„Do Usnarza przyjechały toalety, ale nie dla migrantów. Poseł KO: Podłe szczucie, faszystowskie metody – zagrzmiała w tytule Gazeta Wyborcza, że przenośne ubikacje dostarczono „funkcjonariuszom”, a „grupa migrantów wciąż nie ma dostępu do sanitariatów”. Podłe te polskie władze, ten pisowski rząd, jak można być tak wyzutym z ludzkich odruchów i nie dostarczyć kibelków koczującym Afgańczykom! Sprawę podchwyciła rozgłośnia Niemieckiej Fali/Deutsche Welle (DW), ale już w nieco innej formie: „Od dwóch tygodni grupa uciekinierów z Afganistanu tkwi na wschodniej granicy UE. Białoruś i Polska odrzucają wszelką odpowiedzialność za tych ludzi” – poinformowała w leadzie swego komentarza.
Co prawda w tekście znalazł się dramatyczny opis, jak to „Afgańczycy siedzą pod gołym niebem, bez ochrony przez sążnistymi ulewami w ostatnich dniach i bez toalet”, ale wzmianki o „faszystowskich metodach” już nie było. Specjalny wysłannik DW pociągnął w swej relacji jedynie kwestię ubikacji:
Także mieszkańcy przygranicznej wsi Usnarz Górny sądzą, że to niedobrze, że ludzie tygodniami wegetują w lesie pod gołym niebem i bez toalety. „To wstyd, że muszą żyć w takich warunkach. W naszej wiosce nawet psy mają się lepiej”,
– miał powiedzieć reporterowi DW jakiś bezimienny tubylec. I dalej, sprawozdaje, powołując się na swe stałe źródło, czyli GW:
Jak informuje dziennik Gazeta Wyborcza, 20 sierpnia 2021r. wydano w Polsce nowe, „tajne” rozporządzenie, które pozwala na odsyłanie osób ubiegających się o azyl z powrotem na granice.
Oczywiście w tekście ani słowa o stosownych przepisach i deportowaniu niechcianych przybyszów z Niemiec i ani słowa wyjaśnienia, że koczujący przebywają po białoruskiej stronie. Znalazł się natomiast śródtytuł, że są na… „ziemi niczyjej”, Wysłannikowi DW nie wpadło do głowy, czy i gdzie znajduje się „ziemia niczyja” np. na polsko-niemieckim pograniczu - pewnie wpadłoby, gdyby polski rząd dowiózł imigrantów autokarami i taksówkami do Kołbaskowa czy Zgorzelca… Na to reporterowi publicznej rozgłośni nie wystarczyło wyobraźni, aliści inne niemieckie media zaczynają coś sobie przypominać i wyobrażać. Dziennik Kölner Stadt-Anzeiger nawiązał ogólnikowo, że Zachód sam sobie napytał biedy, bowiem:
Nie tylko pozostawił ludność Afganistanu w katastrofalnej sytuacji, lecz zgotował sobie poważny problem z uchodźcami.
Gazeta Rhein-Neckar Zeitung idzie dalej w akrobatyczny sposób krytykuje rząd federalny, chwaląc go, że… bierze na siebie odpowiedzialność, za to, co się stało. Jako żywo przypomina mi to dzieło sowieckiej kinematografii pt. „Moskwa nie wierzy łzom”, o tym, jak to rosyjscy robotnicy zastrajkowali i nie odebrali pensji, bo mieli za mało pracy… Według Rhein-Neckar Zeitung, szef niemieckiej dyplomacji Heiko Maas, szef MSW Horst Seehofer, szefowa resortu obrony Annegret Kramp-Karrenbauer i koordynator w Urzędzie Kanclerskim do spraw wywiadu Helge Braun powinni jednak pozostać na stanowiskach, bo „co by to dało, gdyby teraz ustąpili”? Nie czas na zmiany, gdy w powietrzu wisi niebezpieczeństwo kolejnego, imigracyjnego tsunami.
Kto by pomyślał, jeszcze niedawno usilnie realizowana Willkommenspolitik przez chadecko-lewicową spółkę rządową (CDU/CSU-SPD) kanclerz Angeli Merkel, tudzież lekceważenie ostrzeżeń polskich władz przed skutkami niekontrolowanego napływu milionów imigrantów, odsądzanie PiS od czci i wiary za stanowczą postawę w tej kwestii, a nawet próby wprowadzenia poprzez Brukselę finansowych kar dla Polski, a dziś blady strach między Odrą a Renem… - agencja dpa i portal rnd donoszą z Łęknicy/Löcknitz:
W sobotę rano policja federalna zatrzymała na polsko-niemieckim pograniczu siedem nielegalnie przybyłych osób, które dotarły do Niemiec z Białorusi przez Polskę i szły pieszo drogą krajową 104 w kierunku Pasewalku. (…) Wcześniej, w odpowiedzi na sankcje UE nałożone na Białoruś, mający władzę Alaksandr Łukaszenka otwarcie groził przepuszczaniem ludzi z krajów takich jak Irak, Afganistan czy Syria. Także w Niemczech istnieje obecnie zaniepokojenie rozwojem sytuacji, przede wszystkim z obawy, że wielu przybywających na Litwę może próbować przedostać się dalej na zachód.
