„Agresja w takim sensie, jak sobie to wyobrażamy, czy widzimy na filmach z II wojny światowej, otóż nie taka agresja jest planowana. Po co opanowywać teren, skoro można opanować ludzkie serca i umysły? Stąd też tak mocno Rosja stawia na trolle internetowe, ale też to, co jest niewykluczone i co pewnie jest u podstaw wprowadzenia tego stanu nadzwyczajnego na granicy, czyli działania różnego rodzaju służb, sił specjalnych, tzw. zielonych ludzików, które w jakimś ograniczonym zakresie mogą dokonywać ekspansji również na nasze terytorium” – mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl gen. Roman Polko.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Rosja i Białoruś szykują prowokację? NATO przygotowuje się na sytuację wtargnięcia wojsk w granice państw Sojuszu
Istnieją obawy, że w czasie ćwiczeń Zapad-21 może dojść do prowokacji na przykład w postaci pojawienia się „zabłąkanych” żołnierzy rosyjskich czy białoruskich w granicach Sojuszu Północnoatlantyckiego. Jak Pan ocenia prawdopodobieństwo takiego scenariusza?
Gen. Roman Polko: Przede wszystkim to, co się teraz dzieje to jest wojna psychologiczna, to jest oczywiście dezinformacja. Zakłada się pewnego rodzaju prowokacje, stąd też pewnie trzeba się z tym liczyć i ten podwyższony stan gotowości naszej Straży Granicznej musi się z tym wiązać. Natomiast czy to będzie „zabłąkany” żołnierz? Raczej nie przypadkowy „zabłąkany” żołnierz, ale raczej pewnie próba instrumentalnego wykorzystania tych ludzi, którym wcześniej Łukaszenka udzielił wizy, a teraz traktuje ich jako broń hybrydową, która ma destabilizować granice Polski.
Na ile to ma być test dla NATO reakcji na podejmowane działania rosyjskie? Nord Stream 2 mamy już prawie ukończony i w tym momencie nic nie będzie blokowało Rosji przed agresją na Ukrainę. Z drugiej strony Łukaszenka deklaruje, że Rosja ma dostarczyć Białorusi dziesiątki samolotów, dziesiątki śmigłowców i najważniejsze elementy obrony powietrznej. To wygląda tak naprawdę jak przygotowania do poważniejszego konfliktu.
Rosja tak naprawdę traktuje już Białoruś jak własne terytorium i ćwiczenia Zapad na pewno są pisane według scenariusza rosyjskiego, a nie scenariusza białoruskiego. Rzeczywiście białoruska opozycja ma rację, bo chcą być niepodległym krajem, a nie uzależnionym od Putina. Natomiast Putin realizuje swoją strategię odbudowy imperium Rosja 2.0 i to, co jest najbardziej niebezpieczne, oczywiście przy takim połączeniu Białorusi z Obwodem Kaliningradzkim, to zagrożenie krajów nadbałtyckich: Litwy, Łotwy, Estonii, ale także zagrożenie granicy Polski. Oczywiście ten scenariusz też zakłada podważanie wiarygodności Polski, powodowanie, żeby Polska, Litwa miały inne problemy po to, żeby wprowadzać pewnie w czyn inne, wcześniej przygotowane działania, które tak naprawdę zmierzają do umocnienia wpływów rosyjskich w naszym obszarze.
Profesor Romuald Szeremietiew uważa, że agresja groziła by nam wtedy, gdyby nastąpił wewnętrzny rozkład państwa polskiego. Pytanie, czy rzeczywiście?
