Pod koniec 1621 roku z mennicy bydgoskiej, z polecenia 55-letniego króla Zygmunta III, wybito monetę, jakiej jeszcze świat nie widział. Dlaczego o niej tak mało wiemy?
Największe sto dukatów świata
Studukatowe monety, o średnicy 7 centymetrów były wybite w 98,6% ze złota i ważyły 350 (!) gramów każda. Moneta nie była używana jako typowy środek płatniczy, choć jej oficjalna wartość była gigantyczna. Dziś, ten ważący 1/3 kilograma złoty krążek , jest nieosiągalnym marzeniem kolekcjonerów. Spośród 14 znanych, zachowanych na świecie egzemplarzy, jeden z nich został w 2018 roku sprzedany za 2 miliony 160 tysięcy dolarów, zaś w Polsce to wybitne złote dzieło można oglądać w muzeum Emeryka Hutten-Czapskiego, przy ulicy Piłsudskiego 10 w Krakowie, drugi „polski” egzemplarz jest na Zamku Królewskim na Wawelu.
Moneta jest także wyrazem menniczego kunsztu tamtych czasów. Widnieje na niej - co oczywiste - dostojny profil Zygmunta III Wazy, ale swoją obecność zaznaczył tam także zarządca mennicy - Jakub Jacobson van Emden oraz twórca samego stempla, Samuel Ammon, należących do grona najzdolniejszych medalierów ówczesnej Europy. Obaj panowie dyskretnie umieścili na monecie swoje inicjały, których nie dopatrzy się oko laika.
Złoto Rzeczpospolitej
Nie ma pewności czy Zygmunt III Waza kazał wybić złotą studukatówkę z okazji zwycięskiej bitwy pod Chocimiem, czy może idea podkreślenia swojego i Rzeczpospolitej prestiżu pojawiła się jeszcze przed bitwą. Demonstracja potęgi królestwa okazała się skuteczna, skoro 8 lat później młody cesarz Ferdynand III Habsburg postanowił wybić monetę równie cenną i nadzwyczajną, także studukatową.
Rozmach dzieła mennicy bydgoskiej przypadał na szczytowy okres pomyślności Rzeczpospolitej. Trzy lata przed wybiciem złotej studukatówki, roczny eksport polskiego zboża przez Gdańsk osiągnął swój historyczny rekord - 115 221 łasztów (kilkaset tysięcy ton). W tym samym czasie, po podpisaniu z Moskwą rozejmu w Dywilinie granice Rzeczpospolitej rozciągały się na obszarze prawie miliona kilometrów kwadratowych.
Dwa lata przed wybiciem monety król uratował austriacką stolicę wysyłając jej oddziały lisowczyków, dla odepchnięcia tureckiej armii (tzw. I odsiecz wiedeńska). W tym samym czasie trwały wojny ze Szwecją, Moskwą, Osmanami - a państwo sięgało szczytów swojej ekonomicznej koniunktury i było je stać na spektakularny zbytek w postaci złotej studukatówki.
Już ta jedna moneta wystarczy, ją jedną wystarczyłoby rzucić biednym historykom, którzy tak gorliwie zapewniają czytelników, że Polska zawsze była licha, słaba, fikcyjna, niezdatna na nic, że tylko jakieś efemeryczne sukcesy przejawiał „ten kraj”.
CZYTAJ WIĘCEJ:
Polskość to nienormalność - to niejedyny zarzut do Tuska
Nieekonomiczne źródła złotej monety
Bo tak wielki nominał nie wziął się znikąd. I nie wziął się z tych wojennych sukcesów, ani z eksportu zboża, ani z dekoniunktury na Zachodzie - bo kryzys w Europie dopiero miał się rozpocząć z kolejnymi latami wojny trzydziestoletniej.
Studukatówka była tylko wyrazem potęgi, jej objawem - nie przyczyną, jej owocem - nie przypadkowym skutkiem. I tak się składa, że te oznaki wielkości Rzeczpospolitej z lat 1618-1621 przypadają na dekady tuż po jej największych politycznych, ba - wręcz cywilizacyjnych - osiągnięciach.