Niepożądane skutki imigracji
Niemieckie media coraz szerzej informują o „niepożądanych skutkach” imigracji, o trzykrotnie większej przestępczości azylantów, o tworzeniu centrów deportacyjnych sw różnych krajach UE, czy wzmożonej kontroli i wzmacnianiu granic, jak w Grecji, Włoszech, Hiszpanii, a ostatnio na Litwie i w Polsce.
Nielegalna migracja musi zostać zastopowana
– zaapelował do organów UE cytowany szeroko w RFN austriacki minister spraw wewnętrznych Karl Nehammer. Nic tak nie uczy jak własne doświadczenia. Neuhammer był w rozmowach koalicyjnych w 2019r. z ramienia Austriackiej Partii Ludowej (ÖVP) negocjatorem do spraw migracji, integracji i bezpieczeństwa. Już w roli szefa MSW zarzucono zaniedbania, które umożliwiły krwawy zamach dokonany przez islamskiego fanatyka (2 listopada 2020r. w centrum Wiednia - 4 ofiary śmiertelne, 23 osoby ranne). Po zarządzonych przez Nehammera rewizjach i różnorakich obostrzeniach, minister i członkowie jego rodziny sami znaleźli się w śmiertelnym niebezpieczeństwie - na skutek pogróżek gróźb ze strony islamskich fundamentalistów przyznano im stałą ochronę policji.
Dla przypomnienia, tylko do Niemiec przybyło w 2015r. milion imigrantów. Ówczesny minister spraw wewnętrznych RFN Thomas de Maizière przyznał oględnie w studiu telewizji ARD, że były „momenty utraty kontroli”. Największa dziś partia opozycyjna w Bundestagu - Alternatywa dla Niemiec winna jest kanclerz Angeli Merkel zbiorowe „danke schön” za swój wyborczy sukces. Od tego czasu zaostrzono przepisy azylowe, a na kilka tygodni przed kolejnymi, wrześniowymi wyborami do Bundestagu nie tylko chadeccy politycy z CDU/CSU powtarzają w różnorakich formach:
Sytuacja jak z 2015 roku nie może, nie powinna i nie ma prawa się powtórzyć.
„Co robić z afgańskimi uchodźcami, którzy już są u granic UE, w drodze do Europy lub wkrótce się na niej znajdą?” - zastanawia się dziennik Mitteldeutsche Zeitung i radzi, …rozmawiać, i w Berlinie, i w Brukseli.
Polska buduje płot na granicy z Białorusią
– doniosły w tytułach wszystkie co ważniejsze media republiki o wczorajszej zapowiedzi ministra obrony Mariusza Błaszczaka. I relacjonują, jak np. dziennik Frankfurter Allgemeine Zeitung:
W poniedziałek Łukaszenka oskarżył Polaków o wszczęcie konfliktu i naruszenie granicy państwowej Białorusi. >>Polacy schwytali na terytorium Polski 50 osób, które (…) chciały do Niemiec, dokąd przyzywała ich mama Merkel<< - powiedział (prezydent Łukaszenka) białoruskiej agencji informacyjnej Belta. Na końcu Polacy pod bronią wygnali tę grupę na białoruską stronę.
Wpisy zdecydowanej większości niemieckich internautów pod tego rodzaju doniesieniami można sprowadzić zdania: i dobrze tak, brawo PiS! Politycy i podporządkowane im media są w rozterce: jak pochwalić zatrzymanie przez Polskę napływu imigrantów nie chwaląc rządu PiS? Wręcz niewykonalne! Tym bardziej, co zauważa komentator DW Konstantin Eggert, że właściwie już dziś „Putin mógłby zaanektować Białoruś”, bo Łukaszenka jest jedynie posłusznym wykonawcą jego woli. Jak uzmysłowiła podczas wizyty w Moskwie sama kanclerz Merkel, która nie znalazła czasu (wbrew wcześniejszej zapowiedzi) na inaugurację Platformy Krymskiej w Kijowie - bliższa Niemcom rosyjska koszula… - o czym w Warszawie i kilku innych środkowo- i wschodnioeuropejskich stolicach zapominać nigdy nie wolno.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/563669-niemcy-w-rozterce-jak-pochwalic-polske-nie-chwalac-pis
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.