Sytuacja na granicy polsko-białoruskiej jest jasna: Fundacja „Ocalenie” profesjonalnie realizuje swoje proimigranckie założenia, służby mundurowe bezbłędnie wykonują swoje obowiązki, po czym wchodzą politycy i „wolne” media - by manipulować, kłamać i podgrzewać emocje.
Fundacja „Ocalenie”
Rozmówcy z Fundacji „Ocalenie” naprawdę wiedzą co robią. Ich organizacja działa od ponad 20 lat, zatrudnia 60 osób, proponuje kursy języka, opiekę prawną i wprowadzanie w europejskie realia wszystkim zainteresowanym emigrantom. Nad granicę polsko-białoruską w Usnarzu Górnym sprowadzili tłumaczkę języka perskiego, która za pomocą megafonu porozumiewa się z jednym z dwojga lub trojga nieformalnych liderów 32-osobowej grupy. Mężczyzna między 30 a 40 rokiem życia wychyla się znad wysokich traw i gestem ręki odpowiada na proste pytania, zadawane przez tłumaczkę. Fundacja zbiera informacje, członkowie są przekonani o dobrych intencjach przybyszy. Aktywiści wiedzą, że jest to element operacji Łukaszenki, wiedzą o prowokacjach, ale wskazują na koczujących i mówią: „to są ludzie”. Co sądzą o ryzyku skierowania przez Polskę strumienia nielegalnych emigrantów?
To nie nasza sprawa, my tylko chcemy ściągnąć tych ludzi.
Służby mundurowe
Szereg policjantów naprzeciw pola z gapiami i wolontariuszami, na drodze straż graniczna i kilka samochodów tuż przy granicy - to pierwszy widok w Usnarzu Górnym. Na tym odcinku nie ma drutu kolczastego, ale są wojskowi i - co poznaliśmy na własnej skórze - dobrze zamaskowany monitoring. Gdy kilkaset metrów od miejsca wydarzeń zbliżamy się do granicy znikąd pojawiają się żołnierze, zaś kilometr dalej podjeżdża wóz Straży Granicznej - są dokładnie poinformowani kto i gdzie się przemieszcza. Mundurowi nie udzielają informacji, ale są uprzejmi, choć stanowczy. Na pytania odsyłają do rzecznika prasowego. Udaje się uzyskać dokładne nakreślenie przebiegu granicy - co do drzewa, krzaka i kępki trawy. Z tego wynika, że imigranci są po białoruskiej stronie. Ale to niejedyny wskaźnik - po chwili na skraju lasu pojawia się grupa białoruskich dziennikarzy, którzy - eskortowani przez tamtejsze służby - idą wzdłuż linii granicznej - dzięki temu widać wyraźnie gdzie jest kończy się Polska a zaczyna Białoruś. Wyprostowane sylwetki polskich mundurowych uspokajają nastroje - nie da się wprowadzać histerii, samowolki, improwizacji. Do czasu…
Politycy i media
W pewnym momencie przyjeżdża w swoich słynnych trampkach poseł Franek Sterczewski. Natychmiast wokół niego wyrasta wianuszek kamer i mikrofonów. Nie pada ani jedno konkretne pytanie, więc odpowiedzi nie muszą być konkretne. Parlamentarzysta unosi się troską nad życiem ludzi, chce, żeby wszyscy obecni mogli się rozejść do domów. Mówi o głodzie, trudach, o Afgańczykach, którzy pomagali Polakom i czekają teraz na granicy. Jak to? Skąd to wie? Tego się nie dowiemy. Twierdzi, że emigranci czekają po polskiej stronie granicy - na pytanie skąd to wie, odpowiada: “a pan wie, że nie?”. Jednak te pytania mu się nie podobają, do głosu włącza się szum dziennikarzy - jest obecny TVN, Gazeta Wyborcza, Polsat. Tutaj polityk może mówić o swojej dobroci i miłości do ludzi. Emocje się nakręcają także z powodu naszej obecności. „TVP INFO” - komentują ludzie i próżno im tłumaczyć, że nie jest to jedyne medium, które opowiada się po stronie nienaruszalności granic Rzeczpospolitej. Przyjeżdża Marta Lempart i piknikuje z koleżankami.
Poseł Starczewski apeluje o nieśmianie się z niego, gdy tam cierpią ludzie. Wypowiada gotowe, okrągłe zdania do kamer, już wiadomo co z tego opublikują na mainstreamowych portalach czy w Faktach TVN. Parlamentarzysta idzie po lekki obiad, ściska się ze znajomymi. Dzień jest pogodny, wokoło bujna przyroda Podlasia. Popołudnie będzie spędzone w miłej atmosferze.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/563800-polityczna-szopka-na-granicy-glupota-cynizm-i-klamstwa