Gdy patrzymy na zdjęcia Jarosława Gowina konferującego z liderami opozycji w Sejmie, uderza naturalność, z jaką zachowują się wszyscy uczestnicy tej sceny. Ta konstelacja jest dla nich oczywista, nie budzi żadnego zdziwienia, zawahania. Można powiedzieć, że istniała od dłuższego czasu, a dopiero teraz objawiła się publicznie. W istocie to zdjęcie jest najlepszą odpowiedzią na pytanie, z czyjej winy doszło do rozpadu sojuszu Porozumienia z Prawem i Sprawiedliwością.
Od dłuższego czasu Prawo i Sprawiedliwość stało przed skrajnie trudnym wyborem. Rządzenie z Gowinem prowadziło wprost do politycznej katastrofy. Nie można myśleć o politycznej i społecznej skuteczności, jeśli ważni członkowie rządu ostro atakują najważniejsze propozycje rządu, także te, pod którymi złożyli, i to przed kamerami, swój podpis. Jarosław Gowin działał w ten sposób od ładnych paru miesięcy, i było to działanie w pełni świadome. Działanie związane nie tyle z konkretnymi sprawami, co z kalkulacją na kolejne już rozdanie.
Z drugiej strony rozstanie z Gowinem groziło PiS utratą większości, a więc i władzy. Było oczywiste, że nie wszyscy posłowie Porozumienia pozostaną przy swoim liderze w sytuacji, gdy przejdzie na drugą stronę. Było jednak także jasne, że nawet przy maksymalnie pozytywnym, z punktu widzenia PiS, rozkładzie głosów, większość będzie niewielka, a sytuacja stanie się krytyczna. Liczył się będzie każdy głos, każdy poseł. I wiadomo było, że najtrudniejsze będą pierwsze dni. Przeciążenia są przecież potężne, nie tylko wewnętrzne, ale i zewnętrzne. Presja na obalenie rządu jest dziś przecież wyjątkowo silna, i ma charakter w istocie międzynarodowy. W takim kontekście trzeba widzieć choćby powrót Donalda Tuska.
Z tego punktu widzenia Zjednoczona Prawica - bo ona jednak istnieje - ten niezwykle trudny pierwszy egzamin jednak zdała. Z potknięciami, można powiedzieć, że ledwo, ledwo, ale jednak zdała. Skala wyzwania i poziom emocji nie są żadnym zaskoczeniem; gdyby liderzy PiS nie byli tego świadomi, zdymisjonowaliby Gowina już parę miesięcy temu, gdy sens jego polityki stał się oczywisty. To był bieg przez płotki, do tego pod pełnym ostrzałem. I mimo wszystkich „ale”, jednak udało im się dobiec do pierwszego przystanku, gdzie jest szansa na ponowne, spokojne ustawienie szyków.
To jest najważniejsza informacja z ostatnich kilkudziesięciu godzin: wolta Gowina rządu nie obaliła. Oczywiście, nie ma żadnej gwarancji, że dalej będzie dużo łatwiej, ale rząd ma szansę na odbudowę swojej pozycji - i w parlamencie, i w sferze sprawczości.
Nie ma też złudzeń: do końca kadencji niemal każdemu głosowaniu będzie towarzyszył znak zapytania. Ciułanie większości, w sytuacji gdy tak wielu posłów pełni funkcje rządowe, będzie codziennym koszmarem. W obecnej sytuacji na więcej nie można jednak liczyć. Ważne, że z pierwszego, najważniejszego, krytycznego zderzenia rząd wyszedł obronną ręką. A to już dużo.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/562166-najwazniejsze-wolta-gowina-rzadu-pis-jednak-nie-obalila