Donald Tusk stara się mówić w taki sposób, aby to przysłowiowe „Panu Bogu świeczkę, a diabłu ogarek” zostało wypełnione. Bo z jednej strony rzeczywiście mówi o ochronie granic – ciężko mu bowiem, jako szefowi najważniejszej frakcji politycznej w PE, namawiać do tego, aby granica unijna nie była chroniona. Ale od razu w drugim akapicie dodaje, że trzeba to rozwiązać, że nic przecież by się nie stało, gdybyśmy w pewnym momencie na chwilę otworzyli granicę, wpuścili te trzydzieści osób i zagwarantowali im te prawa wynikające z Konwencji Genewskiej - mówi portalowi wPolityce.pl prof. Arkadiusz Jabłoński, socjolog z KUL.
CZYTAJ TAKŻE:
Rafał Trzaskowski zainaugurował wczoraj Campus Polska Przyszłości. Pierwszym gościem był Donald Tusk. Wydaje się, że próżno było oczekiwać jakichś konkretnych propozycji i rozwiązań, a obaj politycy Koalicji Obywatelskiej - przy czym były premier nieco przyćmił prezydenta Warszawy - skupili się głównie na krytykowaniu obecnej władzy - w dość mocnych słowach
Prof. Arkadiusz Jabłoński: Była to taka typowa impreza, charakterystyczna dla tej formacji politycznej. Najpierw mówiono dużo o „normalności”, o tym, że młodość jest priorytetem, aby następnie bardzo szybko przejść do oceny tego świata, który nie jest „normalny”, czyli świata pisowskiego. Pan przewodniczący Tusk używał takich określeń jak „przekroczenie granic podłości”, „nieprzyzwoici nieudacznicy”, „niemoralna nieskuteczność”, „odzieranie z człowieczeństwa i bezpieczeństwa”, „moralny hazard”, „witkowanie wyborów” – to jest znowu jakaś jego hybryda językowa mająca chyba przy okazji oskarżać siostry zakonne, że fałszowały wybory w Domach Opieki Społecznej.
Wszystko sprowadzało się praktycznie do budzenia atmosfery niechęci do świata politycznego, który jest światem realnym, który próbuje rozwiązywać problemy, na rzecz jakiegoś wyobrażenia idealnej pajdokracji.
Pajdokracja – czyli „rządy dzieci” lub po prostu młodych, niedoświadczonych polityków. Czy jednak spotkania z takimi postaciami jak Donald Tusk, Andrzej Rzepliński, Leszek Balcerowicz czy Radosław Sikorski z małżonką to rzeczywiście oferta dla ludzi młodych, oferta „przyszłościowa”, która może zainteresować tę grupę wyborców?
Chciałbym zwrócić uwagę, że w programie tego wydarzenia są również koncerty. Ci ludzie chyba przyjechali się nieźle pobawić i cztery-pięć dni spędzić w tak atrakcyjnym wakacyjnie miejscu jak Olsztyn. Koncerty, zabawy, a przy okazji po nieprzespanej nocy trzeba będzie usiąść w takich czy innych ławach i posłuchać tego, co mówią zacni politycy zaproszeni przez stronę opozycyjną. Dostrzegam w tym raczej skromny udział świadomości politycznej. Ci młodzi ludzie nie zostali wybrani w sposób przypadkowy. Te tysiąc osób wyselekcjonowano z różnego rodzaju formacji, NGO-sów, które już dawno były bliskie Platformie Obywatelskiej.
Oni działają trochę w stylu happeningu. Wejście Donalda Tuska wzbudziło entuzjazm, bo to znana twarz, prawie że celebryty. Myślę, że w podobny sposób będą traktowane takie postacie jak pan Sikorski, pan Balcerowicz i inni, którzy zagoszczą na tym Campusie.
Interesująca była również pewna niekonsekwencja w sprawie imigrantów koczujących na granicy z Białorusią. Rafał Trzaskowski sprawiał wrażenie, jakby nie miał sprecyzowanej opinii w tej sprawie, a jedynie powtarzał, że tym ludziom trzeba pomóc, a jednocześnie chronić granice. Donald Tusk natomiast wypowiadał się w podobnym duchu do obecnego rządu (jednocześnie go krytykując), ale zgoła odmiennym od sprzyjającym opozycji mediom czy części polityków Lewicy i Koalicji Obywatelskiej. Czy Tusk traci kontrolę nad opozycją i sprzyjającymi jej mediami? Czy tym razem już nie będzie tak łatwo?
