Andrzej Duda potrafi czasem wyjść z typowych ram prezydenckiego portretu i podbić stawkę swojego prestiżu. Jako że w Pałacu można zasiąść tylko dwukrotnie, to obecne posunięcia głowy państwa idą na poczet jego roli po 2025 roku, roli - prawdopodobnie - naczelnej postaci obozu konserwatywnego w Polsce. Ostatnie pouczenie Jarosława Gowina może być dobrym krokiem do budowania autorytetu na prawicy.
Format prezydencki
Fenomenalne spotkania z Donaldem Trumpem, obie kampanie wyborcze pełne energii, która dystansowała wąsatego wuja Bronisława przed I kadencją i francuskiego pieska z Warszawy przed II kadencją, liczne, choć mało omawiane w Polsce, spotkania z przywódcami państw Trójmorza - takiego Andrzeja Dudę konserwatywni i patriotycznie nastawieni Polacy lubią najbardziej. Odmówienie Jarosławowi Gowinowi przywileju spotkania w cztery oczy, przy zachowaniu wysokiej klasy połączonej ze stanowczością, było uczynione niejako w imieniu wszystkich Polaków, którzy oczekują przyspieszenia zmian, a nie przeciągania sejmowej liny.
Duda na tle innych prezydentów
Śmiem twierdzić, że tacy Polacy będą prezydentowi po 2025 roku najbardziej potrzebni. Wówczas 53 letni exprezydent będzie miał za sobą ogromne doświadczenie polityczne, aurę dwukrotnego zwycięstwa, ale bez zatęchłego ogona PRL-u, jaki ma sobą Aleksander Kwaśniewski. Głowa państwa bez bagażu współpracy z komunistyczną bezpieką, bez kompromitacji publikowania infantylnych, czy wręcz prostackich zdjęć z życia codziennego (vide: Wałęsa), ze sztabem ludzi, którzy przepracowali z nim setki wyzwań i kryzysów - to jest potencjał, jakiego żaden wcześniejszy prezydent nie miał.
Nowy autorytet
Ale postprezydenckie zaplecze w społeczeństwie to wciąż zagadka. Co innego jest głosować w wyborach, a co innego wspierać polityka, który krajowe szczyty już zdobył. Widać po Rafale Trzaskowskim jak roztrwonił swoje 10 milionów wyborców, nie przedstawiając im na czas dobrej oferty. Andrzej Duda jest jednak w innej sytuacji, dla niego nadchodzi czas, gdy to ideowi i zaangażowani sympatycy prezydenta będą dla niego zasobem. Na przykład w przyszłej Fundacji (im. Lecha Kaczyńskiego?) udzielać się będą nie wyborcy biernie przyglądający się polityce, ale zdeterminowane grupy wdzięczne za stanowczość i wyrazistość lidera, nie zblazowane elity ale ludzie podzielający konkretną wizję dla Polski. Nikt z prawicy trwale nie przekona do siebie wiecznie kunktatorskich salonów, które niuansują dobro państwa polskiego rozważając co o tym ruchu pomyślą jakieś wykreowane „autorytety” - to sam były prezydent powinien takim autorytetem zostać. Jeden zaangażowany sympatyk więcej będzie wart niż tysiąc wahających się symetrystów.
Tak, z powyższych słów przebija po prostu nadzieja, że Prezydent wybierze twardy kurs polityczny, a za kilka lat, po opuszczeniu Pałacu, będzie miał poparcie oddanych zwolenników, na poprowadzenie czegoś na kształt „trzeciej kadencji”.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/562701-o-trzecia-kadencje-prezydenta-dudy
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.