Nie uważam, że „Gowin z wozu, koniom lżej”. Nie sądzę, że tak to musiało się potoczyć, że Gowin ma w sobie jakiś polityczny gen pchający go w kierunku toksycznych politycznych relacji. Nurt wolnościowy, kładący nacisk na nieco inne wartości konserwatywne, wybijający inne wątki, jest prawicy potrzebny i miał pewien swój udział w kolejnych zwycięstwach tego obozu.
To mogło pójść w innym kierunku, ale niedługo po wyborach 2019 roku coś się rozerwało. Czy powodem był słaby osobisty wynik Gowina w Krakowie, co odebrał jako upokorzenie i uznał, że musi się od PiS za wszelką cenę odróżniać? Czy mamy do czynienia z syndromem uwiedzenia i nakręcenia przez media komercyjne, co dotyka wielu polityków i publicystów kiedyś służących sprawie polskiej? A może nie wytrzymał presji środowiskowej, bo za bycie po stronie niepodległościowej płaci się dużą cenę?
Nie wiem, który czynnik jest tu najważniejszy, nie lubię psychologizować choć czasem tam, w bardzo osobistych emocjach, kryją się odpowiedzi na ważne pytania. Bez wątpienia jednak Gowin nie miał powodów merytorycznych, by nagle zacząć obóz Jarosława Kaczyńskiego atakować. Jego głos był szanowany, także Polski Ład z nim i jego ludźmi konsultowano (20 spotkań!). Nie miał też powodów by w afekcie rozpoczynać szaleńczą „obronę polskiej gospodarki”, bo i ona, i przedsiębiorcy, i pracownicy i budżet mają się świetnie.
WIĘCEJ NAPISAŁEM O TYM TUTAJ: Coś się Gowinowcom pomieszało. Polska gospodarka nigdy nie miała się lepiej, a jeśli potrzebuje obrony, to przed Tuskiem i innymi amatorami
Również polityczne powody nie istnieją. Oto partyjka, mająca w porywach 1 do 2 procent poparcia i kilku posłów, zarządza potężnym obszarem państwa, wieloma instytucjami, jej lider był pełnoprawnym ministrem i wicepremierem, szanowanym, traktowanym po partnersku. Życzmy panu Gowinowi takiej pozycji w innych rozdaniach - raczej się to jednak nie zdarzy.
To wszystko nie przekładało się jednak od roku 2019 na postawę odpowiedzialności małego koalicjanta. Stały tour po mediach z coraz bardziej wyzywającą i zwyczajnie nieprawdziwą krytyką, zabawy w rodzaju fetowania przez posła opozycji ataku wiceminister z Porozumienia na jej własny rząd. Ile tak można? Na koniec ultimatum w tonie napoleońskim i próba zdestruowania - z użyciem nieprawdziwych argumentów - Polskiego Ładu. Programu, którego powodzenie lub nie zdecyduje o wyniku 2023 roku.
Stało się to, czego Gowin najwyraźniej chciał. Jeśli nie chciał, to mocno się pogubił.
Dla Zjednoczonej Prawicy to strata. Ale z tego, co słyszę, nie było wyjścia.
Bez Gowina większość będzie chwiejna, a rządy trudniejsze. Ale z takim Gowinem jaki mamy, obozowi propolskiemu groziła śmieszność i kompromitacja. Lepsza ta niepewność niż pewne ugrzęźnięcie w błocie jałowych sporów. Finał wykuje się w boju. Gowin może przemyśleć sprawę i wrócić (choć to mało wątpliwe). Inni z Porozumienia mogą nie chcieć iść z nim na zatracenie. Jest też drugi nurt wolnościowy w ZP - Partia Republikańska Adama Bielana. Jest szansa na większość bez Gowina.
Wicerzecznik Porozumienia Jan Strzeżek orzekł, że
10 sierpnia 2021 roku oficjalnie skończyła się Zjednoczona Prawica.
Z całym szacunkiem - nie on ją zakładał, nie on będzie kończył. Niejeden autor takich komunikatów i książek do dzisiaj wychyla się z telewizyjnych okienek, licząc lata upływające od ogłoszenia proroctwa o „końcu PiS”.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/561997-z-takim-gowinem-obozowi-propolskiemu-grozila-smiesznosc