Donald Tusk stara się mówić w taki sposób, aby to przysłowiowe „Panu Bogu świeczkę, a diabłu ogarek” zostało wypełnione. Bo z jednej strony rzeczywiście mówi o ochronie granic – ciężko mu bowiem, jako szefowi najważniejszej frakcji politycznej w PE, namawiać do tego, aby granica unijna nie była chroniona. Ale od razu w drugim akapicie dodaje, że trzeba to rozwiązać, że nic przecież by się nie stało, gdybyśmy w pewnym momencie na chwilę otworzyli granicę, wpuścili te trzydzieści osób i zagwarantowali im te prawa wynikające z Konwencji Genewskiej.
Tusk wysyła sygnały, które z jednej strony pozwalają mu wychodzić na polityka odpowiedzialnego, dużego formatu. Ale z drugiej strony powoływał się nawet na pana Franka Sterczewskiego w jego skoku, mówiąc, że nie ma tutaj się z czego śmiać, bo ten człowiek okazał pewien rodzaj wrażliwości, który powinni wykazywać rządzący i on wzywa ich do okazywania tejże otwartości.
To typowa retoryka takiego puszczania oka, takiego niedomówienia, jeśli idzie o poważne problemy i zamiast wskazywania realnych rozwiązań – przyjmowanie różnych narracji, byleby tylko mogły one zaszkodzić rządzącym. Dlatego w jednym zdaniu można oskarżyć rządzących o to, że nie dbają wystarczająco o bezpieczeństwo na granicy, bo jednak za dużo osób jakoś przedostaje się do Polski, aby już w kolejnym stwierdzić, że powinniśmy wpuścić do Polski tych imigrantów, którzy jego zdaniem jakoś na to zasługują, jako ludzie prześladowani – choć na pewno nie na Białorusi, to ta konstrukcja już dziś urasta do takiego poziomu, że ich obecność na Białorusi próbuje się traktować jako obecność w kraju autorytarnym, w którym to oni też mogą być zagrożeni, skoro nawet obywatele Białorusi nie czują się tam bezpiecznie. Trudno o większy sens takiej logiki, ale ta narracja jest uprawiana i pan Donald Tusk chyba się w nią wpisuje.
Ze strony prezydenta Warszawy padła deklaracja, że chciałby zbudować wokół siebie takie zaplecze, jak Prawo i Sprawiedliwość, które w czasach opozycyjnych miało m.in. Kluby „Gazety Polskiej”. Czy Campus Polska Przyszłości może być odbierany w podobny sposób? Czy może na dłuższą metę pomóc Koalicji Obywatelskiej?
Tak, tylko że Kluby „Gazety Polskiej” były jednak oddolnym działaniem w regionach. To nie był spęd młodych ludzi w jedno miejsce, jeszcze w kontekście wakacyjnym. To była raczej taka praca organiczna, wręcz u podstaw, gdzie ludzie się organizowali.
To wydarzenie z Olsztyna prędzej można porównać raczej z Kongresem Polska Wielki Projekt, gdzie również próbowano przedstawiać jakieś rozwiązania. To wydarzenie, w odróżnieniu od Campusu Polska Przyszłości, było spotkaniem intelektualistów, którzy mieli na celu wypracowanie pewnych konkretnych programów, działań. I jak wiemy, to się udało. Inicjatywy i projekty przyjmowane w pierwszych miesiącach i latach rządów PiS były przyjmowane na kanwie tych ustaleń, które zostały poczynione właśnie na tych kongresach.
Campus Rafała Trzaskowskiego nazwałbym raczej happeningiem politycznym połączonym z zabawą. Nie spodziewam się, aby to miało dalszy ciąg. No, chyba że Fundacja Adenauera będzie skłonna do dalszego finansowania, to za rok może się zorganizuje coś podobnego. Nie będzie to miało jednak jakiegoś trwałego przeniesienia na politykę. Bo przypomnijmy sobie, że za jego organizacją stała taka próba usamodzielnienia się Trzaskowskiego i wskazywała na posiadanie własnego zaplecza politycznego, ale po powrocie Tuska i tym, co wydarzyło się wczoraj, cały misterny plan zawiódł. Donald Tusk zdominował wczorajsze spotkanie, a panu Rafałowi Trzaskowskiemu pozostało tylko określenie „gospodarz wydarzenia”. I tyle mu z tego zostanie.
Bardzo dziękuję za rozmowę.
Rozm. JJ
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/564161-jablonski-trzaskowski-i-tusk-buduja-idealna-pajdokracje