Często w tych dniach co mądrzejsi dyskutanci przywołują słowa Marszałka Józefa Piłsudskiego:
Podczas kryzysów strzeżcie się agentur. Idźcie swoją drogą, służąc jedynie Polsce, miłując tylko Polskę i nienawidząc tych, co służą obcym.
Słusznie. Kryzys jest oczywisty, podobnie jak jego natura: hybrydowy atak z użyciem rzucanych na granicę migrantów i miękkich punktów pogubionych ideowo zachodnich społeczeństw. Agentura też się odezwała, podobnie jak ci dla których dobro państwa polskiego nie jest żadnym punktem odniesienia.
Jaki jest dotychczasowy bilans?
Zdają egzamin Straż Graniczna, Wojsko Polskie, policja, służby specjalne i wszystkie instytucje państwowe odpowiedzialne za strzeżenie granicy. Także kierownictwo polityczne reaguje adekwatnie i precyzyjnie, z dobrym rozeznaniem charakteru kryzysu, ze zrozumieniem hybrydowego typu ataku z jakim Polska ma do czynienia.
CZYTAJ: Ruszył transport z pomocą humanitarną dla migrantów przebywających na terenie Białorusi. WIDEO
Spokojnie reaguje polska opinia publiczna, nie dając się wciągnąć w spiralę emocji - czy to lęku czy niepotrzebnej nerwowości wobec władz białoruskich.
Mamy media, które potrafią pokazać przyczyny i przebieg kryzysu - czyli prawidłowo wypełniają dziennikarskie zadania. To przede wszystkim Telewizja Polska, Polskie Radio i kilka niezależnych mediów konserwatywnych, propolskich.
Ale są też potężne organizacje medialne, które w tym właśnie momencie elementarne zasady dziennikarskie zawieszają na kołku. O hipokryzji gazety Michnika napisałem wczoraj: w lipcu atak migrantami na Litwę przedstawiony został jako cyniczna gra Mińska. Opis obecnego ataku na Polskę wyprany już jest z tego kontekstu. Są tylko rzekomi uchodźcy i rzekoma bezduszność polskich władz.
Podobnie TVN: przyzwolenie (brak reakcji dziennikarza) na wyzywanie polskich żołnierzy od „psów” i śmieci przez Władysława Frasyniuka trudno będzie zapomnieć. Wycedzone przez zęby „ubolewanie” nie wypadło przekonująco. Także dlatego, że nie był w wybryk, ale po prostu najbardziej wyrazisty moment w stałej narracji, de facto kibicującej łukaszenkowskim próbom zmuszenia Polski do otwarcia korytarza w operacji handlu ludźmi.
Słowa dziennikarza TOK FM przyrównującego polską Straż Graniczną do zbrodniczej niemieckiej służby SS (to ona władała obozami koncentracyjnymi i zagłady) nie mieszczą się w żadnej skali. Trudno też je komentować. Należy jednak powiedzieć, że są nieludzkim podeptaniem grobów milionów ofiar niemieckiego barbarzyństwa.
Objawiło nam się także jak bardzo skolonizowana przez ideologię lewicowe są Platforma Obywatelska i inne środowiska opozycyjne. Nawet Donald Tusk nie zdołał powstrzymać ich przed kolejnymi aktami emocjonalnych wezwań do przyjmowania każdego, kto pojawi się na granicy. By nas „ubogacał”, by można wreszcie zacząć operację reedukacji Polaków w imię tolerancji dla przybyszów z dalekich kręgów kulturowych. I przy okazji dobrze na tym zarobić.
Mamy więc mieszany wynik ważnego testu naszej zdolności do obrony przed atakiem podobnym w pewnym sensie do tego, jaki wykonano na Krym w 2014 roku. Widzimy mocne strony, sprawność techniczną państwa. Jednocześnie ujawniają się miękkie punkty. To przede wszystkim sfera informacyjna, szokująco podatna na prowokacje zewnętrzne, manipulacje, dezinformację. Kibicująca wszelkim wrogim atakom na Polskę, jeżeli tylko uznane zostaną za szkodzące obecnemu, „pisowskiemu” rządowi.
Mówiąc jeszcze inaczej: kiedy polscy strażnicy graniczny, żołnierze i policjanci bronią granicy przed oczywistą agresją, mediów prasy i polityków strzela im w plecy.
Ale strzelają i do nas, obywateli Rzeczypospolitej Polskiej. Jeśli granica nie jest na serio, całe państwo nie jest na serio. Jeśli granica jest niebezpieczna, nikt wewnątrz nie jest bezpieczny.
Strzelający mają swoje motywy, wiemy. Są nagrzani politycznie. Po 2015 roku połamali już wiele zasad. Ale co to zmienia? Nic. To, co robią, jeśli się uda, może mieć tylko jeden cel: sparaliżowanie możliwości wykonywania podstawowych obowiązków przez funkcjonariuszy państwowych. Wyeliminowanie ich.
Nie wiem, czy coś dziś możemy z tym zrobić. Można było próbować tuż po roku 2015, ale zdecydowano inaczej, ograniczając się do wzmocnienia TVP. Samo jednak zdefiniowanie problemu, jasne uznanie iż brak suwerenności informacyjnej jest dziś głównym zagrożeniem dla naszej niepodległości, ma swoją wagę. Dziś widzimy to w całej jaskrawości. I na granicach, i w innych sprawach. Trzeba o tym głośno mówić, bo często samo nazwanie zagrożenia po imieniu, znacząco je niweluje.
Możliwe też, że choć część ludzi kibicujących dotąd totalnej opozycji, zaangażowanych w nią, zorientuje się w jak straszne grzęzawisko moralne i polityczne wdepnęła.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/563585-czesc-prasy-i-politykow-strzela-obroncom-granicy-w-plecy