Agresja w takim sensie, jak sobie to wyobrażamy, czy widzimy na filmach z II wojny światowej, otóż nie taka agresja jest planowana. Po co opanowywać teren, skoro można opanować ludzkie serca i umysły? Stąd też tak mocno Rosja stawia na trolle internetowe, ale też to, co jest niewykluczone i co pewnie jest u podstaw wprowadzenia tego stanu nadzwyczajnego na granicy, czyli działania różnego rodzaju służb, sił specjalnych, tzw. zielonych ludzików, które w jakimś ograniczonym zakresie mogą dokonywać ekspansji również na nasze terytorium. Podczas wcześniejszych manewrów Zapad zdarzało się, że rosyjskie siły specjalne przekraczały granicę Litwy – niby przez pomyłkę, niby się zabłąkały. Stąd też tak ważne jest, żeby jednak ta granica była dobrze pilnowana, strzeżona, żeby tam nie było postronnych osób podczas tych manewrów, gdzie te prowokacje pewnie są pisane ręką Putina.
Jak długo w Pana ocenie będziemy trwali w tym stanie zagrożenia?
Rzeczywiście ta wojna psychologiczna trwa. Oczywiście potrafimy na to odpowiadać. Polska też bierze udział w ćwiczeniach, manewrach na Łotwie. W tym kryzysie, który dzisiaj mamy musimy być konsekwentni. Jeżeli odpuścimy, jeżeli rzeczywiście wpuścilibyśmy tych ludzi, to niedługo otworzyłby się całkiem nowy szlak przemytniczy i mielibyśmy już nie kilkadziesiąt, ale wiele tysięcy uchodźców i Europa doskonale sobie z tego zdaje sprawę. Europa nie będzie raczej rozmawiała z Łukaszenką, ani oskarżała go, że otworzył nowy szlak. Po części będą go obwiniać, ale jednak za ochronę granicy UE na wschodniej flance odpowiada Polska. Natomiast w skali już dalszej, strategicznej, myślę że te napięcia będą miały miejsce. One już trwają dobrych parę lat, stąd też ważne jest rzeczywiście żeby to nie był jakiś doraźny płot na granicy z Białorusią, ale konstrukcja, która będzie miała też wyposażenie elektroniczne i która bardziej będzie przypominała mur, który jest chociażby na granicy izraelsko-egipskiej, czy amerykańsko-meksykańskiej. To muszą być skuteczne środki, a nie concertina położona gdzieś na ziemi, czy zaczepiona na słupach, bo ona niespecjalnie chroni, a stanowi zagrożenie dla zwierząt.
Na ile sam Sojusz Północnoatlantycki jest przygotowany na te wyzwania? Doświadczenia z Afganistanu w połączeniu z wdzierającą się do amerykańskiego wojska – zresztą nie tylko amerykańskiego – lewicową ideologią wydają się skutecznie osłabiać te reakcje.
Miejmy nadzieję, że po Afganistanie przede wszystkim Stany Zjednoczone się obudzą. Właściwie już się budzą. Czasem taki wstrząs jest potrzebny, żeby rzeczywiście armia była armią a nie tylko bezwolnym narzędziem, którym politycy po części manipulują. To, co zrobił prezydent Biden, te decyzje polityczne, to że dane współpracowników, którzy pomagali nam podczas tej misji w Afganistanie, dostały się w ręce talibów, to jest karygodne, nie mówiąc już o uzbrojeniu.
Stany Zjednoczone są mocno obecne w Polsce. Pod tym względem rzeczywiście zrobiono bardzo wiele. Myślę, że pod tym względem możemy czuć się bezpiecznie. Kolejna rzecz – na manewry odpowiadamy manewrami na właściwą skalę, bo pamiętam dobrych parę lat temu, kiedy minister Klich witał amerykański pluton w Polsce na ćwiczeniach i tych witających było więcej niż amerykańskich żołnierzy, to była zupełnie inna sytuacja. Teraz to zagrożenie na flance wschodniej jest dostrzegane przede wszystkim przez naszych głównych sojuszników, przez USA, ale coraz częściej również przez te państwa, które w stronie rosyjskiej widziały tylko dobrego partnera do robienia interesów, takich jak Nord Stream 2.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Anna Wiejak
CZYTAJ TAKŻE:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/564734-nasz-wywiad-gen-polko-trwa-wojna-psychologiczna