Sytuacja na granicy z Białorusią jest coraz bardziej niebezpieczna. Potwierdzają to rządy Litwy i Łotwy, a nawet Komisja Europejska. W chwili, gdy zagrożenie zewnętrzne wzmacniane jest przez siły wewnętrzne zmierzające do destabilizacji państwa, rząd musi reagować stanowczo. Decyzja o wprowadzeniu stanu wyjątkowego w pasie przygranicznym sięgającym 3 km w głąb kraju jest więc jak najbardziej zasadna. Ciekawe, że ci sami politycy opozycji, którzy domagali się tego od rządu podczas pandemii, dziś atakują rząd za reakcję na realne zagrożenie.
Nie ma działań Zjednoczonej Prawicy, które spotkałyby się z najmniejszą choćby akceptacją opozycji. Kwestionowane jest absolutnie wszystko, a każda sprawa mająca jakikolwiek potencjał konfliktogenny, przekuwana jest na destrukcyjną siłę do walki z rządem. Opozycja gotowa jest zezwolić na pozbawienie Polski funduszy unijnych, na podporządkowanie polskiego prawa szkodliwym rozwiązaniom zewnętrznym, na uzależnienie gospodarcze od silnych sąsiadów, a nawet na bezbronność wobec agresji białoruskiej i de facto rosyjskiej.
Obecna sytuacja stanowi poważne zagrożenie dla bezpieczeństwa naszego państwa. O tym, że mamy do czynienia z agresją białoruską mówią przywódcy Litwy, Estonii, ale i komisarze UE.
Ten obszar między granicami Polski i Białorusi nie jest kwestią migracji, ale częścią agresji Łukaszenki na Polskę, Litwę i Łotwę w celu destabilizacji Unii Europejskiej
— oświadczyła komisarz UE ds. migracji Ylva Johansson. To samo podkreślił także rzecznik Komisji Europejskiej Christian Wigand, który stwierdził:
Takie jest rzeczywiście stanowisko Komisji Europejskiej, a nawet szerzej Unii Europejskiej, które w podobny sposób wyrażali już wcześniej ministrowie spraw zagranicznych państw członkowskich.
Jednoznaczne jest również stanowisko NATO, według którego Białoruś wywiera presję migracyjną na Litwę, Łotwę i Polskę, a „wykorzystywanie migrantów przez reżim Łukaszenki jako taktyki hybrydowej jest niedopuszczalne”.
Nawet wiceszefowa KE Vera Jourova przyznała, że sytuacja na granicy jest poważna i w sprawie wprowadzenia stanu wyjątkowego „ufa polskiemu rządowi”. Polska ma przecież obowiązek strzeżenia nie tylko granic Polski, ale także granic Unii Europejskiej.
Mamy więc sytuację podwójnego zagrożenia: zewnętrznego i wewnętrznego.
Białoruś prowokuje wywołaniem kryzysu migracyjnego, wykorzystując do tego celu sprowadzonych ludzi. Wiemy, że uruchomione zostały liczne transporty imigrantów z Bagdadu, że ludzie instruowani są do sforsowania granicy z Polską, by otworzyć szlak migracyjny do Niemiec, że koczując nad polską granicą wcale nie cierpią głodu, ponieważ otrzymują dostawy żywności. Białoruski dziennikarz Tadeusz Giczan już kilka dni temu opisał mechanizm działania „Operacji Śluza”, czyli akcji sprowadzania migrantów na granice Białorusi z państwami UE, której celem jest wywołanie sztucznego kryzysu politycznego w krajach, które najbardziej wspierają białoruską opozycję. Jego zdaniem Białoruś opracowała tę akcję już w latach 2010-2011, a nielegalną migrację Irakijczyków na Litwę i do Polski wspierają służby i państwowe przedsiębiorstwa, zachęca do niej też osobiście zachęca Łukaszenka.
Dodatkowo jesteśmy tuż przed rosyjsko-białoruskimi ćwiczeniami wojskowymi „Zapad 2021”, których elementem – jak podano w oficjalnie ogłoszonej informacji - wojska będą ćwiczyć zaostrzenie konfliktu w regionie i agresji przeciwko państwu związkowemu. Kryzys ten miałby się wiązać „ze wzrostem aktywności nielegalnych formacji zbrojnych, organizacji separatystycznych i międzynarodowych struktur terrorystycznych, które mają wsparcie zagraniczne”. Pojawia się więc obawa, czy w sytuacji, gdy na granicy z Polską po stronie białoruskiej koczują imigranci, których Łukaszenka uznaje za usytuowanych po stronie Polskiej i wypychanych na stronę białoruską, ćwiczenia wojskowe nie przerodzą się w jakieś realne działania. Wiemy, że tereny przygraniczne są aktualnie zbrojone przez wschodnich naszych sąsiadów. Jak przypomniał szef MSWiA Mariusz Kamiński, według oficjalnych deklaracji w manewrach „Zapad” weźmie udział ok. 200 tysięcy żołnierzy rosyjskich.
One będą miały również swój element na Białorusi. Co najmniej kilkanaście tysięcy żołnierzy białoruskich i kilka tysięcy żołnierzy rosyjskich, wedle oficjalnych deklaracji tych państw, będzie brało udział w manewrach już niedługo, już za parę dni, tuż przy naszej granicy, zwłaszcza w okolicach Brześcia. Musimy się liczyć z różnego typu prowokacjami
– podkreślił Kamiński.
CZYTAJ TAKŻE: Do Grodna przybyły rosyjskie wojska rakietowe! Do sieci trafiło nagranie z ich przyjazdu. Zostaną na dłużej?
Istnieje zatem realne zagrożenie zewnętrzne, do którego dołącza niezwykle poważna próba destabilizacji państwa przez siły wewnętrzne. Histeryczny happening, od ponad tygodnia rozgrywający się w Usnarzu Górnym, podsycany przez polityków opozycji i liberalno-lewicowe media, służy osłabieniu Polski i jeszcze większemu ośmieleniu Białorusi. Haniebne i niedopuszczalne są także liczne ataki na funkcjonariuszy Straży Granicznej i żołnierzy broniących polskich granic.
Rzeczą oczywistą jest więc podjęcie przez rząd działań, zmierzających do zwiększenia bezpieczeństwa kraju i odparcia zagrożenia, które staje się coraz bardziej realne. Wiemy do czego zdolna jest Rosja i jak bezbronny jest świat wobec jej zbrojnej agresji na Ukrainie. Czy opozycja, która nawet podczas pandemii żądała wprowadzenia stanu wyjątkowej, nie jest w stanie zrozumieć powagi sytuacji i konieczności wprowadzenia go dziś w pasie przygranicznym? Brak zrozumienia byłby w tej chwili najsłabszym oskarżeniem. Niestety istnieje uzasadniona obawa, że działają w pełni świadomie. Należy zapamiętać, że w sporze o bezpieczeństwo Polski, stanęli po przeciwnej stronie.
CZYTAJ TAKŻE:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/564503-realne-zagrozenie-na-granicy-wymaga-zdecydowanej-reakcji