Poważne państwo musi mieć mechanizmy regulacyjne, dlatego ustawa uszczelniająca nie jest przeciwko komukolwiek; ma zapobiegać ewentualnym fuzjom, czy zakupom, które mogą być dokonywane spoza Europejskiego Obszaru Gospodarczego i wpływać na naszą rzeczywistość - powiedział we wtorek premier Mateusz Morawiecki, pytany o projekt zmian w tzw. ustawie medialnej.
CZYTAJ TAKŻE:
Ustawa medialna w Sejmie
Premier był pytany na briefingu prasowym, czy rząd „dalej zamierza forsować ustawę anty TVN”.
Warto zadać sobie pytanie, czy chcielibyśmy - my Polacy - by bez żadnych przeszkód media duże, średnie, zwłaszcza te znaczące, ale też czasem te znaczące regionalne media (…) były bez żadnych interwencji regulacyjnych, nabywane przez kogokolwiek z całego świata. Załóżmy, że ograniczamy nasze tutaj życie gospodarcze do tych krajów, które najlepiej znamy, do krajów UE, z nimi najlepiej współpracujemy, rozumiemy, nawet Europejski Obszar Gospodarczy, Unia Europejska plus - to jest zrozumiałe
— powiedział szef rządu.
Czy chcielibyśmy, by była możliwość nabywania udziałów w mediach - czyli wpływu na polskie społeczeństwo przez biznesy czy przedsiębiorców, albo jakieś inne podmioty z całego świata?
— mówił Morawiecki.
„Poważne państwo musi mieć regulacje”
Ja sobie odpowiadam jednoznacznie: poważne państwo musi mieć mechanizmy regulacyjne, dlatego ustawa uszczelniająca w tym zakresie nie jest przeciwko komukolwiek, tylko ma na celu zapobiegać w przyszłości takim ewentualnie akwizycjom, fuzjom czy zakupom, które mogą być dokonywane spoza Europejskiego Obszaru Gospodarczego i mogą potem wpływać na naszą rzeczywistość
— przekonywał premier.
Podkreślił, że wcześniej we wtorek spotkał się z ministrem zdrowia Adamem Niedzielskim i wiceszefem MSWiA Maciejem Wąsikiem, którzy przedstawili mu informacje o tym, jak obce państwa wpływają na polską debatę o zasadności szczepienia.
To przykład z trochę innego arsenału
— zastrzegł.
Ale właśnie poprzez media wpływają inne państwa. W taki sposób, w jaki - gwarantuje to państwu - nikt by (tego) nie chciał - by spoza naszego terytorium ktokolwiek ingerował w nasze życie społeczne
— powiedział.
Prace nad projektem PiS
Wciąż nie wiadomo, czy już w najbliższą środę Sejm będzie kontynuować prace nad projektem PiS zmian w ustawie o radiofonii i telewizji, który zmienia zasady przyznawania koncesji na nadawanie dla mediów z udziałem kapitału zagranicznego.
Zdaniem wielu dziennikarzy, ekspertów i polityków opozycji, projekt jest wymierzony w Grupę TVN, ma bowiem skłonić amerykańskiego udziałowca koncernu, firmę Discovery do sprzedaży akcji i wycofania się z inwestycji na polskim rynku medialnym.
We wtorek w Polsce mają odbyć się protesty przeciwko tym zmianom. Kilkanaście formacji i stowarzyszeń, m.in. Komitet Obrony Demokracji, Akcja Demokracja, Grand Press Found, Ogólnopolski Strajk Kobiet i środowiska prawnicze organizuje w blisko 80 miastach Polski manifestacje w obronie TVN i niezależności mediów. Ich start zaplanowano na godz. 18.
Największa demonstracja spodziewana jest przed Sejmem - uczestniczyć mają w niej m.in. parlamentarzyści głównych sił opozycyjnych.
30 lipca projekt zmian w ustawie o radiofonii i telewizji przyjęła z poprawkami sejmowa Komisja Kultury i Środków Przekazu.
Przeciwko zaproponowanym przez PiS zmianom protestują Amerykanie. W ubiegłym tygodniu najpierw grupa tamtejszych senatorów, a później kongresmenów ostrzegła Polskę przed ograniczaniem wolności mediów.
To prawo, jeśli zostanie przyjęte, stanowiłoby dyskryminację przeciwko spółkom spoza UE i prawdopodobnie zmusiło do wyjścia z Polski ważnego inwestora z USA zatrudniającego kilka tysięcy osób
— oświadczyli amerykańscy senatorowie.
Jakakolwiek decyzja, by wcielić to prawo w życie może mieć negatywne konsekwencje dla obronnych, biznesowych i handlowych relacji
— dodali, apelując do Warszawy o zastanowienie się przed działaniem mogącym mieć wpływ na relacje USA i Polski.
Politycy PiS o ustawie medialnej
Wicemarszałek Sejmu Ryszard Terlecki (PiS), odnosząc się w ubiegłym tygodniu do listu senatorów, zapewnił, że projekt zmian w ustawie o radiofonii i telewizji w niczym nie zagraża funkcjonowaniu TVN.
Nie mamy zamiaru uszczuplać amerykańskich interesów
— dodał.
Z kolei prezes PiS Jarosław Kaczyński, odnosząc się w wywiadzie dla PAP do zaproponowanej przez Porozumienie Jarosława Gowina poprawki do projektu, zgodnie z którą właścicielami mediów w Polsce mogłyby być podmioty z państw OECD (a więc również USA), ocenił, że to pomysł „śmieszny”.
Ryzyko z tym związane, w tym z praniem brudnych pieniędzy, wejściem do polskich mediów narkobiznesu, byłoby ogromne. Wreszcie pamiętajmy, że do OECD aspiruje Rosja, a z czasem może i Chiny
— zaznaczył.
