Największe wyciskacze łez i najbardziej wzruszające narracje są całkowicie zmyślone – w studiach filmowych.
Mamy nowego bohatera masowej wyobraźni – posła Koalicji Obywatelskiej Franciszka Starczewskiego. Choćby z tego powodu, że potrafił wzruszyć Szymona Hołownię. A jego wzruszyć, i to do łez, zdołała dotychczas tylko konstytucja. Sterczewski jest więc jak konstytucja i tylko patrzeć, jak zaczną go publicznie czytać aktorzy, celebryci i każdy, kto lubi się publicznie zameldować, że istnieje. Tak już było w sierpniu 2019 r., gdy 120 osób przez 3 godziny 36 minut i 12 sekund czytało konstytucję.
Sterczewskiego też mogliby przeczytać aktywni przed dwoma laty Aleksander Kwaśniewski, Bronisław Komorowski, Adam Michnik, Ewa Łętowska, Andrzej Rzepliński, Marek Safjan, Andrzej Zoll, Adam Bodnar, Wojciech Sadurski, Marcin Matczak, Igor Tuleya, Waldemar Żurek, Beata Morawiec, Krystyna Janda, Maja Komorowska, Dorota Segda, Joanna Szczepkowska, Dorota Stalińska, Maja Ostaszewska, Andrzej Seweryn, Daniel Olbrychski, Jerzy i Maciej Stuhrowie, Jerzy Radziwiłowicz, Jan Peszek, Olgierd Łukaszewicz, Andrzej Grabowski, Agnieszka Holland, Jacek Fedorowicz, Czesław Mozil, Andrzej Sikorowski, Piotr Bukartyk, Krzysztof Materna, Andrzej Saramonowicz, Manuela Gretkowska, Maria Nurowska, Jacek Żakowski. A nawet Karolina Nolbrzak, Jagoda Pietruszkówna, Magdalena Smalara, Tita Halska, Zdzisław Kałek, Gabriela Lazarek, Julia Maciocha, Jędrzej Ochremiak, Ewelina Pytel i Monika Szafraniec - kimkolwiek by byli. No i Klaudia Jachira – cokolwiek chciałaby zainscenizować.
Na razie Franciszek Sterczewski popisał się najsprawniejszym kicaniem w historii polskiego Sejmu, włączając w to parlamenty I Rzeczpospolitej. Kicał na tyle znakomicie, że mimo wielu zwrotów wywrócił się tylko raz, co zającowi typu lepus leporis zdarza się znacznie częściej, mimo że kicanie jest jego naturą. I lepus leporis nie kica z torbą w łapie, a nawet na szyi, a Sterczewski jak najbardziej. Gdyby były międzynarodowe zawody parlamentów w kicaniu, nasz zapewne wygrałby, mając takie zające jak Franciszek Sterczewski, Klaudia Jachira czy Dariusz Joński i Michał Szczerba.
Franciszek Sterczewski jest tylko częścią większej całości. Nie tyle nawet kicających, co chcących być kimś takim, jak bohaterowie krótkiej powieści Bohumila Hrabala – „Czuły barbarzyńca”. Oni pewnie nawet Hrabala nie czytali, ale nazwa „czuły barbarzyńca” w Polsce funkcjonuje jako knajpa i wydawnictwo, więc może być szerzej znana. U Hrabala czuły barbarzyńca jest właściwie opowiadaczem, najczęściej anegdot, także tych trochę, a nawet całkiem barbarzyńskich. W polskiej rzeczywistości czuły barbarzyńca jest czuły na czułość z powodu czułości, co najczęściej prowadzi do tandety i kiczu, ale to nie jest ważne.
Obecnie czuli barbarzyńcy są czuli na los grupy mieszkańców Iraku, Somalii i Syrii uchodzących za uchodźców z Afganistanu. Dostali się oni na Białoruś w ramach wycieczek organizowanych przez Łukaszenka Tours, całkiem słono płacąc prezesowi Łukaszence za all inclusive. Ale nie mają ani czterogwiazdkowego hotelu, ani all inclusive, tylko lasy i zagajniki na granicy Białorusi z Polską. Gdy się jest wyrolowanym przez biuro turystyczne, to się składa reklamację lub pozew, ale to nie działa w wypadku Łukaszenka Tours. Tu skargi składa się na Polskę. A chętnych do pośredniczenia w tych skargach jest sporo, w tym polskich parlamentarzystów. Także tych kicających na granicy, albowiem jest to kicanie zaangażowane, typowe dla osób aspirujących do miana czułego barbarzyńcy. W żadnym razie nie nabijam się tu z tragicznego losu ludzi zrobionych w bambuko przez Łukaszenka Tours, choć przecież opinia o tym biurze jest na świecie dobrze znana z jak najbardziej niedobrej strony.
