I znowu wielkie „nawrócenie” na lewicy. Z ust polityków opozycji nie schodzi słowo „miłosierdzie”, a gdy tylko rząd mówi o uszczelnianiu granic i kontrolowanym przyjmowaniu imigrantów, pojawia się zarzut „piłatowego umywania rąk”. Jakże to wzruszające. Kwintesencją głębokiej myśli politycznej opozycji są nadgraniczne występy posłów Szczerby i Jońskiego. Przeraża jedynie to, że te działania są całkiem poważne. Zanim więc manipulacja Ewangelią sięgnie zenitu, przypomnijmy raz jeszcze podstawową zasadę katolickiej nauki społecznej.
Białoruska operacja z wykorzystaniem podrzucanych na polską granicę migrantów wygląda na precyzyjne działania wymierzone w Polskę. Trzeba być dalece bezmyślnym, by tego nie rozumieć i dać się wciągnąć w tę grę. Są jednak na opozycji takie tuzy intelektu jak spec-posłowie od „interwencji specjalnych”, którzy gotowi zabrnąć w najbardziej obce rozumowi zakamarki. I gdy wydawało się, że akcja pomocowa Szczerby i Jońskiego rozbiła bank, pojawiła się Urszula Zielińska z KO, uradowana udaną zbiórką żywnościową dla „Afgańczyków” z granicy, dla których zebrano wieprzowinę między innymi w puszkach. Ale nawet i to nie przebiło interwencji poselskiej Klaudii Jachiry, która domagała się od Straży Granicznej, by przepuściła ją na stronę białoruską.
CZYTAJ WIĘCEJ:
Ci sami, którzy przez od lat krytykują Kościół za rzekome wtrącanie się do polityki, którzy zabiegają o wyłączanie spraw wiary z życia publicznego, w sprawie imigrantów łączą te dwie rzeczywistości ściślej, niż komukolwiek dotąd przyszłoby to do głowy. Nie schodzi z ich ust też powoływanie się na Ewangelię i konieczność niesienia miłosiernej pomocy potrzebującym. Czeka nas więc rozemocjonowana narracja, którą przerabialiśmy już w roku 2015 i 2017. Będzie powoływanie się na autorytet Kościoła, przypominanie wyrwanych z kontekstu słów św. Jana Pawła II, którego jeszcze niedawno niszczono kłamstwem i przerzucanie się cytatami z Pisma Świętego. Zanim więc na dobre rozpęta się ta bałamutna histeria i manipulacja słowem, przypomnijmy jedną z podstawowych zasad katolickiej nauki społecznej, jaką jest „ordo caritatis”.
Człowiek jest wolny dlatego, aby miłował. A miłość ma właściwą sobie hierarchię: ordo caritatis. (…) Nie można z życia ludzkiego wyrywać tego porządku: ordo caritatis, jeśli nie chce się człowieka pomniejszyć i okaleczyć
— mówił Jan Paweł II w 1991 roku. W taki sam sposób ustawiał relacje społeczne Prymas Tysiąclecia.
Ład w miłowaniu (ordo caritatis) wymaga, aby człowiek, który staje na czele jakiejś grupy społecznej i przyjmuje na siebie odpowiedzialność za nią, pamiętał najpierw o obowiązkach wobec dzieci swego Narodu, a dopiero w miarę zaspokajania i nasycania najpilniejszych, podstawowych potrzeb własnych obywateli, rozszerzał dążenie do niesienia pomocy na inne ludy i narody, na całą rodzinę ludzką
— mówił kard. Stefan Wyszyński. Prymas Tysiąclecia przestrzegał, że Polska musi się zająć w pierwszej kolejności „własnymi dziećmi”. Mówił o tym już w 1976 roku:
Nie oglądajmy się na wszystkie strony. Nie chciejmy żywić całego świata, nie chciejmy ratować wszystkich. Chciejmy patrzeć w ziemię ojczystą, na której wspierając się, patrzymy ku niebu. Chciejmy pomagać naszym braciom, żywić polskie dzieci, służyć im i tutaj przede wszystkim wypełniać swoje zadanie – aby nie ulec pokusie „zbawiania świata” kosztem własnej Ojczyzny
— podkreślał, dodając że najpierw trzeba umocnić własną Ojczyznę, a dopiero w dalszej kolejności myśleć o innych, o sąsiadach:
Niestety, u nas dzieje się trochę inaczej – „zbawia” się cały świat, kosztem Polski. To jest zakłócenie ładu społecznego, które musi być co tchu naprawione, jeżeli nasza Ojczyzna ma przetrwać w pokoju, w zgodnym współżyciu i współpracy, jeżeli ma osiągać upragniony ład gospodarczy. Nieszczęściem jest zajmowanie się całym światem kosztem własnej Ojczyzny.
Obowiązkiem polskiego rządu jest zapewnienie bezpieczeństwa polskim obywatelom. Zwłaszcza w chwili toczonej od lat wojny hybrydowej i dramatycznych w skutkach działań Joe Bidena w Afganistanie. Mamy też bogate doświadczenia z roku 2015, gdy kryzys migracyjny opanował Europę. Dziś świadomość społeczna – nie tylko w Polsce, ale i na świecie – jest zdecydowanie większa niż wówczas. Po kilku latach widać jaki przybrał rozmiar, a nawet sama orędowniczka sprowadzania migrantów z krajów muzułmańskich – Angela Merkel – przyznała, że polityka multikulti okazała się porażką. Islamiści nie przyjeżdżają do Europy po to, by wyzbywać się swoich wzorców kulturowych. Radykalizują środowiska, w które wchodzą i domagają się własnych prawych. Polska opozycja także powinna to wiedzieć i posiadać przynajmniej cząstkową zdolność czerpania wiedzy z doświadczeń. Jak dotąd, konsekwentnie sprawdza się w roli „pożytecznych idiotów”, spełniających oczekiwania wrogów zewnętrznych.
CZYTAJ TAKŻE:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/563241-jak-daleko-opozycja-posunie-sie-w-manipulacji-migrantami