Od pierwszych chwil po powrocie do Polski, Donald Tusk dał sygnał do ataku na politycznych przeciwników. Podział polityczny sprowadził do rywalizacji dobra ze złem, do wali przyzwoitości z jej brakiem. Oczywiście po stronie zła postawił partię rządzącą i jej wyborców. Czy teraz można się dziwić, że „totalsi” zaczęli się zachowywać jak oszalałe z nienawiści watahy?
Trzeba zacząć od pierwszego przykazania: jak widzisz zło, walcz z nim i nie pytaj o dodatkowe powody
— mówił założyciel PO 3 lipca, na Radzie Krajowej.
Wychodzimy na pole, żeby się bić z tym złem. I że to jest wystarczający powód, nie wymaga żadnego uzasadnienia
— dodawał Tusk.
Unieważnił w ten sposób plan Rafała Trzaskowskiego, by skończyć z opozycją totalną, by mieć konkretne propozycje, by przestać zajmować się sobą. Zamiast tego totalność opozycji wyniósł Donald Tusk niemal do rangi imperatywu moralnego, obowiązku każdego opozycjonisty, powinność każdego wyznawcy nowego szefa PO.
Czy można się więc dziwić, że zaślepieni nienawiścią do politycznych przeciwników „totalsi” miotają w amoku najgorsze kalumnie. Okazuje się, że posła można nazwać szmatą, marszałek Sejmu może być traktowana jak zbrodniarz, żołnierzy wolno nazwać śmieciami i watahą psów, straż graniczną można porównywać do SS. I to nie jest mowa nienawiści, bo przecież cel uświęca środki. To zbiorowe szaleństwo, swoista eksplozja nienawiści, to efekt Tuska, który będzie tylko przybierać na sile.
Gorzej, że to szaleństwo wymyka się spod kontroli, i jak w przypadku sytuacji przy granicy z Białorusią godzi w bezpieczeństwo państwa i jego interes. Oszalałe z nienawiści watahy „totalsów” przestały słuchać racjonalnych argumentów. To nic, że Komisja Europejska stwierdza:
nie możemy zaakceptować jakichkolwiek prób podżegania lub przyzwolenia na nielegalną migrację do Unii Europejskiej przez państwa trzecie”.
Nic, że Donald Tusk pisze:
Polskie granice muszą być szczelne i dobrze chronione. Kto to kwestionuje, nie rozumie, czym jest państwo.
Racjonalność przestała się liczyć. Cel jest jeden. Doprowadzić społeczeństwo do wrzenia i spróbować obalić rząd. I to jak najszybciej. Powód do zadymy nie jest ważny, każdy powód do awantury jest dobry. I tak od 2015 roku. Opozycji zależy, żeby przejąć władzą jak najszybciej, nie dając szansy na wypowiedzenie się wyborcom. Widać, że Donald Tusk błyskawicznie się spala, gubi w kłamstwach i miotanych obelgach. Dlatego opozycja nie chce czekać do wyborów. Boją się, że na dwa lata byłemu premierowi nie starczy paliwa. Wiedzą, że nie starczy. Dlatego chcą się bić. Dlatego podpalają Polskę.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/563696-totalsi-jak-oszalale-watahy-oto-efekt-tuska