5 lipca mieszkanka Szczecina wywróciła do góry nogami szczęśliwą propagandę Donalda Tuska podczas jego wizyty w tym mieście. 25 sierpnia mieszkanka podlaskich Krynek zburzyła bajkową opowieść Franciszka Sterczewskiego o cierpiących uchodźcach i złym państwie polskim. Do zatrzymania łgarstw opozycji wciąż nieodzowne jest polskie, spontaniczne, pospolite ruszenie.
CZYTAJ TAKŻE:
Mieszkanka Szczecina ostro do Tuska
Mieszkanka Krynek ostro do Sterczewskiego
Zadanie kilku pytań gwiazdom opozycji wymaga cywilnej odwagi, bo bohaterowie antyPiSu są zawsze otoczeni przez arcyżyczliwych dziennikarzy i fanatycznych zwolenników. Gdy mieszkanka z podlaskich Krynek poprosiła na stronę posła Sterczewskiego, natychmiast została otoczona kordonem gapiów. Kobieta twardo zaprezentowała swoje tezy: że straż graniczna jest po to, by bronić granic, że „co to by było gdyby każdy mógł sobie przekraczać granicę”, że służby mundurowe państwa polskiego są po to, by dbać o Polaków. Pytała posła o propagandę Łukaszenki, twierdziła - co już chyba dla nikogo nie jest tajemnicą - że to jego sprawka i intryga i on sobie dba o tych imigrantów jak chce.
Poseł odpowiadał tak samo, jak na wszystkie pytania zaprzyjaźnionych dziennikarzy: bo państwo złe, bo uchodźcy biedni, bo jesteśmy ludźmi i powinniśmy się kochać i pomagać sobie nawzajem. Ale nadzwyczajne było to, że dziennikarze rzucili się na panią z Podlasia. A jak się nazywa, a czy na pewno tu mieszka, a czy ogląda TVP INFO i że na pewno jest z PiS. Kobieta ze swadą odpowiadała, że trzeba oglądać różne telewizje, że popiera rząd i ma do tego prawo. W internecie puszczono w ruch plotkę, że jest radną PiS - nikt jednak nie podał w jakim samorządzie.
I to jest nowa rzecz w antypaństwowym wzmożeniu - co to za idea, by dziennikarze rzucali się na kobietę, która zadaje pytania posłowi? Sterczewski próbował ją jeszcze przepytywać z zagadnień prawnych (których sam nie znał), dziennikarze pytali ją o personalia, a zwolennicy Sterczewskiego drwili i śmiali się z niej. Podobnie było z kobietą ze Szczecina, która wypominała Tuskowi spolegliwą politykę wobec Niemiec - ją nawet popchnięto, a też wołano, że jest z „TVPiS”. Obie Panie ani na chwilę się tym nie przejęły.
Tymczasem kobiety, które wygarniają politykom zakłamanie, w ogóle nie przejmują się sugestiami, kpinami i rechotem. Mówią co myślą, przyjmują lawinę drwin i wracają do swoich domów. Wielbiciele opozycji pozostają w przekonaniu, że wszyscy przeciwnicy muszą być sterowani przez telewizję i partię, bo nikt sam z siebie nie mógłby mieć innego zdania niż oni. Ludzie, którzy przyjeżdżają nad granicę ratować anonimowych muzułmanów drwią z przedstawiających się z imienia i nazwiska mieszkańców okolicy - bo są „PiSowcami”.
Tymczasem wyzywani nic sobie z tego nie robią. Zwykli ludzie potrafią pójść pod prąd presji i nacisków - czyli nie są tak do końca „zwykli”. I za to dla nich serdeczne ukłony!
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/563874-podlasie-do-posla-franka-czyli-jak-dziala-pospolite-ruszenie