PMM o Banasiu: Nie ma równych i równiejszych
Życiorys Mariana Banasia to życiorys patrioty, ale nie ma osób równych i równiejszych, zwłaszcza w czasach rządów PiS
— powiedział premier Mateusz Morawiecki, pytany o sprawę szefa NIK Mariana Banasia. Podkreślił, że nie zna szczegółów śledztwa ws. szefa NIK, a sprawę muszą zbadać odpowiednie organy.
Premier Mateusz Morawiecki był pytany podczas konferencji prasowej we wtorek o słowa lidera PO Donalda Tuska, który określił prezesa NIK Mariana Banasia mianem „politycznego świadka koronnego”.
W ubiegłym tygodniu Tusk ocenił, że należy sprzeciwić się próbie odebrania immunitetu szefowi NIK, gdyż „jest de facto politycznym świadkiem koronnym”.
Chce zeznawać w sprawie działań i zeznaje publicznie w sprawie działań takiej, można powiedzieć w cudzysłowie, „politycznej mafii”, której kiedyś był w jakimś sensie uczestnikiem. Immunitet w przypadku pana Banasia ma właśnie sens- chroni go przed atakami władzy, która boi się prawdy, jaką prezes NIK ma do powiedzenia o tej władzy
— powiedział wtedy Tusk.
Nie ma osób równych i równiejszych, zwłaszcza w czasach rządu PiS (…) i jeżeli są jakieś dowody zebrane przez prokuraturę, to z całą pewnością trzeba kontynuować działania w tym kierunku
— powiedział premier, odpowiadając na pytanie.
Ja Mariana Banasia znam z czasów pracy w Ministerstwie Finansów (Banaś był wiceministrem i ministrem finansów, a także szefem KAS- PAP), i zawsze podkreślam jego rolę wtedy
— mówił Morawiecki.
Znam również jego życiorys; mamy wspólnych przyjaciół z podziemia, z lat osiemdziesiątych. Jego życiorys jest życiorysem patrioty, który bronił zawsze wtedy polskiej racji stanu
— ocenił.
Obie strony są w pewnego rodzaju klinczu, i co tu dużo mówić, na kursie kolizyjnym. Chciałbym, żeby prawda i sprawiedliwość tutaj zwyciężyły. Nie wiem, jaka jest prawda, nie znam szczegółów dotyczących śledztwa, to jest tajemnica śledztwa i trudno mi się tutaj wypowiadać
— zaznaczył premier. Dodał, że w każdym demokratycznym państwie są powołane do tego odpowiednie organy, które należy wspierać.
Immunitet Banasia
Pod koniec lipca Prokuratura Krajowa poinformowała, że Prokurator Generalny wystąpił do marszałek Sejmu z wnioskiem o uchylenie immunitetu prezesowi NIK, któremu śledczy chcą postawić kilkanaście zarzutów, w tym podania nieprawdy w oświadczeniach majątkowych. Nieco wcześniej Marian Banaś poinformował na Twitterze, że jego syn został zatrzymany na lotnisku Kraków Balice, gdy wracał wraz z żoną z urlopu, a zatrzymania dokonali funkcjonariusze CBA. Samo CBA poinformowało o zatrzymaniu dyrektora Izby Skarbowej w Krakowie Tadeusza G. oraz społecznego doradcy prezesa NIK - Jakuba Banasia.
W poniedziałek „Rzeczpospolita” opisała ustalenia CBA i prokuratury, z których ma wynikać, że „Banaś, choć piastował funkcje wiceministra i ministra finansów, szefa Służby Celnej, a potem Krajowej Administracji Skarbowej oraz generalnego inspektora informacji finansowej, unikał płacenia podatków – zarówno rozliczając się z kontrahentami, jak i pomagając finansowo synowi”, a „e-maile, które CBA odkryło w laptopach Banasiów, dowodzą, że obaj mieli tego świadomość”.
Jak podała gazeta, według śledczych Banaś pełniący w państwie wysokie funkcje, wiele poważnych transakcji finansowych dokonywał nie poprzez oficjalne przelewy w banku, ale gotówką.
Poza obiegiem, czyli wiedzą fiskusa, przekazał synowi od 426 tys. zł do 494 tys. zł, a sumy te „nie zostały zgłoszone organom podatkowym pod jakimkolwiek tytułem umów cywilnoprawnych”
— podaje prokuratura.
Gdy w jednym z e-maili Banaś prosi syna o wpłatę 50 tys. zł, ten odpisuje, że da mu „cash”, bo „któryś z rządów zabronił wpłat na cudze konto”, by przeciwdziałać praniu pieniędzy. Transakcja z konta na konto wiąże się ze zgłoszeniem do urzędu skarbowego. Czy tego Banasiowie chcieli uniknąć?
- napisała „Rz”.
Rozpatrzeniem wniosku o wyrażenie zgody przez Sejm na pociągnięcie do odpowiedzialności karnej szefa NIK Mariana Banasia ma zająć się we wtorek o godz. 15 sejmowa komisja regulaminowa. Komisja, po rozpatrzeniu sprawy, przyjmie sprawozdanie z propozycją przyjęcia lub odrzucenia wniosku o uchylenie immunitetu prezesowi NIK.
Zgodę na pociągnięcie prezesa NIK do odpowiedzialności karnej wyraża Sejm w drodze uchwały podjętej bezwzględną większością ustawowej liczby posłów. Nieuzyskanie wymaganej większości głosów oznacza niewyrażenie na to zgody.
aja/PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/561921-premier-o-ustawie-medialnej-i-banasiu