Skoro podstawienie przez białoruskiego dyktatorka pod polską granicę ponad 30 podróżnych z Bliskiego Wschodu jest w stanie wygenerować taką histerię mediów i opozycji, to znaczy, że powinien nam się zapalić sygnał alarmowy – analizuje na łamach tygodnika „Sieci” obecną sytuację związaną z migracjami Jakub Augustyn Maciejewski.
Dziennikarz w swoim reportażu z Usnarza Górnego stara się wytłumaczyć dlaczego kryzys na granicy z Białorusią budzi tak duże emocje. Przede wszystkim zmieniło się przez niego dotychczasowe życie mieszkańców przygranicznej wsi.
Panie, to już za długo trwa, trudniej pracować, trudniej na pole wyjechać, a wszędzie kręcą się dziennikarze i pytają – macha ręką mężczyzna o mocno spracowanych dłoniach. Przyjezdnych przy polnej drodze biegnącej pod granicę jest więcej niż wszystkich kilkudziesięciu mieszkańców miejscowości. Co chwila przyjeżdżają i odjeżdżają samochody z dziennikarzami, policją, Strażą Graniczną. Na włączonych silnikach stoją telewizyjne wozy transmisyjne gotowe do relacjonowania wydarzeń z niewielkiego pola odgrodzonego od Białorusi szpalerem policjantów. Na otwartej przestrzeni snują się działacze i sympatycy Fundacji Ocalenie, którzy rozbili tu kilka namiotów.
W materiale czytamy, że wielu działaczy fundacji, która chciałaby spotkać się z uchodźcami, nie do końca rozumie, na jakim terenie te nowoprzybyłe osoby się znajdują.
Wszyscy są przekonani, że imigranci czekają po polskiej stronie granicy. Dyskretnie zapytany o to strażnik graniczny jest wyraźnie podirytowany. – Widzi pan ten las? – wskazuje palcem na ścianę drzew. – To jest Białoruś. A widzi pan te młode drzewa? To jest Polska. Pomiędzy nimi jest pas drogi granicznej, ok. 15 m szerokości, a w jego środku dokładnie przebiega granica państwowa – tłumaczy stanowczym tonem. Musiał się nasłuchać różnych bzdur o tej sytuacji, skoro nawet wicemarszałek Senatu, Gabriela Morawska-Stanecka, prawnik z wykształcenia (!), stwierdziła, że to jest „jakiś pas ziemi niczyjej”. Przez lornetkę widać, że grupka mężczyzn i ich namioty są w krzewach przy lesie. Jeśli odejdzie się kilkaset metrów na północ, gdzie ściana lasu (Białoruś) zbliża się do pola (Polska), widać, że obozowisko imigrantów jest po stronie państwa Łukaszenki
– czytamy.
Maciejewski podsumowuje całą sytuację, podkreślając, że działania pewnych aktywistów mogą mieć drugie dno.
Do widowisk politycznych dochodzą wygłupy realizowane pod płaszczem humanitaryzmu – bieg posła Sterczewskiego przez kordon wojska, przyjazd księdza celebryty Wojciecha Lemańskiego, a także pojawienie się w wiosce zatroskanej Marty Lempart. Mało kto chce słuchać argumentów, że nad wszystkim czuwa białoruskie KGB. A może niektórzy o tym wiedzą, ale im to nie przeszkadza?
— czytamy.
Więcej o kryzysie migracyjnym przy granicy z Białorusią w najnowszym numerze tygodnika „Sieci” dostępnym w sprzedaży od 30 sierpnia br., także w formie e-wydania na https://www.wsieciprawdy.pl/aktualne-wydanie-sieci.html.
Zapraszamy też do subskrypcji tygodnika w Sieci Przyjaciół – www.siecprzyjaciol.pl i oglądania ciekawych audycji telewizji wPolsce.pl.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/564512-reportaz-jakub-maciejewski-w-sieci-gdzie-jest-granica