Doprowadzi to również do dramatu tych osób, bo one nie zyskają tego, co chcą. A chcą dostać się do Niemiec. Do Niemiec się nie dostaną, w najlepszym wypadku trafią do polskiego obozu dla uchodźców, a następnie będą czekać na deportację. Ludzie, którzy wzywają do otwarcia granic, tak naprawdę robią krzywdę osobom, które Łukaszenko będzie dalej ściągał - mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl Witold Repetowicz, dziennikarz i analityk specjalizujący się w tematyce Bliskiego Wschodu.
CZYTAJ TAKŻE:
wPolityce.pl: W swoim artykule z 2018 r. opisywał Pan ataki bronią demograficzną, m.in. tzw. strumień migracyjny. Czy to, co obserwujemy obecnie na granicy z Białorusią, można ocenić jako tego rodzaju atak?
Ponieważ mam świadomość że większości nie chce się czytać długich tekstów więc wrzucam urywek mojego art. z 2018 r. o broni D. Warto choć to przeczytać. Nie jest długie.
Witold Repetowicz: Na pewno mamy do czynienia z atakiem bronią demograficzną. Niewątpliwie, Łukaszenka używa migrantów do destabilizacji granicy i to jest klasyczny przykład tego rodzaju ataku.
Czy państwo polskie oraz nasze służby reagują we właściwy sposób? Jak Pana zdaniem powinno się postąpić w obliczu obecnego zagrożenia?
Zadaniem Straży Granicznej jest w tym momencie ochrona granicy i służby to zadanie spełniają. Natomiast elementem ataku bronią demograficzną jest polaryzacja opinii publicznej i to, niestety, Łukaszence w Polsce się udało. Bo z jednej strony mamy działania dość nieodpowiedzialne, wpisujące się właśnie w plan Łukaszenki, obciążające stronę polską odpowiedzialnością za to, że zagnał migrantów na granicę i nie chce wpuścić ich z powrotem na Białoruś. To powinno być powszechnie potępione przez wszystkich w Polsce i próba obciążenia Polski odpowiedzialnością za to, że na granicy koczują ludzie, powinna być jednoznacznie odrzucona.
Z drugiej strony trzeba też podkreślić, że dehumanizowanie migrantów, wypowiedzi ocierające się o rasizm, także wpisują się w schemat Łukaszenki. Bo, jak powiedziałem, chodzi nie tylko o przepchnięcie tych ludzi, udrożnienie kanału,. którym można później będzie przepychać kolejne osoby, a w ten sposób również o skompromitowanie Polski jako nieradzącej sobie z kontrolą własnych granic. Ale wartością w tej wojnie psychologicznej jest także sama polaryzacja opinii publicznej.
W mediach obserwujemy również różnego rodzaju gesty czy wypowiedzi części polityków opozycji. Mowa o pomocy imigrantom koczującym przy granicy z Białorusią, dostarczaniu żywności, koców śpiworów. Jest również nawoływanie do otwarcia granic, pojawiają się także opinie takie jak ta wygłoszona przez jedną z posłanek Koalicji Obywatelskiej: „Wpuśćcie w końcu tych ludzi do Polski! Kim są, ustali się później”.
Te działania nie są odpowiedzialne, ponieważ prowadzą do otwarcia kanału, aby sprowadzać kolejne osoby. W momencie gdy inni ludzie - jeżeli pójdzie informacja, że jest możliwe przekroczenie tej granicy - to tym bardziej więcej osób będzie chciało ją przekraczać.
Doprowadzi to również do dramatu tych osób, bo one nie zyskają tego, co chcą. A chcą dostać się do Niemiec. Do Niemiec się nie dostaną, w najlepszym wypadku trafią do polskiego obozu dla uchodźców, a następnie będą czekać na deportację. Ludzie, którzy wzywają do otwarcia granic, tak naprawdę robią krzywdę osobom, które Łukaszenko zacznie dalej ściągać. To podobna sytuacja jak na Morzu Śródziemnym, zresztą u nas też może dojść do tak dramatycznych sytuacji, jak te, które obserwowaliśmy wówczas, bo Łukaszenka zagania już migrantów na bagna. Straż Graniczna ostatnio już ratowała migrantów na bagnach.
Będziemy mieć do czynienia z powtórką dramatycznych scen z 2015 r.?
Naprawdę może dojść do tragedii, zresztą Łukaszence zależy na tym, aby ludzie tam zginęli. Może do tego dojść. Przy narracji opozycji, a przynajmniej jej części, to oczywiście będzie zrzucenie odpowiedzialności na polskie władze, co wpisze się w narrację, w plany Łukaszenki. Jest to dość słabe i żenujące. Trzeba zdawać sobie sprawę z tego schematu.
Jakie jest wyjście z tej sytuacji? Jaka powinna być odpowiedź Europy, UE, której przecież jesteśmy częścią?
Wyjście jest takie, że trzeba - po pierwsze - pilnować granicy. Atak bronią demograficzną musi być odparty ze świadomością, że stroną atakującą jest Białoruś, a nie nielegalni imigranci. To nie ci ludzie atakują Polskę, robi to natomiast Białoruś z Łukaszenką, a być może stoi za tym również Rosja lub też może się do tego włączyć.
Po drugie, powinien być nacisk ze strony całej Unii Europejskiej. Łukaszenka musi ponosić konsekwencje swoich działań wrogich nie tylko wobec Polski, ale i całej Unii. Potrzebna jest solidarność całej UE, która nie ma jednak nic wspólnego z mechanizmem relokacji itd., tu chodzi po prostu o ochronę granicy UE.
Ponadto trzeba prowadzić działalność informacyjną,. także w Iraku, Turcji, że to jest ślepy zaułek i żeby6 nie jeździli tutaj. Tego niestety nie ma, za to druga strona prowadzi swoją dezinformację, krążą różne filmiki podtrzymujące iluzję, że ci ludzie osiągną swój cel.
A celem nielegalnych imigrantów jest po prostu lepsze życie - nie mają wobec Polski wrogich zamiarów, ma je natomiast Łukaszenka, który wykorzystuje tych ludzi do swoich celów. I oni, nieświadomie, stają się częścią jego operacji. Zatem jest wiele rzeczy, które możemy zrobić. Niestety, nie wszystkie są robione, inne - oczywiście, są. Na przykład Straż Graniczna wywiązuje się ze swoich obowiązków. Musimy przede wszystkim pilnować granic, musimy je zabezpieczać.
Bardzo dziękuję za rozmowę.
Rozm. Joanna Jaszczuk
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/563308-repetowicz-potrzebny-nacisk-calej-ue-na-lukaszenke