Prof. Barbara Engelking i prof. Jan Grabowski nie muszą przepraszać za stwierdzenia z książki „Dalej jest noc”, która przedstawia losy Żydów w okupowanej Polsce - orzekł w poniedziałek Sąd Apelacyjny w Warszawie. Wyrok jest prawomocny. Tym samym znów zastosowano znany od lat mechanizm: sąd pierwszej instancji orzekł zgodnie z prawdą, sprawiedliwością i zdrowym rozsądkiem, a sąd drugiej instancji stanął po stronie establishmentu.
Sprawa jest w istocie prosta. Tak o niej mówił Maciej Świrski, szef Reduty Dobrego Imienia:
Zdaniem powódki, prof. Barbara Engelking jako autorka tekstu i prof. Jan Grabowski jako redaktor naukowy wymienionej publikacji pominęli istotne źródła, scalili kilka osób o nazwisku Malinowski. W wyniku tego nastąpiło przypisanie Edwardowi Malinowskiemu kolaboracji z Niemcami, czym profesorowie naruszyli dobrą pamięć o zmarłym i dobra osobiste Pani Filomeny Leszczyńskiej. W 2019 roku Pani Filomena Leszczyńska zwróciła się do Reduty Dobrego Imienia o wsparcie, a fundacja przeprowadziła badania źródłowe oraz finansowała pomoc prawną i ponosiła koszty sądowe tego procesu.
W ocenie p. Filomeny Leszczyńskiej, we fragmencie książki dotyczącym E. Malinowskiego, profesorowie Engelking i Grabowski nie dochowali szczególnej rzetelności i staranności. W efekcie bohaterski sołtys z czasów II wojny światowej Edward Malinowski, kilkadziesiąt lat po śmierci, został nazwany współwinnym śmierci Żydów, a przecież w 1950 r. został z tego zarzutu sądownie uniewinniony, także dzięki trzem ocalałym Żydom, którzy poświadczyli, że ich chronił i im pomagał.
Naukowcy z porządnego człowieka, który w czasie wielkiej próby wykazał się heroizmem, zrobili zbrodniarza i świnię. I nie chcieli nawet przeprosić, co zapewne pani Filomena uznałaby za wystarczającą satysfakcję. Doszło do rozprawy. W pierwszej instancji pani Filomena wygrała, teraz przegrała.
Sędzia wydająca wyrok podkreśliła, że podczas prac nad książką prof. Engelking zgromadziła obszerny materiał źródłowy, dokonała jego krytycznej oceny i ustaleń.
W takiej sytuacji, zdaniem sądu apelacyjnego, weryfikowanie i podważanie oceny pozwanej, do czego w istocie zmierza w tej sprawie strona powodowa, stanowi niedopuszczalną ingerencję w wolność badań naukowych i swobodę wypowiedzi.
Zauważyła przy tym, że sąd nie przesądził o prawidłowości spornych wyników badań.
Jednak to nie może być przedmiotem rozstrzygania w tej sprawie. Sala sądowa nie jest bowiem właściwym miejscem do prowadzenia debaty historycznej.
Jak podkreślono w uzasadnieniu, ocena metodologii badań historycznych, krytyka czy weryfikacja źródeł nie jest przedmiotem postępowania przed sądem.
Takie działania stanowiłyby bowiem niedopuszczalną formę cenzury i ingerencję w swobody pracy badawczej i pracy naukowej.
Ciekawe, że w sprawach, w których pozywany jest np. tygodnik „Sieci”, a które dotyczą opinii, poglądów, subiektywnych sądów, sądy bardzo chętnie wnikają w meritum, i śmiało rozstrzygają, który z polemistów ich zdaniem ma rację, zazwyczaj stając po stronie składających pozwy, także te w oczywisty sposób absurdalne, publicystyczne. Tym razem - gdy chodzi o dobre imię konkretnego człowieka, ale i o dobre imię całego narodu - zasłoniono się wolnością badań naukowych. Nie udzielono też odpowiedzi na zasadnicze pytanie: gdzie zatem ma się zwrócić pani Filomena - starsza osoba, desperacko walcząca o dobre imię swojego Stryja, bezdyskusyjnie skrzywdzonego przez zadufanych w sobie „naukowców”? Jeśli nie do sądu, to gdzie? Sama ma napisać pracę naukową? Są w oczywisty sposób przesadził także szafując zagrożeniem cenzury; wystarczyłby przecież werdykt symboliczny, bez żadnej sankcji, wskazujący, że „badacze” popełnili błąd lub dokonali manipulacji.
Sąd stanął po stronie możnych tego świata. Zachował się w w sposób wyjątkowo tani, a nawet bezduszny. Stanął przeciwko zwykłej Polsce, która poszła po sprawiedliwość. Dokonał także legitymizacji każdego kolejnego szalbierstwa; jeśli pod przykryciem „badań naukowych” wolno uczciwym ludziom przypisywać cudze zbrodnie, to w autorytet nauki staje się pustym słowem.
Szef Reduty Dobrego Imienia Maciej Świrski zapowiada dalszą walkę, w tym zabiegi o kasację. Należą mu się podziękowania. „Badania naukowe” nie mogą być przykrywką dla ordynarnego krzywdzenia konkretnych ludzi w imię interesów ideologicznych.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/562692-sad-stanal-po-stronie-moznych-tego-swiata-a-nie-prawdy
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.