„Od wulgarnych i nienawistnych słów jest prosta droga do przemocy fizycznej. Nie trzeba sięgać daleko w przeszłość – mieliśmy przecież tragiczną sytuację w Łodzi w październiku 2010 roku, kilka miesięcy po tragedii smoleńskiej, i tam w zasadzie ten mechanizm w „czystej” postaci wystąpił. Człowiek, który dokonał zbrodni w biurze poselskim PiS, podkreślał bardzo wyraźnie, że on nienawidzi PiS-u i Jarosława Kaczyńskiego” - mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl Sławomir Kmiecik, publicysta, autor książki „Przemysł pogardy”, odnosząc się do ostatnich agresywnych zachowań zwolenników opozycji.
CZYTAJ TAKŻE:
— Nowy spot PO pełen wulgaryzmów i języka nienawiści! Paweł Kukiz nazwany „sprzedajną kur…”. WIDEO
wPolityce.pl: Po przegłosowaniu przez Sejm nowelizacji ustawy medialnej „obrońcy demokracji” zaatakowali słownie i fizycznie posła Konfederacji Dobromira Sośnierza. Jednocześnie w sieci wylała się fala hejtu na Pawła Kukiza, a na jednej z demonstracji sympatyków opozycji poseł KO Adam Szłapka zachęcał do skandowania wulgarnego hasła. Jak pan, jako autor książki „Przemysł Pogardy”, patrzy na te wydarzenia?
Sławomir Kmiecik: Patrzę na to z przerażeniem. Zarówno w moich książkach, jak i w innych wypowiedziach publicznych, zawsze podkreślałem, że agresję fizyczną poprzedza przemoc słowna. To jest zupełnie oczywisty mechanizm. Od wulgarnych i nienawistnych słów jest prosta droga do przemocy fizycznej. Nie trzeba sięgać daleko w przeszłość – mieliśmy przecież tragiczną sytuację w Łodzi w październiku 2010 roku, kilka miesięcy po tragedii smoleńskiej, i tam w zasadzie ten mechanizm w „czystej” postaci wystąpił. Człowiek, który dokonał zbrodni w biurze poselskim PiS, podkreślał bardzo wyraźnie, że on nienawidzi PiS-u i Jarosława Kaczyńskiego. Efekt był taki, że zamordował jednego z pracowników biura poselskiego, a drugiego ciężko ranił. W tej chwili mamy do czynienia ze zdarzeniami, poprzez które można zadać pytanie nie czy, tylko kiedy nastąpi kolejny przypadek wcielenia w życie tej nienawiści w postaci bezpośredniej przemocy fizycznej. Oby jednak to nigdy nie nastąpiło.
Uważa pan, że te zdarzenia wynikają z jakiś oddolnych działań, czy jednak jakieś środowisko polityczne wywołuje takie reakcje?
Trudno nie powiązać tych obecnych seansów nienawiści słownej, a właściwie już nie tylko ich, bo był atak fizyczny na posła Konfederacji, z dosyć otwartą zapowiedzią Donalda Tuska, który podkreślał, iż jeżeli chce się cokolwiek osiągnąć w polityce, to należy uruchamiać emocje. Podpowiedzi, co robić, płynęły też od jednego z negatywnych bohaterów mojej książki, czyli Janusza Palikota. Teraz jest już poza bieżącą polityką, ale występuje w roli suflera. I on wyraźnie stwierdził, że nie ma co próbować ścigać się na programy, tylko należy uruchamiać emocje, a właściwie zaznaczył wprost, że należy kłamać. Donald Tusk wspominał w wywiadzie z „Polityką” wspominał, że najpierw wojna, a później spokój. Mamy do czynienia z bardzo wyraźnymi przejawami wszczynania tej wojny i to jest niezwykle groźne, ponieważ powstaje takie wrażenie wśród odbiorców, że być może ta wojna jest konieczna i jeśli chcemy dojść do jakiejś stabilizacji, to trzeba przejść przez taki okres burzy i naporu, by po deszczu mogło wyjść słońce. To jest oczywiście zgubne myślenie. To jest też bardzo niebezpieczne, ponieważ polega na totalitarnym podejściu do ludzi, którzy mają „czelność” wyrażać inne zdanie. To zastraszanie Pawła Kukiz czy innych posłów, którzy odważyli się zagłosować tak samo, jak obóz PiS, to jest coś zupełnie przerażającego. To metoda totalitarna polegająca na tym, że nie można mieć własnego zdania. Jeśli będzie się je artykułowało, a tym bardziej wyrażało w głosowaniu, to zostanie się zwyzywanym, zastraszonym, oplutym i to przeniesie się także na rodzinę i współpracowników takiej osoby. To strasznie niebezpieczne.
Platforma Obywatelska opublikowała ostatnio spot, na którym kilka osób negatywnie wypowiada się o nowelizacji ustawy medialnej. Uwagę zwraca jednak obecność licznych wulgaryzmów – chodzi m.in. o nazwanie Pawła Kukiza „sprzedajną ku…”. Dlaczego pana zdaniem PO zdecydowała się wypuścić tak agresywny spot?
Należy to widzieć w ciągu zaplanowanych zdarzeń. Gdy ja pisałem książki czy artykuły na temat mowy nienawiści, przemysłu pogardy, to też wyraźnie wskazywałem, że to nie jest zespół przypadkowych akcji czy pojedynczych incydentów, tylko to był zespół zorganizowanych działań. To jest realizacja pewnego zamysłu politycznego, zmierzającego do absolutnego rozhuśtania nastrojów społecznych w Polsce, bo to jest jedyna droga do tego, żeby wywołać społeczną rewoltę i w takiej atmosferze nienawiści mówić o tym, że konieczna jest zmiana władzy. Ta władza została expressis verbis nazwana przez Donalda Tuska złem. Jeśli nazywamy coś złem, to dla każdego logicznie myślącego człowieka zło jest nie do zaaprobowania. To jest też takie urabianie świadomości Polaków, że mamy do czynienia ze złem, a zło usprawiedliwia wszelkie metody jego zwalczania. Jednocześnie w takiej sytuacji sami kreujemy się na obrońców dobra. To jest bardzo perfidny plan, realizacja strategii, rozłożonej na pewne taktyczne posunięcia. I jeśli mówimy o wspomnianym spocie, to jest to część składowa tej strategii.
not. tkwl
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/562379-kmiecik-trudno-nie-powiazac-atakow-z-zapowiedzia-tuska
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.