Półtorej dekady wcześniej Paweł Palczowski, pisarz polityczny dworu, tworzył wizje rozwoju Moskwy (!) pod polskim panowaniem, ze zwróceniem uwagi na jej bezkresne surowce, tak marnowane przez despotycznych carów. Dwie dekady wcześniej kanclerz litewski Lew Sapieha proponował koncepcję unii polsko-moskiewskiej , powtórzenie zbliżenia z Litwą. Zagadnienie Europy Wschodniej było głęboko omawiane przez elity państwa - misja rozciągnięcia kultury zachodniej za Dniepr była świadomym przedsięwzięciem. Gdy w 1589 roku Iwan IV podniósł metropolię moskiewską do rangi patriarchatu, odpowiedzią państwa szlacheckiego było zawarcie przez papiestwo z hierarchią prawosławną w Rzeczpospolitej Unii Brzeskiej. Dziś, różnie oceniana, wówczas ratowała struktury cerkiewne przed dominacją carów, a dodatkowo wykształciła kilkanaście pokoleń chrześcijan greckiego obrządku, a przeciwnych wpływom Wschodu.
Kolonizacja Rosji, unia z Rosją, unia brzeska - to wszystko i tak było pokłosiem największego politycznego dzieła XVI-wiecznej Europy. Unia lubelska z 1569 roku po raz pierwszy łącząca dwa kraje w jedną całość - bez podboju, inkorporacji, królewskiego dziedziczenia - miała przetrwać ponad 200 lat w nierozerwalnych więzach. Ustanowienie wolnej elekcji w 1572 roku, zobowiązania królewskie wobec obywateli i projekt tolerancji religijnej należą do kanonu omawianych w podręcznikach osiągnięć - wciąż jednak za mało rozumianych, skoro czekających na swoje głębsze zbadanie, popularyzacje, o utrwaleniu w filmach czy szerszej kulturze nie wspominając.
Rada polityczna za sto dukatów
A to właśnie te dzieła ducha, zmysłu politycznego i kulturalnego, to wizjonerstwo polskie było fundamentem rozwoju ekonomicznego. Wielkość ekonomiczna przyszła zaraz po rozkwicie innych dziedzin społecznych, jakby wyjęte z definicji cywilizacyjnego sukcesu, jakie sformułował „historiozof wszechczasów” Arnold Toynbee, pisząc że:
przezwyciężanie sprzeczności ludzko-przyrodniczych oraz wewnątrzspołecznych, trwa dopóty, dopóki prężne duchowo elity dyktują zgodny rytm ludzkich solidarnych poczynań.
Wiedza o złotej monecie z 1621 nie jest rozpowszechniona, choć można by się nią chwalić jako synonimem bogactwa i gospodarczego prosperity państwa. Łatwo ten symbol ekonomicznej pomyślności pokazać, zrekonstruować, dać jako namacalny dowód sukcesu, jest jakby wymarzonym materiałem dla specjalistów od promocji Polski - nie da się też jej zakłamać: jej wymiary i wartość są nie do podważenia.
A jednak o niej cicho. Skoro część naszej historii da się zmanipulować, obwinić Polaków za zjawiska, których akurat w Polsce było najmniej, to inne aspekty można zamilczeć lub odwrócić od nich uwagę drugorzędnymi tematami.
Ale to nie moneta jest istotą dawnej wielkości, ani nie bogactwo Rzeczpospolitej roku 1621 jest tutaj kluczem - ono przyszło dopiero później. Zrodziło się ono po odważnym wizjonerstwie, pracy wybitnych elit, rozmachu państwowych projektów - czyli po wszystkim tym, czego tak bardzo boi się dzisiaj połowa Polaków.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/563349-o-czym-nam-mowi-polska-moneta-wybita-z-350-g-czystego-zlota