tylko się stąd wydostanę’”.
Wszystko pięknie, tylko te życiorysy mogą być kompletną bajką, bo przecież nie sposób tego zweryfikować. W przeszłości ogromna większość imigrantów szturmujących Unię Europejską miała po kilka takich życiorysów w kieszeni, które były oczywiście całkowicie zmyślone. Na potrzeby może nawet nie naiwniaków, co różnych użytecznych idiotów. Takich, którzy przeżywają jakieś wydumane melodramaty w związku z ludźmi z całkowicie fikcyjnymi życiorysami. To po prostu piętrowa groteska.
Lekcja z dwóch tylko przykładów odlotu połączonego z dziecinadą jest taka, że wszystko staje się elementem jakiegoś cyrku. Nie można poważnie i sensownie podchodzić do problemów, tylko wszystko jest zamieniane w karykaturę: groteskę, farsę, paranoję, odlot. Poza wszystkim jest to niebywale infantylne, a z tego powodu nawet nie ma żadnej płaszczyzny rozmowy czy debaty. I ta fala kretyństwa wcale nie wygasa, lecz ewoluuje w stronę jeszcze większych idiotyzmów. Można tylko spytać, za jakie grzechy to dziadostwo Polaków spotyka. Za jakie grzechy ci obywatele, którzy są przeciwnikami obecnej władzy, mają za reprezentantów pociesznych pajaców? Chyba że jakieś grzechy dałoby się znaleźć. Ale to już zadanie dla czytelników.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/564809-dlaczego-przeciwnicy-wladzy-maja-za-reprezentantow-pajacow