Czuli barbarzyńcy z polsko-białoruskiej granicy, nawet ci niekicajacy, odgrywają oczywiście cyrk, bo jeśli są tacy czuli, jak chcą być postrzegani, to powinni się przejąć losem 2-3 mld tych mieszkańców Azji i Afryki, którzy liczą na czułość w dziele przeflancowania ich do lepszego świata. Wyobraźmy sobie więc, że do państw Unii Europejskiej mogłoby podążyć „tylko” 2 mld ludzi liczących na czułość czułych. Lekko nie jest, bo to 4 razy więcej niż zamieszkuje terytorium UE. I obejmijmy teraz te 2 mld ludzi czułością czułych, nawet niekoniecznie kicających. I co? I totalny klops, bo nie dość, że przybysze nie doznają czułości, to miejscowi wyzbędą się jej na zawsze. Taka czułość jest więc warta tyle, co kicanie posła Sterczewskiego.
Można jeszcze czułym z czułości barbarzyńcom uprościć zadanie. Na świecie żyje obecnie ok. 700 mln ludzi, którzy głodują, w tym około 200 mln głodnych dzieci. Może by czuli zajęli się choćby tymi 200 milionami dzieciaków? Oczywiście się nie zajmą, bo to nie jest spektakularne, nie gwarantuje fejmu i nie zapewni lansu, nawet bez kicania wzdłuż granicy. Zamiast tego czuli barbarzyńcy wolą się zajmować obrażaniem żołnierzy Wojska Polskiego i funkcjonariuszy Straży Granicznej.
Gdyby czuli, nawet niekicający, mieli trochę wiedzy i rozumu, skojarzyliby obecne ataki na Straż Graniczną i żołnierzy z tymi z międzywojnia. Wówczas, szczególnie Sowiety, tak jak obecnie na przykład Jan Józef Grzyb (Władysław Frasyniuk) prowadzili wielką kampanię oszczerstw, wzmocnioną prowokacjami i aktami dywersji na terenach przygranicznych wobec żołnierzy powstałego w 1924 r. Korpusu Ochrony Pogranicza. Ta nienawiść do żołnierzy KOP trwała do czasu, aż po agresji Sowietów na Polskę 17 września 1939 r. ich w dużej części nie wyłapano, potem nie umieszczono w Kozielsku, Starobielsku czy Ostaszkowie, a następnie wymordowano. Dziś następcy Sowietów nie muszą sami szczuć na kontynuatorów KOP, bowiem mają takich pod dostatkiem w Polsce.
Ci, którzy nie szczują, a tylko chcą być czułymi barbarzyńcami, w tym posłowie, nawet ci niekicający, wyobrażają sobie, iż mogą przyjechać nad granicę (w dowolnym miejscu) i przerzucić jakieś rzeczy przez granicę. I jeszcze oczekują, że otrzymają pomoc Straży Granicznej. Nie przychodzi im do głów, że w ten sposób uprawialiby przemyt. Tym jest bowiem przerzucanie czegokolwiek przez granicę, tym bardziej poza przejściem granicznym. Przecież nie musi to być wieprzowina w puszce, na którą zapewne z utęsknieniem czekają wyznawcy islamu, przynajmniej w wyobrażeniu niektórych parlamentarzystów. Mogą to być narkotyki, materiały wybuchowe czy substancje trujące lub zakaźne.
Państwa bronią się przed przemytem nie tylko z powodu niezapłaconego cła czy akcyzy. Jakim trzeba być infantylnym ignorantem, żeby uważać, iż istnieje jakaś wyższa konieczność sankcjonująca bierność państwowych służb wobec przemytu. Skoro zakaz przemytu jest zasadą, to nie wolno tego robić, nawet z najbardziej kosmicznego powodu czy uzasadnienia. A takim powodem ma być wrażliwość na ludzkie dramaty. Najczęściej chodzi o dramaty znane z jakiejś narracji, choćby nie miała ona nic wspólnego z rzeczywistością. W końcu największe wyciskacze łez i najbardziej wzruszające narracje są całkowicie zmyślone – w studiach filmowych.
Ci, którzy znajdują się w najgorszej sytuacji, nie przybędą do Europy, bo ich nie stać na opłacenie kosztów (kilka tysięcy euro) all inclusive oferowanego przez Łukaszenka Tours. Przybywają więc ci, których stać, a wcale nie są w najgorszej sytuacji. Jakoś o tych pozostałych czuli barbarzyńcy nie myślą ani nie mówią, a tym bardziej im nie pomagają. W tym wszystkim, poza lansem, m.in. przez bardzo spektakularne kicanie, nie tyle chodzi o pomoc, co o pognębienie politycznych rywali. A najłatwiej ich pognębić stosując szantaż moralny oraz wywołując moralną panikę. Jakaś część czułych barbarzyńców poddaje się psychozie współczucia, w której wszystko jest wyrachowane, a nie spontaniczne i robione z potrzeby serca. I tak się ten cyrk kręci.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/563896-za-kicaniem-sterczewskiego-kryje-sie-psychoza-wspolczucia