Czas już wyłożyć karty! Do tej pory w zbiorowym zaślepieniu prawicowego środowiska w jakim się obracam, miałem skrzywiony obraz działalności Donalda Tuska po jego powrocie do polskiej polityki. Dziś widzę jasno, jak co najmniej przez trzy tygodnie, a może przez miesiąc cały niesprawiedliwie oceniałem tego szlachetnego człowieka i polityka. Jak go krzywdziłem.
Na szczęście na czas przejrzałem na oczy. Spadło mi z nich bielmo uprzedzeń i niechęci do jego wykładów o Polsce. A przede wszystkim o rządzie, partii władzy i jej przywódcy, który – jak uświadomił to mi Donald Tusk - utrzymuje tajne kontakty z Władimirem Putinem, a później wciela w życie strategię rosyjskiego prezydenta.
Przyznaję samokrytycznie – musiałem dojrzeć, wykazać odrobinę życzliwości i bezstronności, żeby wsłuchać się w sens wypowiadanych słów, a nawet całych zdań. Żeby zrozumieć przenikliwość i trafność uwag oraz ocen, którymi dzieli się bezinteresownie codziennie ze swymi sympatykami. Jeszcze przed tygodniem, przyznać muszę , nie mógłbym się do nich zaliczyć. Wiele się jednak zmieniło. Wystarczyło uważnie wsłuchać się w jego słowa. Choć kluczowe są tu jego intencje. O jednej już wtrąciłem – bezinteresowności. W takim najprostszym znaczeniu. Nie robi tego dla siebie. Nikt chyba nie zaprzeczy – jak rzadko dziś można spotkać kogoś bezinteresownego. A Donald Tusk należy do takich wyjątków. Już tylko to wystarcza, aby mówić o nim z uznaniem. Pokazywać go jako wzór godny naśladowania. Cieszyć się samą jego obecnością. Nawet, gdy nic nie mówi. Po prostu jest. Dla wielu, w tym dla mnie, to wystarcza. A to, co mówi jest po bonusem, za który winniśmy być mu wdzięczni. Bo dzięki niemu lepiej rozumiemy świat. Nawet jeśli nie zawsze jest on doskonały. Nawet jeśli króluje w nim zło. Tak jak to - zdaniem Donalda Tuska - dzieje się obecnie w Polsce. Ten stan nie jest dziełem przypadku. Zło zaczęło panować wraz z objęciem władzy przez obecny rząd. Tusk chciałby go zmienić. Bezinteresownie. Tylko po to, aby znowu jak w czasach, kiedy on rządził w Polsce rozkwitło dobro, szczęście, a władza mogła realizować własną strategię, w pełni niezależną od jakiegokolwiek mocarstwa.
Wzruszający nastrój
Muszę się do czegoś przyznać. Ci, którzy mnie znają, wiedzą, że nie jestem już młodzieniaszkiem, trochę w życiu przeszedłem, ale wśród bliskich uchodzę za tzw. twardziela. Nie miałem pojęcia, że jestem zdolny do wzruszeń. Jednak znowu, jak dawniej przed laty w wyjątkowych chwilach, to na mnie spadło. Ściśnięte gardło i mgiełka łez w oczach. Stało się w tej sekundzie, kiedy usłyszałem dziś w czasie wystąpienia Donalda Tuska w Gołdapi, kiedy do obecnych na spotkaniu powiedział, że najważniejszą dla niego rzeczą jest „bezpieczeństwo moich dzieci i wnuków”. Chyba jakiekolwiek słowa są tu zbędne. Mogą jedynie zepsuć wyjątkowy i wzruszający nastrój.
Donald Tusk potrafi też spojrzeć w przyszłość i powiedzieć o niej z prawdziwą troską. –
Ludzie związani z rządzącym obozem dobrze wiedzą, że jeżeli stracą władzę, to niektórzy z nich mogą stracić wolność i to z wyroku sądu. Tej prognozie nie można odmówić zwykłej ludzkiej życzliwości. Kogo dziś stać na taką życzliwość?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/562831-jak-tusk-swoja-szlachetnoscia-zrzucil-mi-bielmo-z-oczu