Kłopotliwą sprawą dla układu obecnej sceny politycznej jest brak stuprocentowej stabilności rządzącej koalicji, czyli Zjednoczonej Prawicy. Nie o pozycję poszczególnych partii na rynku politycznym tylko chodzi, ale o najważniejszą kwestię polityczną, czyli tego, kto ma w państwie władzę.
Stabilność obozu Zjednoczonej Prawicy została po raz pierwszy poważnie zakłócona wiosną ubiegłego roku, kiedy Jarosław Gowin przeciwstawił się terminowi wyborów prezydenckich, wyznaczonych na początek maja. Jak się później okazało, na inauguracji wstrząsów obozu Zjednoczonej Prawicy, jaką zafundował Jarosław Gowin, się nie skończyło.
Kolejny etap wewnętrznych sporów i konfliktów w koalicji rządzącej miał miejsce w sierpniu i wrześniu 2020 r., krótko po zwycięstwie Andrzeja Dudy wyborów prezydenckich. Tym razem podłożem tarć była rywalizacja w zdobyciu sfery wpływów i posiadania znaczenia w obozie rządzącym przez dwie silne osobowości polityczne – Zbigniewa Ziobrę i premiera Mateusza Morawickiego. Zakłócało to harmonijną współpracę całego gabinetu, co doprowadziło do rekonstrukcji rządu jako recepty na zmniejszenie napięć. Na wejście w skład rządu zdecydował się przywódca obozu Zjednoczonej Prawicy Jarosław Kaczyński w roli wicepremiera do spraw bezpieczeństwa.
Trwające kilka tygodni negocjacje w sprawie korekt liczby ministerstw i ich obsady zakończył się podpisaniem pod koniec września ub. roku porozumienia przez trzech liderów koalicji. Jakże ważne oświadczenie złożył Jarosław Gowin : - „Siłą Zjednoczonej Prawicy zawsze był pluralizm, a równocześnie siłą naszego obozu jest wewnętrzna jedność, którą dzisiaj potwierdzamy”. A po chwili dodał: - „Doszliśmy do wspólnych ustaleń dotyczących nowego programu rządowego na najbliższe trzy lata”.
Nie minął rok, a Jarosław Gowin, po raz kolejny przemienił się w solistę, który chce, aby obydwaj partnerzy koalicyjni grali na jego nutę, o której wcześniej nie wspominał. Nie ma miesiąca, a czasami tygodnia, aby nie zmienił zdania w sprawie ustaleń, które sam przedtem akceptował, składając swój podpis. Z tym większą łatwością przychodzi mu zmiana umowy ustnej, którą zawiera z kimś na zasadzie dżentelmeńskiej.
Balansując od ładnych kilku tygodni, przechodzących już w miesiące, cały ten czas wpycha obóz Zjednoczonej Prawicy w wewnętrzne kłopoty, skazując jego sytuację na niepewność. Odstępując niespodziewanie od wstępnych ustaleń z partnerami koalicyjnymi, wprowadza elementy szantażu, choć zdaje sobie sprawę, że zmaterializowanie najczęściej powtarzanej przez niego groźby, czyli wyjścia Porozumienia z koalicji, jest politycznym „samounicestwieniem się”, żeby użyć zwrotu prof. Rafała Chwedoruka. Zachowuje się tak, że pytanie, czy ma w swoim politycznym DNA syndrom destrukcji, staje się racjonalnie uzasadnione.
Uprawiając w taki sposób politykę, jak robi to w ostatnich tygodniach, nie tylko Zjednoczoną Prawicę skazuje na permanentne „życie na krawędzi”, ale także samego siebie.
Na krawędzi żyją dziś w Polsce także inne ugrupowania, ale to już całkiem inne sprawy.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/561958-zycie-na-krawedzi-solisty-gowina-i-obozu-rzadzacego
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.