Gdyby żył nieodżałowany Janusz Szpotański, zapewne zakpiłby sobie z tych nowych szmaciaków i ich pretensjonalno-infantylnej wizji świata.
Jeśli już wszystko słyszeliście na jakiś temat, w dodatku w najbardziej banalnej formie, jaką można sobie wyobrazić i chcecie to sobie do cna obrzydzić, to powinniście uczestniczyć w imprezie pod hasłem „Campus Polska Przyszłości”. Uczestnicy są przewidywalni niczym publicystyka Marcina Matczaka (skądinąd uczestnika imprezy) czy aktorstwo Macieja Stuhra (a jakże, uczestnika). A wszystko rozpięte miedzy bajdurzeniem na imieninach u ciotki Klotki a imprezą pierwszoroczniaków w akademiku w wielkim mieście.
Zaczęło się od trzęsienia osiki, czyli amatorskiej konferansjerki Donalda Tuska i Rafała Trzaskowskiego, w której podobno zawarte były: niebywały ładunek intelektualny, estetyczne wyrafinowanie i poczucie wysublimowanego humoru. Ładunek był na poziomie rozmowy bacy z owcą, wyrafinowanie jak u drwala używającego piły łańcuchowej, a poczucie humoru w stylu Radosława Sikorskiego albo Bronisława Komorowskiego. Zresztą Tusk z Trzaskowskim z sobą nie debatowali, tylko niezbyt mądrze odpowiadali na dziecinne pytania, od czasu do czasu przypominając, że są na tej samej scenie w tym samym czasie.
Imieniny u ciotki Klotki z obrabianiem sempiterny (nie koleżankom, tylko Polsce) mieliśmy podczas niedzielnej (29 sierpnia 2021 r.) pogawędki byłych komisarek (chyba preferują taką formę) Elżbiety Bieńkowskiej i Cecilii Malmström z białoruskimi opozycjonistkami Olgą Kovalkovą i Tatianą Niadbaj w roli alibi/przyzwoitki/paprotki. Windowana przez Donalda Tuska, choć im bardziej, tym mniej zrozumiale, była wicepremier Bieńkowska jeszcze bardziej trywialnie niż zwykle opowiadała (językiem cioci Eli) o determinizmie rządzącym decyzjami instytucji UE (np. w sprawie kar finansowych dla Polski, które będą słuszne i sprawiedliwe). I wychwalała pomijające polskie władze finansowanie pozarządowych organizacji lansu, picu i fajansu, więc zapewne także bojowników wolności w rodzaju fundacji Bartosza Kramka i znajomej Muchtara Abliazowa.
Cecilia Malmström, niegdyś komisarka spraw wewnętrznych i ds. handlu (w innych kadencjach) ze Szwecji, przedstawiła sklejkę największych bredni o Polsce pod rządami PiS w stylu „Gazety Wyborczej”, tylko w wersji dla ubogich (duchem). I takimi argumentami uzasadniła niestosowność pouczania reżimu Aleksandra Łukaszenki z Polski. Ona sama ma najwyraźniej taką wiedzę o Białorusi i Polsce jak mały Kazio (albo Adam Szłapka) o asymptotycznej swobodzie w zachowaniu kwarków. I zapewne uważa, że Szwecja to oaza wolności słowa, a nie państwo, gdzie media są tak poprawnie nudne jak Katarzyna Kolenda-Zaleska, zaś na uniwersytetach panuje taka wolność wymiany idei jak w Wojskowej Akademii Politycznej im. Feliksa Dzierżyńskiego w roku założenia (1951).
Imprezy pierwszoroczniaków w akademiku w wielkim mieście to zdecydowania większość wydarzeń podczas „Campusu Polska Przyszłości”. Ale jak mogłoby być inaczej, gdy poszczególne punkty programu prowadzą m.in. Alicja Defratyka, Julia Maciocha, Magdalena Schejbal, Katarzyna Błażejewska-Stuhr, Kamil Dąbrowa, Karolina Hytrek-Prosiecka, Agata Passent, Klaudia Jachira, Magdalena Adamowicz, Renata Kim czy Dariusz Joński i Michał Szczerba. A gośćmi są m.in. Maciej Stuhr, Marcin Matczak, Aleksandra Gajewska, Arkadiusz Marchewka, Michał Wawrykiewicz, Kamila Gasiuk-Pihowicz, Jana Shostak, Marta Lempart czy Anna Mierzyńska.
Tematy kampusu bywają naprawdę pasjonujące, jak ten o „krwi, która stygmatyzuje”, czyli o „wykluczeniu menstruacyjnym”. Albo o „sztucznym ciele/ boskim ciele”, o „miłości seksie i robotach”. O tym, „o co warto się bić” (z Leszkiem Balcerowiczem), „jak ominąć system” (z Klaudią Jachirą), o „empatycznym weganizmie”, o „rogatych duszach” (z Adamem Michnikiem i Rafałem Trzaskowskim). Poza tym klasyka, czyli infantylny dyletantyzm zbawiający świat, którego na co dzień mamy do wy…ygania. No i Sławomir Nitras, który będzie piłował katolików (bez wspomagania czy ze wspomaganiem?)
Jeśli na kampusie w Olsztynie ma być ta nowa jakość i największe w Europie wydarzenie jakiegoś bliżej nieokreślonego nowego typu, to pora polecieć z Elonem Muskiem na Marsa. Ta impreza to znak czasu: wielodniowe puste pitolenie, przy którym nawet zjazdy PZPR były spójniejsze, choć gdy chodzi o ambicje i zakres tematyczny równie totalne. Tam język bywał zachwaszczony kretyńskim żargonem komunistycznej nomenklatury, tu zastąpiła ją mowa nowej awangardy, czyli progesywistów, a pośród nich głównie LGBT, genderystów i feministek. Gdyby żył nieodżałowany Janusz Szpotański, zakpiłby sobie z tych nowych szmaciaków i ich pretensjonalno-infantylnej wizji świata. I pewnie byłby napiętnowany przez Donalda Tuska albo Tomasza Grodzkiego i obsobaczony epitetami na miarę Gnoma z lat 60. Krótko: straszny paździerz, zapewne największy w 2021 r. w Europie.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/564273-campus-polska-czyli-najnudniejszy-pazdzierz-w-europie