„Strona amerykańska bardzo otwarcie sygnalizuje, że te przepisy ocenia negatywnie. My również bardzo otwarcie ze stroną amerykańską o tym rozmawiamy, przedstawiamy uzasadnienie – powody, dla których taka zmiana naszym zdaniem jest potrzebna. Będziemy o tym oczywiście rozmawiali z każdym partnerem, także z partnerami zagranicznymi, natomiast trzeba pamiętać o jednej podstawowej zasadzie – o tym, jakie prawo obowiązuje w Polsce decyduje polski parlament i ta zasada powinna być zawsze respektowana, także przez partnerów zewnętrznych” – mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl Paweł Jabłoński, wiceminister spraw zagranicznych.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: „DGP”: Polsce grozi międzynarodowy arbitraż. „Sytuacja robi się poważna”. Czy Amerykanie sięgną po „broń atomową”?
wPolityce.pl: Czy grozi nam arbitraż ws. ustawy medialnej? „Dziennik Gazeta Prawna” podał informację, że istnieje taka możliwość i że USA mogłyby się powołać na Traktat o stosunkach handlowych i gospodarczych czyli dwustronną umowę między Polską a Stanami Zjednoczonymi.
Paweł Jabłoński: W tej sprawie są używane bardzo różne argumenty - i prawne i polityczne. Myślę, że będziemy jeszcze tego rodzaju argumentów słyszeli sporo. Najważniejsza kwestia prawna, o której trzeba pamiętać, jest taka, że aktualnie obowiązujące przepisy ustawy medialnej, ustawy o radiofonii i telewizji są po prostu nieszczelne. Dochodzi do sytuacji, w której można tworzyć różnego rodzaju łańcuchy podmiotów gospodarczych tylko po to, żeby ten ustawowy wymóg, zgodnie z którym maksymalnie 49 proc. kapitału to może być kapitał zagraniczny, po prostu obchodzić. To jest sytuacja aktualna. My uważamy, że tę sytuację należy zmienić, te przepisy należy uszczelnić. Zdajemy sobie sprawę z tego, że czy to Amerykanie, czy same media, których te przepisy mogą dotyczyć, się z tym nie zgadzają, ale uważamy, że tę sprawę w jakiś sposób należy rozwiązać.
Czy w tej chwili są ze strony amerykańskiej jakieś naciski na polski MSZ, na polski rząd w tej sprawie?
Oczywiście. Strona amerykańska bardzo otwarcie sygnalizuje, że te przepisy ocenia negatywnie. My również bardzo otwarcie ze stroną amerykańską o tym rozmawiamy, przedstawiamy uzasadnienie – powody, dla których taka zmiana naszym zdaniem jest potrzebna. Będziemy o tym oczywiście rozmawiali z każdym partnerem, także z partnerami zagranicznymi, natomiast trzeba pamiętać o jednej podstawowej zasadzie – o tym, jakie prawo obowiązuje w Polsce decyduje polski parlament i ta zasada powinna być zawsze respektowana, także przez partnerów zewnętrznych, którzy mogą wyrażać swoje opinie, ale decyzja należy do polskiego rządu.
Jakie argumenty strona amerykańska przestawia na poparcie swoich opinii?
Słyszymy różnego rodzaju zarzuty. Najczęściej one są niestety oderwane od faktów, oderwane od rzeczywistości, bo zamiast dyskutować o mechanizmach kontroli kapitału nad mediami, a tego rodzaju przepisy obowiązują w zasadzie w każdym kraju Unii Europejskiej (może nie w każdym – w większości krajów Unii Europejskiej i to jest całkowicie zrozumiałe, że państwa tak kształtują swój ład medialny, żeby te potężne narzędzia wywierania wpływu na opinię publiczną pozostawały w rękach krajowych), słyszymy zarzuty ograniczania wolności słowa, ataku na niezależne media – zarzuty kompletnie oderwane od rzeczywistości. Przecież każda osoba, która w sposób rzetelny patrzy na polski rynek medialny, widzi zdecydowanie, że bardzo dużą przewagę mają media krytyczne wobec rządu. Konsekwentnie taki wniosek można wyciągnąć - przez ostatnie sześć lat w zasadzie nic się w tej sprawie nie zmieniło. Oczywiście wolelibyśmy, żeby było inaczej, ale zdajemy sobie sprawę z tego, że tak też funkcjonuje każdy system demokratyczny, że media działają w sposób pluralistyczny. Media krytyczne wobec rządu w Polsce również działają swobodnie. Myślę, że w Polsce ten poziom krytycyzmu jest pewnie najwyższy, patrząc także na inne kraje Unii Europejskiej.
Skoro tak, to może w tych atakach wcale nie chodzi o samą ustawę medialną i stanowi ona jedynie pretekst?
Na pewno wielu politykom i polskim i zagranicznym ta ustawa może służyć jako pretekst do atakowania Polski i oskarżania nas, stawiania nam różnego rodzaju zarzutów, z którymi stykamy się w zasadzie od 2015 roku, od momentu wygrania wyborów przez Prawo i Sprawiedliwość. To są zarzuty oskarżające nas w skrócie mówiąc o to, że naruszamy zasady demokracji, praw człowieka, że w Polsce dochodzi do jakichś strasznych rzeczy, które są nieakceptowalne dla polityków z innych państw. W rzeczywistości nie chodzi tutaj o demokrację, ale raczej o pewnego rodzaju doktrynę polityczną, takie lewicowo-liberalne podejście do rzeczywistości, które w Polsce obowiązywało do 2015 roku. W 2015 r. przestało już obowiązywać, bo wybory wygrał obóz, który się z tym podejściem nie zgadza. Zatem politycy z innych państw, a także politycy polscy, którzy tego rodzaju ideami się kierują, inspirują wręcz bardzo często ataki na Polskę, działają w sposób bardzo zdecydowany, bardzo agresywny momentami, stawiając Polsce kompletnie fałszywe zarzuty.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Anna Wiejak
CZYTAJ TAKŻE:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/561951-jablonski-o-polskim-prawie-decyduje-polski-parlament